życie

nie mogę zrozumieć, jak …

…zachwyca, jeśli nie zachwyca.

Jakieś Ferdydurke się zrobiłem dziś.

Metallica dziś wydała swoje nowe dzieło. 72 seasons, czyli 4 pory roku, czyli 18 lat.

Zanim to nastąpiło, to kwartet udostępnił 3 single. 4? Chyba 4.

I tak jestem rozdarty. Czy to trzy akordy – darcie mordy, czy łomot tępy – bolą zęby? No jak ma zachwycać, skoro mnie nie zachwyca?

Już na wcześniejszej płycie było blado. W ubiegłym tygodniu poczytałem lament na internetach. Młoda dziewoja w płacz dała, że słucha nowych singli Metallica’y i jej nie …zachwyca! Że rozczarowanie. Że jak to? To jej ukochana Metallica, a zachwytu brak. Poczytałem te piękne wypracowanie i zachichotałem sobie myśląc sobie „oj dziecię drogie. Dziecko, gdybyś przeżyło tyle co ja”.

Dziś włączyłem sobie to nowe dzieło. I jak mnie łomotnęło. Ze 3 razy chyba krążek się streamingował! I jednak obstawiam na łomot, łomot tępy. Bolą, bolą zęby – jak to śpiewał Lombard drzewiej („śmierć dyskotece”).

Tyle o muzyce.

Ze świąt wróciłem bystro. PKP mnie woziło. I powiem tak – o ile do Białego było zacnie, to z potworem było słabo. Pierwsza klasa niby taka ładna, ale hmmm, niesmak pozostaje. Druga klasa wyglądała być fajniejsza. Ale byłem, poświętowałem. Wałówka zabrana.

Ale mimo lodówki pełnej jedzenia, pozwoliłem sobie na wizyty w sklepach. Na sam przód poszedł Lidl. Mieli promo. Sery franse i belżik (french + belgium) „drugi za 50%”. Kupiłem w ciemno dwa, intrygująco wyglądające. Truskawki też wyprzedawali. Za 4,98 złociszy. No skusiłem się. Ładne, czerwone, jędrne. I tak sobie pomyślałem, że stęskniłem się za tymi amerykańskimi smakołykami – strawberries coverd with chocolate.

Włożyłem wszystko do lodówki i tak sobie myślę co by tu zrobić z tymi dobrociami. Myślałem, że wywalę truskawki. Za każdym razem jak otwierałem lodówkę, to mi zgnilizną jakąś jechało. No pięknie. Truskawki z przeceny. Pewnie jakieś termninatorki! – tak myślałem. I naprawdę byłem bliski wywalenia owoców. Ale! Bo przecie jest zawsze jakieś ale. Pomyślałem znowu o tych strawberries covered with chocolate.

Truskawki wyjąłem, a smród został. No tak, francuskie sery! im bardziej śmierdzące, tym bardziej pyszne. Zasada stara jak świat.

Poleciałem do kolejnego sklepu. Nabyłem gorzką i białą czekoladę. Ostrzegam. Biała jest nieprzyjazna na obtaczanie w owocach! Unikać. Masakra wyszła. Ale gorzka w sam raz. Ładnie mi się roztopiła.

Wrzuciłem też winogrona w czekoladę. Wydaje mi się, że jak kiedyś w USA robiliśmy to, to najlepiej nam ananas wyszedł. I nie wiem czy nie banan. Ogólnie owoce, których myć nie trzeba.

A propos gotowania i kulinariów. I niewidzialnej ręki. I svinto, czyi zdechłej, szarej myszy.

Sąsiadki obok coś pichciły z 10 dni temu. Się nadymiło na klatce. Wietrzyły się pół dnia. Już nawet z tej empatii chciałem im mój pochłaniacz powietrza pożyczyć. Ale nie. Nie pożyczyłem.

Chatę chyba w końcu wywietrzyły. Ale gar stał do dziś na klatce. Pod oknem. 3 metry od drzwi. Świerzbiło mnie, żeby wziąć go do domu, wyszorować svinto i podstawić pod drzwiami. Ładny, lśniący, czyściutki. Taka „niewidzialna ręka” by była. Ale bałem się, że mnie kroki i hałas zdradzą.

Z garnka niestety nieładnie pachniało. Dziś podsunąłem nóżką pod drzwi sąsiadek. Może zapomniały o nim i może mają słaby wzrok i nie widzą co się dzieje 3 metry od drzwi – pomyślałem. I? alleluja! Praise the lord. Po pół godzinie garnek zniknął!!

I nawet nie zaczynajcie, żebym nie pisał o super serialu „28 days. Haunted” na Netflix. Horror, ale jaka komedia. To znaczy straszny, ale jaka baja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!