życie

nie ma co trzymać najlepszych talerzy dla gości

czyli na szczęście już po świętach, które upłynęły pod znakiem obżarstwa.

Ale co za historia w trakcie!? Wychodzę ja ci z hotelu i patrzę – jakaś znajoma twarz. Mówię „cześć”. A ta twarz pyta mnie … po angielsku! – do you know the code to the toilet? Skonsternowałem się, ale jako, żem bystry jest i mam refleks to odpowiadam, skoro pytał Ty mnie Maciek nie poznajesz? Taki sam jak do głównego budynku. I se poszedłem. Kolega z 15 lat temu prowadził z drugim kolegą agencję eventową – Grupa Białko. A że chłopaki byli z Białegostoku, to się z nimi zakolegowałem. Drogi właścicieli się rozeszły, nasze z resztą też. ale to co razem zorganizowaliśmy, to nasze (zasłona milczenia).

Wielka Sobota upłynęła hucznie raczej. Wyżerka w Multibrowarze i później drinki w Talerzach i Szklankach. Knajpa ok, ma swoje plusy i minusy. Polecam – placki ziemniaczane, wątróbkę w porto, świeżynkę i wybór piw. Na minus – tatar!, śledzie! Smalec i suche żeberka.

Szklanki i Talerze tłoczne. Gwarno. Kelnerki sprytnie się uwijają, a menu bogate. Sporo przetestowaliśmy. Ale za długo siedzenia nie było, bo przecie następnego dnia Wielkanoc i śpimy krócej.

Znów budził mnie sen. Ten sen przerażał mnie. Śniło mi się, że mój iPhone pękł na pół. Najpierw rysa na ekranie się pojawiła, ale jak wziąłem do ręki to telefon złożył mi się i rozpadł na trzy części. Postanowiłem zadziałać i poprosiłem Siri, żeby wykonała pewne czynności. O dziwo w międzyczasie telefon się skleił, ale jakoś obszarpany był. Grube ślady łączeń nie pozwalały zobaczyć co się dzieje na ekranie. Także, skoro żem bystry jest i mam refleks, to postanowiłem poprosić Siri o połączenie z Ulą z Teksasu, która już nie jest z Teksasu, ale akurat przebywa w Teksasie i poprosić ją o kupno nowego iPhone. Przychodził mi do głowy jeszcze kolega, który ma firmę. Chciałem jego zapytać, czy mogę na fakturę nowy telefon kupić. Także wyjścia ewakuacyjne były z beznadziejnej sytuacji. Ale nie doszło do rozmów z Ulą i kolegą, bo nagle telefon mi zaczął dzwonić. Odebrałem (nawet nie wiem jak!) i słyszę, jak ktoś zaczyna nawijać. Przerwałem i się pytam kto to taki. Usłyszałem, że mój norweski kolega. To mówię mu, że nie uwierzy, ale właśnie telefon mi się rozpadł na 3 części i nie widzę nic na wyświetlaczu, więc nie wiem kto dzwoni, stąd moje pytanie. W ogóle dziwna akcja, bo kolega z Norwegii nigdy do mnie nie dzwoni, a iMasaże też bardzo rzadko pisze.

Obudziłem się przerażony i odłączyłem telefon od ładowarki. Poprzekręcałem się na boki znowu zasnąłem. I śniło mi się, że spotkałem … Camilę Lackberg! A miałem tego dnia koszulkę z napisem Fjallbacka (rodzinne miasto pisarki, miejsce akcji jednej z jej serii). Od razu podbiłem doń i zacząłem gadać jak najęty. Koniec snu.

Później na insta zobaczyłem, że pisarka kupiła posiadłość w Hiszpanii. Książki pisz do cholery, a nie domki se kupujesz!

Pointa tego postu niech będzie taka, że świat się zmienia. Dużo ludzi na mieście było. W Wielką Sobotę. Pamiętam w liceum, ponad 30 lat temu, że w ten dzień nie było dokąd pójść, bo nie było dużo lokali, a te istniejące w ten dzień były zamknięte.

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!