-
piekło zamarza
a kiedyś tak The Eagles nazwali swoją płytę. Po 14 latach ciszy wydali album koncertowy. A jak się pytali wcześniej Dona Henleya, czy zespół zagra jeszcze, to odpowiedź padła szybka i jasna – jak piekło zamarznie.Glenn Frey bardziej merkantylny był, ale również nie zakładał powrotu ( “I just rule out the possibility of putting the Eagles back together for a Lost Youth and Greed tour.”). No I piekło zamarzło. Panowie wrócili i nagrali kilka płyt – tę koncertową, jedną studyjną i coś tam kompilacyjnego. Piekło zamarzło, bo dziś tramwaj do Wilanowa ruszył. Ja od razu stwierdziłem, że moja noga w nim nie postanie, ale chyba się muszę przeprosić, bo okazało się,…
-
to były piękne dni
Już czas. Czas ruszyć dalej. Do Warszawy przeprowadziłem się 1 lipca 2004 roku. A właściwie 30 czerwca wspomnianegoż roku. W Portugalii europejski czempionat w nogę się dział. CR7 się objawiał światu. To były piękne dni. Nie zapomnę nigdy tego, że przygarnęło mnie Państwo z Europy na K. do siebie. Na Ochotę. Mieszkałem 2 miesiące, bo w końcu zrozumiałem, że środowe dodatki wydania Gazety Wyborczej pod nazwą DOM zostawiane na stole kuchennym, to nie przypadek, nie aluzja, a … motywacja. Do tej pory się z tego śmiejemy. Dzięki wspomnianemu Państwu, po kilku miesiącach, a właściwie roku, trafiłem na Sadybę. Bo ich znajomi akurat sprzedawali mieszkanie. I pomyśleli o mnie. Kompletnie nie…
-
powieść w odcinkach, czyli …
powrót do słuchania Trójki. Jakoś nie zrobił na mnie wrażenia fakt, że Agnieszka Szydłowska objęła stery w Trójce. A niech sobie grają – tak myślałem. Nikt nie będzie lepszy od Radio 357. Zaintrygował mnie jednak transfer Katarzyny Borowieckiej z Radio 357 do Trójki na stanowisko pani kierownik. Przejrzałem wtedy rubrykę „kogo nie słychać w Radio 357”. I się zaskoczyłem. Rysa na radiostacji się pojawiła. Gawędziłem też nie tak dawno z Rafałem i jego małżonką o Trójce. Że niby tak ładnie zmartwychwstają. Ale ja wtedy nadal nie dawałem się przekonać, bo kilka razy podsłuchałem Trójki i jakoś nie przekonali mnie. O ile jeszcze muzyka była ok, to prowadzący kompletnie niepasujący do…
-
nawiedzony dom
a nawet i dwa. Nie pisałem tego nigdy, ale mam wrażenie, że duch pierwszej właścicielki mieszka ze mną. Czuję jej obecność czasem. Na szczęście dobra to mara. Kupiłem mieszkanie od wnuczka pewnej pani. I on mi powiedział, że to mieszkanie jego babci. No to chyba musiała umrzeć w tym mieszkaniu, c’nie? Ale on mi tego nigdy nie powiedział. Poza tym, hmmm, on jest młodszy ode mnie o rok, a kupiłem chatę 19 lat temu. To jeszcze jedna moja babcia żyła. Czyli w sumie jego też mogła. Może zabrali ją rodzice do siebie? A wnuczek się wprowadził? Nie wiem. Wolę wszystkim opowiadać, że ta pani tu zmarła i ja czuję jej…
-
i cóż, że ze szwecji
Muzykę szwedzką lubię. Od dosyć dawna. Zawsze wydawała mi się taka … skandynawska. Jakoś za norweskimi i duńskimi szlagierami nie przepadałem. Najbardziej lubiłem Roxette. Później doszedł Kent. Inni też się przewijali przez moje muzyczne fascynacje. Kent już pewnikiem nie zagra razem, więc nie ma co marzyć. The Hives widziałem w ubiegłym roku – hałaśliwe i energetyczne chłopaki. The Cardigans zauważyłem w takiej głupiutkiej pioseneczce Carnival. Głupiutkiej, ale bardzo urokliwej. Później było gorzej, bo przeboju filmowego do Romeo i Julii nie mogłem znieść. Pamiętam, jak witaliśmy 1999 rok w Żegiestowie. Często przesiadywaliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy MTV. Polowaliśmy na Mariah Carey i jej słodki przebój „Sweetheart”. I wtedy często prezentowany był…
