eurowizja
Douze points (duz pła).
Tak mogę ocenić moje przeżycie tego festiwalu w Malmo. Zorra! Ale, bo zawsze jest jakieś ale, musze zacząć od genezy. Nie pamiętam, czy konkurs Eurowizji oglądałem przed 1994 rokiem, czy nie. Wiem, że widywałem w telewizorze te konkursy. I mogę powiedzieć tyle, że nie były to piosenki dla mnie. Szczególnie jak musieli śpiewać w ojczystych językach. Najbardziej podobało mi się przyznawanie punktów, bo to po francusku często było i ja przecie Maciej Cyferka mam imię i matematyka się mnie ima.
Ostatnimi laty świadomiej przyglądałem się tej zabawie. A to wszystko dzięki … o mój boże Artur Orzech. Bo to on mi się kojarzył z tym programem. I pamiętam takie piosenki jak…
Nie wspomnę już Secret Garden i ich zwycięskie „Nocturn” z połowy lat 90. No można by mnożyć przykłady. I nie zapomnijmy o „Arcade” Holendra Duncana Laurence’a. W ogóle ta Holandia to sprytne w te piosenki jest, bo uwielbiałem De diepte i jej s10 (albo odwrotnie. S10 to chyba artystka. R2D2).
Ojej. Muszę zakończyć wspominki, bo mi do głowy przyszła …
Także festiwal znałem, czasem zerkałem, czasem lubiłem niektóre pieśni. Zorra!
Zmiana nastąpiła w 2022 roku, bo Szwedzi uwielbiają muzykę i ABBA’ę. Oni i Włosi wybierają swojego delegata w drodze konkursu. W Szwecji nazywa się to Melodifestivalen. W 2022 tak nieśmiało zerkałem, ale później to każdy odcinek widziałem. Oni organizują 5 półfinałów i w finale jest ostateczna rozgrywka. Głosują wszyscy – 3 latki i 73 latki. Na koniec kilka krajów europejskich daje głosy.
Eurowizję 2022 obejrzałem już od początku do końca. I wybrałem z 6 fajnych piosenek! Kalush Orkiestra z Ukrainy (zwycięzca), wspomniane S10, portugalka Maro i jej piękne „Saudado, Saudado”, Rosa Linn z Armenii i jej „Snap”, Czesi We Are Domi „Lights off”.
A reprezentantkę Szwecji widziałem nawet na żywo w Ystad rok później. Fajna, kontaktowa dziewczyna – Cornelia Jakobs.
Wracając do Melodifestivalen, w 2023 roku podobało mi się kilka utworów i każdy kto by nie wygrał śmiałoby zawładną Europą. Podobał mi się wtedy:
– Mikrus i Makrus (org. Macrus & Martinus, ale oni tacy drobni, że ja ich tak nazywam. Poza tym ten norweski jakiś dziwny. Wolę szwedzki).
– Linkin Park, czyli Smash Into Pieces „Six Feet Under”
– L’oreal (uśmieszek) “Tattoo”
Od razu jak Loreen wygrała swój odcinek, to moi znajomi zaczęli bookować hotele w Sztokholmie. Dwa weekendy, bo nie wiedzieli, kiedy dokładnie będzie Eurowizja 2024. Byli pewni, że Szwedka pokona bliźniaków z Norwegii i wygra Melodifestivalen. I tak się właśnie stało. Obawy były już w maju związane z tym, czy Europa polubi i masowo zagłosuje na Fina i jego „cha cha” i sprzątnie Loreen kryształowy mikrofon sprzed nosa. Ufff. Głosowała. Ale nie aż tak. Po odebraniu lauru-mikrofonu, kiedy wiadomo było, że Eurowizja 2024 odbędzie się w Szwecji, ceny hoteli w stolicy tego kraju poszybowały szybko. Zorra!
