• paniusia weźnie

    czyli zawoalowany MissTake. Tak kochani, przyznaję się do błędu. Wracam na stare śmieci. Choć z drugiej strony, to nie porażka. To lekcja, to doświadczenie, wiedza. Widać nie dla mnie te internety, te blogi. Jakąś wadę muszę mieć. To prawda – nikt nie jest doskonały. Palenie rzuciłem jakiś czas temu (1246 dni) i tak beztrosko bez tych skaz i niepowodzeń trwam. Do dziś. Wymiękam z prowadzeniem bloga na nowym. Nie moja bajka.  Zadziwionym też wielce jest, że jakoś tak cierpliwie do tego wszystkiego podchodzę. Drzewiej, jakby te posty mi się nie zaimportowały, jakby te wtyczki nie działały, albo to i tamto, to byłby szał. Wiązanka po polsku byłaby długa z ogromną…

  • mask off

      Ten nowy blog zaczyna mi się nudzić. Myślałem, że będą fajerwerki. Że miliony mi się zlecą czytać. Ale nie. Jak krew z nosa mi idzie. Jeszcze 83 posty czekają na import. Gdybym wiedział, że to tak będzie wyglądało, to bym się w życiu na to nie pisał. Dziś nawet udało mi się swoją własną stronę zablokować. Brawo ja. Muszę się jeszcze wywiedzieć jak zalogować się na swojego gravatara, bo coś nie chce mnie wpuścić. Trzeba uważać z tym prowadzeniem swoich stron www na każdym kroku. Życzliwych pełno ze swoimi motywami, plug in-ami i innymi. Wszystko ma swoją cenę. Trzeba uważać.   Cieszę się, że ten durny zakaz zakrywania twarzy…

  • brawurowa bladź, czyli mój pierwszy raz po raz drugi

    Ostatnia scena już, dramatyczny akt Wysmakowany kicz, płakać mam czy się śmiać? Niepojęty grzech, czas ucieka tik-tak, tik-tak Trąci chłamem, gdy czekam na mój znak   Hejka kochani! Jestem. Nadaję. W pierwszych słowach pragnę podziękować za pomoc i za wsparcie Słodkokwaśnej, który mnie rozdziewiczył, trzymał za rękę i poprowadził przez meandry zakładania własnej strony. A ciężka jest to droga. Taka fanaberia mnie naszła. Żeby mieć własne strony. Ileż mnie to zdrowia kosztowało? A ileż hajsu? Mogłem zostać na wordpressie i wykupić u nich jakiś pakiet. 14 zł/miesięcznie za jeden adres (czyli bez mała 400 zł/rok za oba blogi). Mógłbym wtedy mieć adres taki, jaki sobie zawinszowałbym. Albo w ogóle nic…

  • legendy (nie)miejskie

    Candyman. Candyman. Candyman. Ależ jam się bał tego horroru. Dobra opowieść. I czy wy wiecie, że nigdy w życiu nie wypowiedziałem do lustra trzy razy tego słowa!  Ale Beatlejuice już tak. I głowa mała! Nic się nie stało. Bummer. Czyli legenda (nie)miejska. Czarna wołga! Oj to było straszne. O co chodziło z tym autem? Że dzieci porywała? Ale, że co? Chodziło o to, żeby się od domu nie oddalać, czy żeby nie bawić się przy drodze? Daleko od szosy. Uwielbiałem ten serial. Ponoć ta Ania pracowała na tym samym uniwerku co pani prof. ze Szczecina. Ja się czarnej wołgi bałem. Babcia Stasia straszyła nią. Właśnie. Czy nadawanie imion może być…

  • green kuchnia

    nie, nie żadne tam vege, czy eko. Kuchnia mi zakwitła. Zielono jej. Miałem pisać wczoraj, że ładny dzień mamy. Że ja wolę moją mamę. Że wszystkie dzieci nasze są. Ale nie zdążyłem. U Słodkwaśnej się relaksowałem. Podjedli, pospacerowali, pooglądali Ozarka i Konia BoJacka. Wracając uberem jeszcze pogawarił z panem Davronbekiem z Tadżykistanu. Dziwnie się teraz jeździ tym przewozami. Ni to zdezynfekowane, ni to czysto, ni to w maseczce, ni to co tam jeszcze. Pan podpowiedział, że z Warszawy to przez Moskwę lub Turcję się lata … do Taszkientu. A stamtąd, to już tylko 100 km autobusem za 8 zł. Aha, i w lato żarko – 40 stopni. Powiedziałem panu, że dla mnie żarko to jak jest…

