jestem przerażony
“Son, it’s not how many Germans you kill that counts
it’s how many people you set free”
A miał to być tłusty czwartek. Miałem się cieszyć zerem pączków. Ale nie. Dzień to jeden z najstraszniejszych w moim życiu.
Wczoraj się przekomarzałem z Wielkim Pe o pączkach. Dodatkowo winny/winowy (?) kolega donosił na boku, że z córcią faworki smażą. Ślina nam poleciała, bo my pączków nie mieliśmy mieć. Nie mówiąc o innych chrustach. Ale za to poczytaliśmy sobie o tym zwyczaju tłustego obżerania się.
Wcześniej bułeczki nadziewano (Oooo, Vlad Palovnik by się ucieszył) mięsem, słoniną, boczkiem. I popijano wódką. Obficie! Dopiero od XVI wieku zaczęto robić pączki na słodko. Wyglądały one nadal nieco inaczej niż obecnie – w środku miały bowiem ukryty mały orzeszek lub migdał. Ten, kto trafił na taki szczęśliwy pączek, miał cieszyć się dostatkiem, szczęściem i powodzeniem. No ja nigdy nie trafiłem! To już wszystko jasne.
Staropolskie przysłowie mówi: Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła.
W innych krajach, a właściwie w większości obchodzi się we wtorek ten tłusty dzień. Anglicy chyba naleśniki jedzą, bo u nich to Pancake Tuesday. Amerykanie mają Mardi Gras. Ale co ja tu będę Empik robił i w, i o językach prawił.
Najważniejsze jest, że przetrąciłem tylko JEDNEGO pączka. A dostałem ich aż pięć. Załatwiałem służbową sprawę w Starym Domu i mnie poczęstowali przysmakami z cukierni. Oczywiście, jako że dziś, to dziś, to dali mi pączki. Zawiozłem do biura, otworzyłem pudło, wyjąłem jednego pączka i … wsunąłem. Pyszny, ciepły przysmak. Powiedziałem koleżance, żeby zaniosła do domu resztę, dla chłopaków. I kazałem oczywiście z pola widzenia mego zabrać, co by koleżanka jednak miała co zabrać.
W Danii ponoć w poniedziałek świętują. No może pocelebruję? Zobaczymy. Będę obok, to czemu nie. Może poproszę koleżankę co w Kopenhadze pracuje, żeby coś przywiozła po robocie.
A we wtorek Szwedzi mają swoje semla. Wygląda jak nasz ptyś, ale to bułeczka pszenna. A do tego masa migdałowa i zbita śmietana.
Niektóre regiony dodają kardamon. Oj, mam nadzieję, że Skania nie! Ale zdecydowanie zjem we wtorek. Trzeba poznawać inne kultury, otrzaskiwać się, c’nie.
I nawet słońce dziś ładnie świeciło. Tylko co z tego. Jeden chory człowiek chce bezmyślnie zapisać się w historii. Słuchałem radia do 10.00 i wyłączyłem. Nie dałem rady już słuchać.
Po 16.00 wracałem do domu i autobus łaskawie nas wypuścił przy Łazienkach, bo chyba byśmy z godzinę siedzieli zamknięci. Przeszedłem się w dół do Belwederskiej mijając biuro jakiejś marionetki, ponoć prezydenta Wolski i zaraz za nim ujrzałem rząd radiowozów i tłum około 100 ludzi. Posłuchałem co pan mówił przez megafon. Głos mu się łamał, a mnie ściskało serce.
Na Instagramie dziewczyna z St Petersburga, co ją obserwuję i uczę się z jej postów języka wrzuciła story informujące o tym, że Rosjanie nie chcą wojny z Ukrainą, nie chcą Krymu, nie chcą Donbasu. Rosjanie chcą pokoju i sprawiedliwości w swoim kraju. Ale nie wiedzą kto ich teraz wysłucha.
Wojna jednego człowieka, nie Rosji, ze światem. Smutne. Później zadzwonię do mojego korepetytora z Biełgorodu i zapytam co on sądzi o tym wszystkim. Kontakt nam się urwał jakiś czas temu, ale odnalzałem hasło do Skajpa i na nowo rozmawiamy od kilku dni. Aleksjej obronił doktorat, „trochę schudnąłem się” [sic!], dziecko mu rośnie, wietnamska „żona też wszystko normalnie”. Twierdzi, że już zapomniał język polski, za dużo „się” daje, ale uważam, że świetnie mówi po naszemu.
Update. Właśnie rozmawiam z nim. 40 km od granicy z Ukrainą mieszka (najbliższe miasto Charków). O 6.00 rano obudził go hałas, szyby w oknach jego mieszkania drżały, dźwięk był straszny. Rakiety były czerwono-żółte. O północy mieli prąd w jego mieście wyłączyć. Na szczęście nie wyłączyli. Ukraińcy kilka rakiet wystrzelili w ich stronę. Mógłby w sumie wyjechać do Wietnamu, do kraju rodzinnego żony. I tam żyć w spokoju. Ale boi się, że nie będzie mógł zarabiać za granicą (uczy historii, rosyjskiego i polskiego przez Skype). Albo będzie mógł, tylko, że rubel nie będzie nic warty. W sumie, to wyjazd z kraju nie wchodzi w rachubę, bo … z kraju nie może wyjechać.
Mam nadzieję, że nikt nas na tym Skype nie podsłuchiwał. Kolega przyznał wprost na kogo NIE głosował w wyborach prezydenckich. Mam nadzieję, że go nie zamkną. A jeśli coś się ze mną stanie, to idźcie tym tropem. Ruska inwigilacja.
Wieczorem słucham radia, audycji muzycznych, przeplatanych wiadomościami. Amerykanie twierdzą, że w ciągu 72 godzin Kijów zostanie zdobyty … Łzy mam w oczach. Myślałem, że nigdy nie dożyję wojny …