Suzi nawet zapisała się do fan klubu Eurowizji, bo miała nadzieję, że jako członkini będzie miała pierwszeństwo w zakupie biletu. Nie miała. Bilety było ciężko dostać. Ale udało się. No i oczywiście po raz kolejny coś tam w Sztokholmie nie wypaliło i konkurs zorganizowali w Malmo!
Wspomnę jeszcze polski akcent z ubiegłego roku. Mnie się Blanka podobała. Pisałem już o tym. Fajna, wesoła dziewczyna. Nogi do nieba. Piosenka wakacyjna, lalalalala. I zdecydowanie uważam, że Jann był tragiczny w preselekcjach polskich. Nie rozumiem tego zbulwersowania. Sapiący chłopak vs nieumiejąca śpiewać dziewczyna.
W tym roku to samo – wielkie mecyje, że Justyna nie wygrała. Hm, nie podobało mi się to w ogóle. Fatalny angielski. Loreen wygrała już, drugi raz taki utwór nie przejdzie. Luna była lepsza, ale też uważałem, że piosenka taka o 10 lat spóźniona. My jesteśmy dobrzy w Eurowizję, ale zawsze o krok do tyłu jesteśmy z tymi piosenkami. Jak wygrał ukraiński Norweg z „Fairytale”, to rok później nasz na podobną modłę się zaprezentował.
pokazałem Justynę Steczkowską i Lunę moim szwedzkim przyjaciołom i stwierdzili zgodnie, że Luna ma spore szanse. Niestety, półfinał jej się nie udał. Kiepsko wypadła. Nie było jej słychać. To samo w drugim półfinale spotkało Dunkę Sabę i jej „Sand”. Fajny, zgrabny utwór, ale na żywo nie wypadło dobrze.
W 2024 roku myślałem, że norwescy bliźniacy nie wygrają Melodifestivalen. Byłem pewien, że albo Maria Sur, albo Jacqline wygra. Zorra!
No jeszcze nie taki ostatni był Liamoo „Dragon”. Kim Cesarion „Take My Breath Away” też miły dla ucha (ale przepadł w półfinale). Ale wygrali norwescy bliźniacy – Mikrus i Makrus. Byłem pewien, że wygrają później całą Eurowizję, choć z drugiej strony wiedziałem, że nikt nigdy nie obronił tytułu (przynajmniej w ostatnim 30-leciu).
Także uczestnicy wybrani. Czekaliśmy na maj. Z biletami w dłoni. Suzi zaproponowała, żeby iść na próbę generalną finału, a sam finał obejrzeć u nich w domu. Zgodziliśmy się.
W Malmo cały tydzień był festiwalowy, ale niestety w cieniu konfliktu Izrael-Palestyna. I to dużym cieniu. Miasteczko festiwalowe zorganizowano w Folkets Park, do którego można dojść uliczką o przemiłej nazwie … Gaza Street. Uroczy też był Palestyna Rondel (rondo). Niestety, czuć było coś w powietrzu. Widać też było policję albo wojsko na dachach pobliskich bloków. Policję ściągnęli z Danii i Norwegii. Bali się o bezpieczeństwo. W tym parku też było niby festiwalowo, ale jakoś tak dziwnie spokojnie. Gwiazd też tam nie było za dużo. Szkoda, bo Szwedzi umieją się bawić i są bardzo pogodni.
W tygodniu festiwalowym odwiedziłem muzeum ABBA’y
oraz spotkałem …
Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, ale jestem patronem Radio 357. Uwielbiałem Trójkę, uwielbiam teraz Radio 357. Jest najlepsze. Kiedy słuchałem sobie Stonowania w niedzielę i pani prowadząca powiedziała, że za tydzień będzie zastępstwo, bo wybiera się do Malmo na Eurowizję, to pomyślałem sobie „o-o. może się spotkamy?”. I się spotkaliśmy. W Folkets Park, w dniu, kiedy Robin S występowała, zerknąłem sobie w bok i zobaczyłem Olę Budkę. Przepraszam, panią redaktor Aleksandrę Budkę. Chwilę się krygowałem, czy podejść, bo nie lubię się narzucać. Ale stwierdziłem, że się narzucę. Nawet mam pamiątkowe zdjęcie. Bardzo sympatyczna osoba. Szwedzi się pytali mnie później kto to. Wyjaśniłem. Opowiedziałem o tym, co się stało w maju 2020. Jak niedobra pani Baba Jaga z Zarządu Polskiego Radia zamiotła swoją miotłą fajnych ludzi z Trójki i jakich to szkód narobiła. Zorra!
