-
wyginam śmiało ciało
I nie za bardzo mi to idzie. Ha! Ah, dygresyja! Byłem w Kopenhadze w ostatnią sobotę. To tylko chwilka od Malmo. Przez ten most się tylko trzeba przeprawić. Pociągiem. Choć Szwedy coś przebąkują o metrze jakimś. Zobaczymy. U nas tramwaj do Wilanowa budują już ponad rok. I powiem tak – bojkotuję! Moja noga w tym pojeździe nie postanie. Kopenhaga fajna. Polecam, jakby kto miał jakąś nadwyżkę wolnych środków. Bo drogawo jest. Poszliśmy na running sushi. Taka restauracja, w której jedzenie krąży na taśmach. Przybytek otwierali o 17.00, więc mieliśmy czas pozwiedzać stolicę Danii. Wyszukaliśmy w google kilka niewyszukanych, ale popularnych pubów/barów. I o zgrozo do żadnego nie weszliśmy. Okazuje się,…
-
dobranoc, to będzie bardzo dobra noc
hejsan! Dawnom nie pisał, bom jakiś taki pozbawiony weny był. Ale co słonko widziało? Sporo. Ale zacznijmy od końca. Od kilku wyborów mam zawsze taką naiwną nadzieję, że coś się zmieni, że *** już nie wygra. Słodkokwaśna zawsze mówił – co ty pierdolisz, *** wygra! (a trzeba wiedzieć, że Słodkokwaśna daleka od popierania *** jest. No kolega po prostu mocno stąpa po ziemi). Aha, używam 3 gwiazdek, bo jest cisza wyborcza i nie wiem, czy można agitować lub wręcz od-zachęcać. Tym razem jednak mam realną nadzieję, że coś się zmieni na lepsze. Że jeśli nawet *** wygra, to już rujnować kraju nie będą. Obejrzałem filmik 10 października z udziałem szefa…
-
shaker maker
nie wiem dlaczego akurat dziś przypomniała mi się pewna historia z shakerem. Straszną głupotę zrobiłem. Aż wstyd się przyznać. Stare czasy. Jeszcze przed Wielkim Remontem w 2014. Weekend mija pod znakiem robót. Dopiero gdzieś po 18 dotarłem na Sadybę. Zmęczony lechutko. I głodny. Wychodząc z biura zacząłem się zastanawiać, gdzie by tu przetrąć to i owo. Na pewno nie w centrum. Jakoś nie miałem ochoty na tłumy. Wskoczyłem do 180 i lecę na Sadybę. Pomyślałem o Fidze, takim bistro na dzielnicy u mnie. Ale skonstatowałem szybko, że 180 leci Powsińską, nie Sobieskiego. Także Figa odpada. A schaboszczaka robią całkiem całkiem. Hindus? Yaki Taki, czy jak się to nazywa? No też…
-
Jestem straumatyzowany
Z taką pewną nieśmiałością naszło mnie. A to wszystko spowodował deszcz, jedno zdjęcie, jeden owoc. Jak grzyby po deszczu te truskawki wyrosły. Pamiętam jak rok temu postanowiłem zrobić dżem. Po raz pierwszy w życiu dżem. Oczywiście na sam przód zatelefonowałem do ekspertki wszelkiej Kulinarii – mamusi. Wywiedziałem się wszystkiego. Przy okazji konwersowania z Wielkim Pe, kiedy to poinformowałem go o moim planie, nauczyłem się, że warto dorzucić kilka plasterków imbiru. – ale jak to imbiru? Przecie nie znajdę później – pytam wielce zadziwiony – znajdziesz – odpowiedział ze stoickim spokojem Wielki Pe! I cholera, znalazłem! Nie byłem zachwycony z moich dżemów. W sumie to jestem rzadko kontent. Krytyczny co do…
-
albania, po prostu albania
jestem taka gapa. Do gruzji się od lat wybieram i jakaś sójka jestem. Nie byłem. A wszyscy mówili kilka ładnych wiosen temu, że to jest ten czas. Później może być za późno. Także do albanii czmychnąłem w miarę szybko. Po dwóch latach brzdąkania o niej. W październiku nabyłem bilety, chyba w dobrej cenie (nie pamiętam już). Najpierw myślałem tak „oh, ta albania, to dopiero za pół roku”. Później było „eh ta albania, to za dwa miesiące”. A teraz? „Oj, ta albania! Jeszcze tylko kilka dni i powrót”. A się nie chce. Wylot mieliśmy z Malmo. Bo taniej i wygodniej. Na lotnisku pasażerowie wyglądali jak z … Albanii. I tu muszę…
-
nigdy nie latam w krótkich gatkach
