• city de facto (never) sleeps

    to zależy de facto gdzie. Wczoraj się spotkałem z kolegą Krzysztofem z IG. Już pisałem w styczniu o pierwszym naszym spotkaniu. To teraz powiem znowu, że bardzo sympatyczny kolega, zna Miasto. 10 lat na Kłinsie mieszkał, to wie co i jak na Bruklinie, Łiliamsburgu i Kłinsie właśnie. Mimo, że od 19 lat kolega jest w Stanach (wyjechał w liceum), to ja jestem de facto pod wielkim wrażeniem jego języka polskiego. I jeszcze takie tematy porusza, że na urlopie muszę się skupiać. Strasznie challengujące dyskusje. Tylko za dużo „de facto“ używa ale dajmyż spokój takim duperelom. Oprócz de facto intelektualnych wyzwań na szczęście czas na foty też był. Muszę się jeszcze z raz czy…

  • potwór z utah

    to znaczy powrót. Literówka taka. Zdjęcia/Pics Musi trzeba raz jeszcze przyjechać do Utah. Podczas dwóch wizyt nie udało mi/nam się odwiedzić Kanionu Antylopy i Końskiej Podkowy. Prawie 3 godziny z Zion, z Bryce „tylko“ 2 i pół. Gdybyśmy chcieli w drodze na lotnisko zajechać, to sama podróż, niestety, trwałaby 10 godzin. No szkoda. Ale zawsze jest powód, żeby powrócić na ziemie mormońskie. Bo fajne to ziemie, fajni ludzie. Tacy spokojni, niegwałtowni, przyjacielscy. Nasz recepcjonista miał na ladzie wielki ekran. Ze 32 cale. Mówię do niego – wow, ale masz wielki ekran komputerowy! – w sklepie wyglądał na mniejszy – odparł taki jakiś skonfundowany. Nie przyszło mu do głowy wymienić. Chwalę zakup mówiąc,…

  • bryce wow canyon

    Zdjęcia/pictures W sumie w jednym słowie moglibyśmy podsumować dzisiejszy dzień, Bryce Canyon. Wow! Było cudownie. Zupełnie inny park niż wczorajszy Zion. Czerwony, piaszczysty. Wybraliśmy jedną trasę z tych bardziej wymagających. 3-4 godziny – Navajo Loop i Peek-A-Boo Loop. Navajo niby łatwe. Ale o mój boże, już na dzień dobry mijaliśmy powracających ludzi. Z językami na brodzie, na czworakach. Nie wyglądało to jak łatwy szlak. No nic, idziemy. Peek-a-Boo jest połączone z Horse Trail, więc gówno było widać. Dosłownie. Trzeba było pod nogi patrzeć. Świeże odchody, wysuszone, pachnące, no jakie tylko chciałeś. Shit galore – można tak podsumować. Ale ale. Nie było tak źle. Widoki dech nam zapierały. Pysie się cieszyły. Było bosko. W…

  • utah saints

    Pictures/Zdjęcia W latach 90. A dokładnie na ich samym początku dostaliśmy do domu TV kablową. Stałem się fanem MTV. Oglądałem wszystko jak leci. Były to szalone czasy rave i techno music. I taka piosenka się pojawiła. Chamski beat, ambient. Ale pan krzyczał „Utah saints. Utah Saints“. Podobało mi się. 2002 rok Igrzyska Olimpijskie w Salt Lake City. 2015 rok wybrałem się na najdłuższe (wtedy) wakacje. I między innymi namówiłem Państwo na pojezdkę. Padło na Arches National Park. Można się tam dostać albo z Salt Lake City albo z Las Vegas. Jeden pies, ważna cena biletów. To padło na mormonów. Na JFK już na dzień dobry 3 godzinne opóźnienie. Coś nie dobrze było…

  • kabel

    Hejka kochani. Jak się macie? Bo ja super.   Jesssu, ja to w jakimś marketingu albo pi-jarze powinienem pracować. No wszędzie znajomości nawiążę. Z każdym zagadam. Na każdym evencie służbowym poznam ciekawego klienta. A jak muszę coś zorganizować, to też bez problemu zagadam. Wybadam, ogarnę. Zachodzę ja ci na Okęcie. Pani miła w okienku, to się uśmiechamy. Aha, moja waga domowa ssie! Ważę się ja ci i patrzę, że mam 26 prawie kilo. Myślę sobie „o-o. Nie za dobrze“. Wyrzucam ze 2 pary butów, to i tamto. Odkładam flaszeczkę. Nadal powyżej 25 kg. Poddaję się. Najwyżej dopłacę za nadbagaż. Kładę ja ci walizę na pas i w szokum jest! 23,8 kg!…