  • budyń

    Nie. To nie będzie wpis o miłościwie nam panującym Sebastianie. Chociaż? Tak się „zapasłem” (narobiłem zapasów znaczy) w czasie tej pandemii, że w końcu postanowiłem na nowo odkryć światło w lodówce i zrobić miejsce w szafkach. Nie, nie robiłem specjalnie zapasów. Po prostu jak jestem prawie codziennie w sklepie, to zawsze coś wezmę albo z ciekawości, albo na spróbowanie. Dziś padło na budyń. Ha, kiedy ja ostatni raz robiłem albo jadłem budyń? Jak jakiś szkrab byłem. Z kilkanaście lat pewnie temu, jak nie kilkadziesiąt. Budyń kupiłem przed Wielkanocą w związku z pieczeniem sernika. A, wezmę 3 opakowania – pomyślałem wtedy. Nieużywający za bardzom cukru jest, także dałem na koniec miodu. Jedna torebka…

  • sam nie wiem …

    … jak ja to robię. Ale kochani, siedzę i piszę. – coś tam było!  – człowiek! – może dostał? – może Kończy się tydzień, nie ma nadzieiŻe następny coś jeszcze zmieni Właśnie włączyłem sobie Kult’owy album „Spokojnie”. Nie, nie dlatego, że afera z Kazikiem jest. Po prostu włączyłem, bo to znacząca płyta dla mnie jest. Kochani, jestem rozdarty. W rozterce takiej jakbym jest. Najpierw parę miesięcy temu dzwoni Monia i mówi „Pisz, kochany, pisz. Bo czyta mi się Ciebie świetnie”. Ewa W. z domu Z. też mnie chwaliła, że parska co chwilę śmiechem, aż jej dziewczynki się pytają „mamo co ci?”. Ewcia, mam nadzieję, że nie covid-19. Pamiętaj, parskasz, zakrywaj…

  • the end

    Kurczaczki, ciasto francuskie mi nie wyszło, a widelec spadł z talerza do kosza! Wnioski? – schować kosz z powrotem do szafki  – nie rozciągać tak ciasta, bo się podziurawi – duchy wróciły i czegoś chcą Wpis miał się nazywać „nic nie może przecież wiecznie trwać”, ale coś mi zaświtało, że już coś takiego popełniłem. O tu jest. Tych wpisów mam ze 40, a jednak wiem, co się w nich mieści. Właśnie. Ile ja mam tych wpisów. Adnu sekundeczku. Bzzz pii uuuu grrr brrr, mam już. To jest 360 post. To jest the end, czyli koniec. Rozmawiałem 21 maja z moim serdecznym kolegą ze studiów, którego nazwę tu, hmmm, Arek-Zegarek (sorki…

  • ac piorun dc

    Choć nie widać mnie, ja klnę się, że serce me bije i ludzi kochać spieszę.Rad bym wszystkich was sumiennie uściskać, ale przebicie może być i zaczęłoby błyskać. Lubię Lao Che. W tym roku zaczęli trasę pożegnalną. Ale dzięki koronce musieli ją przełożyć. To może poszukam biletów na 2022?  Fakt o mnie numer kolejny. Bardzo dużo chodziłem na koncerty. Na niektórych artystów po kilka razy. Ale jakoś ostatnio nie chodzę bo: – dowiaduję się po fakcie, że ktoś był – drogie bilety – jakoś mi się nie chce Na czym byłem ostatnio?  Editors? Czy Dead Can Dance w czerwcu 2019? Nie pamiętam już. Na początku roku myślałem o kupnie wejściówki na zobaczenie…

  • macio bonifacio

    Z ciekawostek o Warszawie. Numeracja ulic leci zgodnie z biegiem Wisły w przypadku ulic równoległych.  Jeśli ulice są prostopadłe, to numery rosną od rzeki. To teraz pytanie: Dlaczego św. Bonifacego ma taką dziwną numerację? Numery rosną „do rzeki”. Nie, ten balonik, to nie jest mój dom. Bliżej cmentarza mieszkam. Ja naprawdę wyglądam jak z filmów o bohaterze z Transylwanii. Uszy mi odstają. Maseczka w buzie ciśnie. Jak żyć. Do rzyci z takim życiem. Z ciekawostek o moim życiu. Uprzedzam, że ja bardzo wierzę w takie zbiegi okoliczności, takie fatum, takie zrządzenia losu. Niedaleko mojego wcześniejszego domu w Białymstoku była ulica Buska. Teraz, na Sadybie, parę kroków ode mnie jest ulica…