Do Malmo Arena wszedłem szybko. Ale przypadkiem. Irena stała w długiej, zakręconej kolejce. Takiej na godzinę. Spotkaliśmy się z nią i sobie staliśmy. Musiałem nagle pójść za potrzebą. Postanowiłem więc wyskoczyć do Emporii (galera handlowa kilka kroków od Areny). Wracając zobaczyłem pustą bramkę. Zapytałem się innych, czy to jakieś VIP wejście jest, czy plebs też się może przecisnąć. Nikt nie wiedział. W takich sytuacjach nauczyłem się, że na bezczelnego się wchodzi. Zorra! To znaczy z pewnością siebie. Nie należy się wahać i rozglądać, bo od razu wiadomo, że ktoś się prześlizguje!
W środku Areny fajnie. Nie było tłoczno. Ciekawe było, że można było kupić alkohol normalny, bo bardzo często na festynach czy imprezach masowych albo nie ma, albo jest słaby alkohol. W Szwecji, w normalnych sklepach możesz kupić alkohol tylko do 3,5%. Nawet piwo, które w Polsce normalnie jest 4 czy 5%, to tam jest max 3,5. Jak chcesz coś mocniejszego, to zapraszamy do System Bolaget. W Utah było znacznie gorzej, bo Liquor Store na każdym rogu nie był.
Także siedliśmy na naszym miejscu. Efekt WOW został osiągnięty piorunem. Szalenie mi się podobało. Z Suzi poszliśmy zamoczyć pyszczek ekskluzywnym trunkiem, a Irena i Robert zostali na widowni. Wiadomix, starsze państwo.
Na szczęście Irlandka nie pojawiła się na próbie generalnej. Zaprezentowano ją z odtworzenia. Matko boska, to chyba najgorszy utwór jaki kiedykolwiek słyszałem. Córka Szatan i jej szatanizmy na scenie. Koszmar. Holendra zdyskwalifikowanego też nie opłakiwałem. Ta piosenka (Europapa) nie była nagrana dla mnie. Ale oczywiście jak go wyrzucili z konkursu, to głosy się podniosły, że wygrałby, bo taki wspaniały utwór. No nie jestem taki przekonany.
Samo show zrobione na światowym poziomie. Ale ewidentnie było to show telewizyjne. Słychać miejscami było tak sobie. Loreen, która wystąpiła na koniec brzmiała, jak miauczący kot. Wszyscy ewidentnie wdzięczyli się do kamery. Widownia dla nich nie była aż tak istotna. Artyści mieli odśpiewać piosenkę i wypaść dobrze w telewizorze. Prowadzące też dosyć sztywne. Choć Szwedzi twierdzą, że Petra Mede wypadła ok. No widocznie takie poczucie humoru mają. A Malin Akerman wyglądała ładnie i czytała z promptera poprawnie. W tym roku odniosłem mocne wrażenie, że to nie jest festiwal piosenki. To jest festiwal pokazów scenicznych. Kto lepiej i dziwniej się zaprezentuje, ten ma większe szanse. Rammstein, to znaczy Baby Lasagna z Chorwacji nie porwał mnie. Irena mogła go nawet gościć u siebie w domu, bo artysta się integrował z mniejszością chorwacką, a kuzynka Ireny w jakimś zespole pieśni i tańca chorwackie Mazowsze się udziela. Baby Lasagna miał jakąś foto sesję pod Turning Torso i kuzynka nawet dzwoniła do Ireny, ale ta akurat zasnęła, nie odebrała i Baby Lasagna nie miał szansy podziwiać Malmo z 47 piętra. A szkoda, bo fajny widok. 57? 47? Nie pamiętam.
