-
albania, po prostu albania
jestem taka gapa. Do gruzji się od lat wybieram i jakaś sójka jestem. Nie byłem. A wszyscy mówili kilka ładnych wiosen temu, że to jest ten czas. Później może być za późno. Także do albanii czmychnąłem w miarę szybko. Po dwóch latach brzdąkania o niej. W październiku nabyłem bilety, chyba w dobrej cenie (nie pamiętam już). Najpierw myślałem tak „oh, ta albania, to dopiero za pół roku”. Później było „eh ta albania, to za dwa miesiące”. A teraz? „Oj, ta albania! Jeszcze tylko kilka dni i powrót”. A się nie chce. Wylot mieliśmy z Malmo. Bo taniej i wygodniej. Na lotnisku pasażerowie wyglądali jak z … Albanii. I tu muszę…
-
nigdy nie latam w krótkich gatkach
właśnie skonstatowałem taką myśl. Właśnie zaczynamy podróż do Albanii. Z lotniska w Malmo. Maluteńki port, sklepików ze trzy. A dziś się okazało, że nawet piwa nie można kupić. Choć nazywanie tego piwem, to duże nadużycie, bo w sklepach sprzedają alkohol tylko do 3,5%. Jak się chce mocniejsze, to się idzie do sklepu monopolowego, państwowego. Upał nadszedł do Szwecji i cały weekend w krótkim biegałem. I tak się stroiłem do samolotu i pomyślałem, że trzeba długie nogawki przymierzyć. Nigdy nie latałem w krótkich. Podczas zarazy, latem 2021 stwierdziłem, lądując na Okęciu, wracając z Santorini, że to mój setny lot był. Mało? Dużo? Nie wiem. Ciekawe czy odbyłem już lot o długości…