życie

naurzędowałem się

raz na jakiś czas w życiu każdego obywatela przychodzi ten czas – wizyta w urzędzie.

Popatrzyłem na moje oba dokumenty tożsamości – dowód i paszport i skonstatowałem, że czas ich ekspiracji niechybnie nadchodzi. Dowód we wrześniu, a paszport w listopadzie. Cóż, czasu co niemiara – można rzec. Ale! Bo zawsze jest jakieś ale. W maju odwiedzam Albanię. I potrzebują mój dokument w ważności przynajmniej trzymiesięcznej. Później też pewnie jakieś wyskoki za granicę się przytrafią, więc lepiej uniknąć niepotrzebnych kłótni na granicach. W sumie to i tak na lotnisku nikt nie patrzy na ważność dowodu osobistego.

Myślę też o Stanach, a tam paszport musi być ważny przez przynajmniej sześć miesięcy. No niefortunnie czas urlopowy się zbliża, więc postanowiłem nie odwlekać.

Zabawne jest to, że do mojego Urzędu Miasta Dzielnicy Mokotów jest w miarę nie po drodze. Bliżej mam Wilanów, a najszybciej Urząd Dzielnicy Ursynów. Jak to dobrze, że formalności można załatwiać gdzie bądź. Nie mam złych reminiscencji z tych miejsc. Pamiętam przemiłą panią, która mi na początku milenium od ręki wydała prawo jazdy międzynarodowe (ciekawy twór. I tak w Stanach chyba nikt tej książeczki nie kuma. Szczęśliwie później udawało się wynajmować wehikuły na polski dokument. Trzeba było tylko numer dokumentu odnaleźć, co nie zawsze było dla mnie takie proste, bo tam jest kilka numerków).

Także nadejszła ta chwila. Podskoczyłem raz dwa i co ja patrzę! Troszkę ludzi jest. Pani w informacji wyjaśniła gdzie i co z paszportem i wręczyła druk na dowód osobisty, bo akurat wyszedł z tych transparentnych ekspozytorów, co eksponowane są na stolikach przy krzesełkach dla petentów.

21 osób oczekujących na złożenie wniosku paszportowego. Hm, sporo – pomyślałem. W 2023 roku okazało się, że mamy postęp i nie trzeba już wniosku na paszport składać. Robi to urzędnik w naszej obecności, na naszą prośbę. Opłata „tylko” 140 zł. Dowód na szczęście za darmoszkę dają.

Jest kasa (z kolejką), jest też opłatomat.

Także wywiad zrobiony. Czas na produkcję zdjęcia. Kolega ma zakład foto na Wilanowie, więc pomyślałem, że dam mu zarobić. I może od razu w tamtejszym urzędzie załatwić sprawy? – błysnęła mi myśl. No niestety praca w pracy mi się troszkę paliła i nic nie wyszło z tego. Następnego dnia los sprawił, że akurat wylądowałem na Ursynowie. 9:40 rano. Wbijam! 41 osób oczekuje na złożenie wniosku o paszport. Grrrr.

Wniosek na dowód wypełniony. Fotki w liczbie 4 sztuk pani zrobiła w trymiga. 4 zdjęcia z serii „Poszukiwany” w takiej ładnej oprawce mi wręczono. Nawet był napis, że super wyglądam! No jaszka! Always!

Opłatomat zajęty przez petentkę. Lecę na drugą stronę holu do kasy. Grrr. Po kiego czorta ludzie wdają się w durne, błahe dyskusje z urzędnikami. Ale i tak byłem pierwszy w kolejce. Dwie kasy są czynne. Jedna obsługuje literkę F – czyli opłata za paszport. Drugie okienko – coś innego obsługuje. Jestem tylko ja w kolejce. Kobieta płacąca za nie paszport odchodzi, a panienka z okienka sobie wstaje i chodzi po swoim boksie. Grrr. Nie można mnie przywołać? Czy tylko jedno okienko jest F, a drugie ABCDEGHIJKLMNOPRS….???

Lecę na górę załatwić sprawę dowodu, bo wniosek na paszport to chyba wieczorem złożę. 36-taosoba obsługiwana. Czyli dopiero 5 załatwili. Ja mam numerek 71.

Urzędniczka wzięła ode mnie papier. Popodpisywała się nań. Jakieś numerki naniosła. Super fotkę z moją buźką nakleiła i stwierdziła, że powód mojej wizyty nie może być „zbliżający się koniec ważności dokumentu”, bo jest marzec i mam jeszcze … pół roku. Hmmm. Był 31 marca. Dowód ważny do 17 września. To jest zdecydowanie mniej niż pół roku. Przejąłem się tym faktem, ale pani podpowiedziała, żebym sprytnie wybrał opcję, że nie mam dokumentu biometrycznego. Oczywiście musiałem zaznaczyć nowy powód, a przy starym dać skreślenie i postawić parafkę.

Jeszcze 20 osób do okienka paszportowego. No to zaszedłem na stację metra po kawę i ciacho. Uwielbiam bajaderki. Ale te w formie kuli. Jem wszędzie i zawsze. Raz nawet robiliśmy z Ulą w Nju Dżerzej. No nie wyszły nam tak pysznie. Chyba za mało tych odpadków-śmieci mieliśmy. Ale zabawa przednia. Może w Waw zrobię? Mam jakieś herbatniki na pok(r)uszenie.

Co mnie zadziwia w naszych urzędach, to to, że my do końca tacy dwudziestopierwszowieczni nie jesteśmy. Niby Polska cyfrowa, a w urzędach nadal jakaś hybryda cyfrowo-analogowa. Na szczęście zaptaszkowałem we wniosku o dowód, że jakiś podpis cyfrowy składam na przyszłe działania. To może nie trzeba będzie iść osobiście.

Pani od paszportu wzięła fotkę, zeskanowała i … oddała. To po kiego czorta ten fotograf robi aż cztery sztuki. Czemu nie mogę sam se samojebki zrobić, wrzucić na swój profil zaufany, żeby urzędnik mógł pobrać? Ech. Chyba za dużo wymagam. U nas w Banku to już papierów nie drukujemy, bo wszystko na podpisie cyfrowym lata. Może w 2033 roku nowy dowód i paszport dron mi przyniesie, bez mojego wychodzenia z domu? Życzmy sobie tego.

Wniosek złożony 31 marca. Paszport ma być gotowy do 2 maja. Ale pani zdradziła, że szybciej będzie. Git! 2 godziny na Ursynowie i tak szybko zleciały. Wiadomix. Inteligentni ludzie się nie nudzą!

Podoba mi się ten Charlie Cunningham. Taka fajna spokojna płyta.

Maybe he’s sick and tired of this design
Something’s broken, goes to show
A sign of the times, our own demise
But maybe he knows somethin’ we don’t
Oh-oh, oh-oh

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!