• 52, czyli jak o mały włos …

    … mnie nie ukradli. Niedziela. Kładę się wcześnie do łoża wypoczęty i zmęczony zarazem mijającym weekendem. O 22. Oczywiście, jak to w pierwszym dniu tygodnia sen za cholerę przyjść nie może. To wszystko przez te wolne weekendy, gdzie człowiek ma odrobinę wolnego i wstaje wyspany o 7 rano. A później sen nie chce morzyć w niedziele. No to nie pierwszy raz przekładam się z boku na bok. Patrzę na różne telewizje i seriale w kompie, sprawdzam Instagram. W końcu chyba zasnąłem po 23. I sobie śpię. Nagle słyszę jak ktoś próbuje otworzyć drzwi kluczem. Moje drzwi. “Oho”, myślę sobie, “pewnie żona wraca”. A jako, że nie posiadam takiej, to druga myśl…