• czerwony kapturek, czyli

    życie to jednak bajka. babciu, babciu, a czemu masz takie wielkie oczy? żeby Cię lepiej widzieć głupia pipo. Nie mów do mnie “głupia pipo”. Czerwony mam kapturek, czerwony mam kubraczek i spodnie też czerwone. Faktycznie jak głupia pipa się wystroiłam – kiedyś dowcip krążył o tym czerwonym stworku. Wczoraj powiedziałem do pana w warzywniaku pod blokiem, że ma wielkie jaja. No ledwo się mieszczą w tym sześciopaku tekturowym. Na szczęście Adam ma poczucie humoru. A najlepsze jest to, że mówiłem to całkiem serio i dopiero po jakiejś chwili dotarła do mnie dwuznaczność moich słów.  

  • o dziwota

    spotkało mnie dziś coś dziwnego. Razy dwa. Bo sytuacja dziwna i moja reakcja też wyjątkowa? Starzeję się znaczy. Robię ja ci zdjęcie i jakiś młodszy chłopiec się na mnie patrzy. Ja tam pstrykam jeszcze inne kadry – ogólnie rząd krzeseł. Widzę kątem oka, że chłopiec się ma ku mnie. A ja mam słuchawki na uszach. W końcu młodzieniec zachodzi mi drogę i macha do mnie. Konserwacja taka się nawiązuje: – przepraszam, czemu robił pan zdjęcie? – amfiteatr fotografowałem – oby? Bo wie pan, tam są dzieci Żeby chłopca uspokoić otwieram telefon i przeglądam zdjęcia i patrzę na to foto i rzeczę: – nie. Proszę się nie przejmować. Nic nie będzie widać…

  • nictam

    Dziwota jaka, że ten styczeń już minął. Szast-prast i już luty. Za chwilę pewnie i grudzień nadejdzie i koniec 2018 roku. Ale w międzyczasie coś się jeszcze ciekawego wydarzy i będzie o czym pisać. Na razie to się nie ma ochoty na bazgrolenie na blogu. 2017 lepszy pod tym względem był. Dziś jest chyba 399 dzień bez papierosa?! Jejks! 365 dni roku ubiegłym, plus 31 styczniowych dób, 3 w pamięci z lutego, to nie chce wyjść inaczej jak 400 bez jednego. Heh, nieźle. W Polsce w tym roku na razie jestem z niecałe 3 tygodnie. Niewiele. „Wszystko można usmażyć, gdy kuchnia pełna jarzyn“ jak ktoś skiedyś sparafrazował wielki hit „przyjaciółki“ pani prof.…