Szkoda mi było Izraelki. Dziewczyna lat 21 bardzo dzielnie zniosła gwizdy i buczenie. A piosenka była całkiem zgrabna.
Portugalka mnie urzekła, porwała, zahipnotyzowała. Piękny to język. Sam nie wiem jak to się stało, ale od początku do końca wysłuchałem występu w bezruchu.
Ukraina, jak zwykle na plus. Niemiec bardzo ciekawy, ale chyba to nie piosenka na festiwal. Może chłopak zrobi karierę, bo głos fajny, piosenka dobra. Disco też lubię. I rave’owe klimaty też. Także Cypr i Austria mocno na plus (wróciły wspomnienia z lat 90.). Francuz z bardzo dobrym głosem. Francuski też dobrze się w piosenkach prezentuje. Szczególnie w balladach.
Szkoda mi było Norwegów reprezentujących Szwecję. Naiwnie spodziewałem się wygranej. Ok, ok, nie było szans na powtórkę. Ale 9 miejsce to zdecydowanie za nisko.
Uważam i powiem to śmiało, że ABBA pokazała środkowy palec swojej ojczyźnie. Uważam, że Król i Królowa powinni ich wygnać z kraju (o ile ktoś oprócz Agnethy mieszka jeszcze w Szwecji). Gdybym ja w 1974 był nieznanym w Europie i takim przeciętnie znanym artystą w swoim kraju i dzięki zwycięstwu dorobił się na wielu płaszczyznach, to bym się pojawił po 50 latach w domu i podziękował. Awatara bym nie pokazywał. Rozumiem i doceniam, że w pewnym wieku głos już nie ten sam i nie ma co męczyć widowni, ale zwykłe „Tack/Thank you” mogli byli powiedzieć. A tak, to dwie panie Szwedki, laureatki sprzed lat, zaśpiewały z Conchitą Wurst przebój ABBA’y (nie wiem co tam robił Austriak). Także ABBA u mnie nie grała, nie gra i grać nie będzie. Zorra!
Wracając do finału majowego. Najbardziej ciekawym występem był, jak dla mnie, Anglik, Olly Akexander z zespołu Years & Years. Wizualnym występem. Akcja działa się w … toalecie. Raz z boku, raz do góry nogami. Ciekawie to zrobili w telewizorze. Ale nie będę zdradzał co się działo naprawdę na scenie. Tajemnica eurowizji. Wszyscy spodziewali się, że wysoko Anglik będzie, bo przecie Years & Years hity miał i Europa ich zna. Ale piosenka była mocno średnia. Ludzi nie porwało – jury co prawda dało im 13 miejsce, ale widzowie przyznali im 0 punktów. Finalnie 18 miejsce (na 25 krajów).
Za nim o tym, co mnie urzekło i co mi teraz gra, to powiem tak – na Eurowizję się już nie wybiorę. No chyba, że w Polsce się odbędzie. To może wtedy. Przeżycie niesamowite, ale chyba tylko na raz. Nic dwa razy się nie zdarza – jak pisała nasza noblistka. Warto zobaczyć jak takie telewizyjne show powstaje. To polecam każdemu. Bo co innego widać na scenie, a co innego w tv. Wszystko musi był zsynchronizowane, bo każdy przecie ma inną scenografię. Zorra!
No właśnie, Hiszpania mnie urzekła, oczarowała. Ponoć sporo Hiszpanów było na widowni, bo zdziwiło mnie jak mocno słychać śpiew widowni. Ale w sumie sporo Szwedów wybiera Hiszpanię na drugi dom i miejsce urlopów, to w sumie czemu nie. No i w sumie dwa dni po Eurowizji polecieliśmy na krótkie wakacje do … Barcelony.