-
kraczka dziwaczka
Loren Kramar wydał płytę. Niestety wykrakałem wczoraj. To moja przemiła pani sąsiadka Zofia przeszła na drugą stronę. To o niej ta klepsydra. Oj. Wielka szkoda. No pisałem, że kilka dni temu widziałem ją na chodzie, a 25 maja takie nieszczęście. Na Powązkach ma grób rodzinny. I o mało co, a nie wykrakałby swojego obrządku przejścia na tamten świat. Wczoraj opisałem hipotetyczny scenariusz, jak należy mnie pożegnać. A dziś o mało co … Och, do teraz nie mogę dojść do siebie… (przymrużenie oczka). Dziś rano, przed robotą, postanowiłem, że kroki porobię. Kilka tylko, ze 4 tysiące, żeby było na zaś. Przecie całą sobotę w aucie spędzam. Oczywiście z kroków nici. Bo…
-
kamienie milowe, czyli …
jest nas coraz mniej. Drzewiej Kurier Poranny miał taką stałą rubrykę pn. Kamienie Milowe. Podawano tam kto na świecie się pojawił, a kto odszedł. Chyba mi sąsiadka zza ściany zeszła. Klepsydra wisi na wejściowych wrotach, że przeżywszy lat 91 pożegnała się nami Zofia J. (RODO nie obowiązuje już co prawda, ale nie chcę przekręcić nazwiska nieboszczki). A skąd wiem, jak się moi sąsiedzi nazywają? Och, co to za historia! Przecie nie dawniej niż 3 lata temu instalowałem w mym gniazdku klimatyzację. I oczywiście akceptację musiałem uzyskać od góry, dołu, boku jednego i boku drugiego. Także pani Zosia mnie autograf składała. Pamiętam tę wizytę – światło ledowe, tak jak u moich…
-
eurowizja
Douze points (duz pła). Tak mogę ocenić moje przeżycie tego festiwalu w Malmo. Zorra! Ale, bo zawsze jest jakieś ale, musze zacząć od genezy. Nie pamiętam, czy konkurs Eurowizji oglądałem przed 1994 rokiem, czy nie. Wiem, że widywałem w telewizorze te konkursy. I mogę powiedzieć tyle, że nie były to piosenki dla mnie. Szczególnie jak musieli śpiewać w ojczystych językach. Najbardziej podobało mi się przyznawanie punktów, bo to po francusku często było i ja przecie Maciej Cyferka mam imię i matematyka się mnie ima. Ostatnimi laty świadomiej przyglądałem się tej zabawie. A to wszystko dzięki … o mój boże Artur Orzech. Bo to on mi się kojarzył z tym programem.…
-
maj maj maj
my, my, my, Delilah ech, czas gna! Tylko na mojej pralce jakoś wszystko się ciągnie i dłuży. Ale urządzenie nowe, mające ciut ponad rok, więc nie dziwota. Już kilkukrotnie pisałem, że czas biegnie szybciej jak się starzejemy. Z moją pralką jest tak, że co chwila się łapię na tym, że to co na wyświetlaczu nie jest prawdą. Że godzina i 37 minut, to prawie dwie godziny. A wirowanie, które oryginalnie ma trwać 10 minut, to trwa … 10 minut ale chyba w twilight zone! W czwartek spóźniłem się do pana mojego przez przepierkę. Mówiłem mu, że będę przed 10. A że była 7:40, to stwierdziłem, że białe nastawię. No…
-
nie ma co trzymać najlepszych talerzy dla gości
czyli na szczęście już po świętach, które upłynęły pod znakiem obżarstwa. Ale co za historia w trakcie!? Wychodzę ja ci z hotelu i patrzę – jakaś znajoma twarz. Mówię „cześć”. A ta twarz pyta mnie … po angielsku! – do you know the code to the toilet? Skonsternowałem się, ale jako, żem bystry jest i mam refleks to odpowiadam, skoro pytał – Ty mnie Maciek nie poznajesz? Taki sam jak do głównego budynku. I se poszedłem. Kolega z 15 lat temu prowadził z drugim kolegą agencję eventową – Grupa Białko. A że chłopaki byli z Białegostoku, to się z nimi zakolegowałem. Drogi właścicieli się rozeszły, nasze z resztą też. ale…