właśnie skonstatowałem taką myśl. Właśnie zaczynamy podróż do Albanii. Z lotniska w Malmo. Maluteńki port, sklepików ze trzy. A dziś się okazało, że nawet piwa nie można kupić. Choć nazywanie tego piwem, to duże nadużycie, bo w sklepach sprzedają alkohol tylko do 3,5%. Jak się chce mocniejsze, to się idzie do sklepu monopolowego, państwowego. Upał nadszedł do Szwecji i cały weekend w krótkim biegałem. I tak się stroiłem do samolotu i pomyślałem, że trzeba długie nogawki przymierzyć. Nigdy nie latałem w krótkich. Podczas zarazy, latem 2021 stwierdziłem, lądując na Okęciu, wracając z Santorini, że to mój setny lot był. Mało? Dużo? Nie wiem. Ciekawe czy odbyłem już lot o długości…
-
nie mogę zrozumieć, jak …
…zachwyca, jeśli nie zachwyca. Jakieś Ferdydurke się zrobiłem dziś. Metallica dziś wydała swoje nowe dzieło. 72 seasons, czyli 4 pory roku, czyli 18 lat. Zanim to nastąpiło, to kwartet udostępnił 3 single. 4? Chyba 4. I tak jestem rozdarty. Czy to trzy akordy – darcie mordy, czy łomot tępy – bolą zęby? No jak ma zachwycać, skoro mnie nie zachwyca? Już na wcześniejszej płycie było blado. W ubiegłym tygodniu poczytałem lament na internetach. Młoda dziewoja w płacz dała, że słucha nowych singli Metallica’y i jej nie …zachwyca! Że rozczarowanie. Że jak to? To jej ukochana Metallica, a zachwytu brak. Poczytałem te piękne wypracowanie i zachichotałem sobie myśląc sobie „oj dziecię…
-
oszukać przeznaczenie
podobała mi się ta seria. I to bardzo. Widziałem chyba wszystkie części (pięć?). Jedynkę kilka razy. Później było już gorzej. Coraz gorzej. Ale widziałem. Dziś naskrobała do mnie dawno niesłyszana pani prof. ze szczecina. W jej radio nadawali horrorskop. Puścili w eter, że ryby dziś mają być rozmemłane. Szybko odpisałem, że nie zamierzam być rozmemłany. Ale na obiad planuję rybkę, to może ona będzie? – uważaj! Choroskob [sic!] nie kłamie – zakończyła uczona znajoma Wieczorem napisałem doń, że dzień ma się ku końcowi i jakoś nie rozmemłało mię. – dzień się jeszcze nie skończył – „złowróżnęła” koleżanka Daleki jestem od rozmemłania. W ogóle. Nie tylko w dni przepowiedni. Sprawdziłem nawet…
-
naurzędowałem się
raz na jakiś czas w życiu każdego obywatela przychodzi ten czas – wizyta w urzędzie. Popatrzyłem na moje oba dokumenty tożsamości – dowód i paszport i skonstatowałem, że czas ich ekspiracji niechybnie nadchodzi. Dowód we wrześniu, a paszport w listopadzie. Cóż, czasu co niemiara – można rzec. Ale! Bo zawsze jest jakieś ale. W maju odwiedzam Albanię. I potrzebują mój dokument w ważności przynajmniej trzymiesięcznej. Później też pewnie jakieś wyskoki za granicę się przytrafią, więc lepiej uniknąć niepotrzebnych kłótni na granicach. W sumie to i tak na lotnisku nikt nie patrzy na ważność dowodu osobistego. Myślę też o Stanach, a tam paszport musi być ważny przez przynajmniej sześć miesięcy. No…
-
sens życia według …
nie ma według. Po prostu chyba osiągnąłem sens życia. Ziścił się. Czas się chyba kłaść i odejść z tego padołu. Mission acomplished! Poszczę? Po(m)stuję? O szczęściu wiecznym, jaki mnie spotkał. O Pink Lady! Ale po kolei. Szwecja strasznie się podnieca Eurowizją. Przez 6 tygodni wybierają swojego reprezentanta. My, polacy, załatwiliśmy w TVPiS to rach-ciach, szast-prast. Jedzie Blanka. Obejrzałem jej występ na żywo. No może nie obejrzałem, bo się tego nie dało słuchać. Ale spojrzałem też na teledysk. I powiem tak. Dziewczę na żywo wypada koszmarnie, ale jest look, cycki na miejscu, nogi do ziemi, dupcia zgrabna. I takie jakieś przyśpiewki latynoskie. Toć to każdy euro-chłop się obejrzy i SMS wyśle,…