polak szwed dwa baranki
god morgon. Albo raczej god kväll, bo żem w Szwecyji jest. Wiecie jak to jest? „Oh, musisz wpaść do Szwecji na kogel mogel (oficjalnie chyba glöggmingel, ale ten szwedzki to śmiszny i straszny, to nie wiadomo co oni mówią). Jak kiedyś oglądałem horrora japońskiego, to cała groza znikała, jak zaczęli mówić. Ni czorta to konwenjowało z nastrojem straszności. Tylko, że ten japoński taki wnerwiający był. A szwedzki taki jakiś zabawny.
Na ten kogel mogel dostałem zaproszenie jakoś w sierpniu. No wiecie jak to jest, jak ktoś zaprasza z taaaakim wyprzedzeniem? Mówi się „no jaszka, wpadnę”. Ty zapominasz o sprawie, a Szwedy pamiętają. Ileż ja się nasłuchałem „kupiłeś bilet?” albo „bardzo fajnie by było jakbyś był”. No to w październiku kupiłem bilet na 11 grudnia, bo to niby wtedy piją tego grzańca. Wizzair lata w piątki tam i w niedzielę z potworem. No to sobie pomyślałem, że czemu nie? Raz się żyje. Poza tym zakładałem, że tego się nie pije cały czas, tylko to takie zmocz-mordkę-w-grzańcu-i-pij-wódkę-później będzie. A tu nie! To rytuał. Oni do tego podchodzą bardzo serio! A jak wiemy grzaniec to nie jest jakieś mlask i mniam. Słodki i ciepły ulepek.
Skandalicznym okazało się, że Wizzair zmienił rozkład lotów i w środy zaczął do Malmo zalatywać. Kilka szybkich maili do pana mojego w pracy i już praca zdalna ze Skandynawii. Da się!
Cała chata ozdobiona świecidełkami bożonarodzeniowymi. Spiżarka wypchana grzańcami i ciastkami. Wrócę grubszy.
Podbiłem pod robotę kumpla, bo akurat kończył i mógł podrzucić to tu, to tam i mi mówi, że coś mi pokaże. O mój boże! Jakiś większy freak niż moje Szwedy. Zażartowałem nawet na przyjeździe z Polski, że powinni sobie całą chatę oświecić. Popatrzyli na mnie, jak na wariata mówiąc coś o rachunku za prąd.
Ale ten freak to mistrz. WSZYSTKO było oświecone.
Jak się zatrzymaliśmy pod domem tego pana, to powiedziałem … dzieci proszę zakryć oczka … O KURWA!
Pan mnie tak zainspirował, że mawet się dałem wciągnąć w ten nastrój świąteczny i kupiłem sobie gwiazdkę w okno. A co? Bóg się rodzi, moc truchleje.
Malmo podoba mi się coraz bardziej. Odkrywam je łażąc na nogach (od tego są nogi, by łazić na nich. Tak kiedyś Kazik śpiewał).
Miasto jest czyste, grzeczne, ładne, takie od linijki. Choć dziś poleciał OPR do towarzystwa w autobusie. Darło ryja we trójkę przez telefon. Każde do swojego. Ten z mamusią, tamten do kogoś tam. Skończyła się awantura moim krótkim, ale stanowczym „shut up”. Już nawet Szwedy mówiły, że autobusami nie jeżdżą, bo hałas! Od dziś im się nie dziwię. Masakra. W Waw jest mega kultura w porównaniu z Malmo.
Także tak, jestem w Szwecyji i się zapoznaję z kulturą.
Aha, wczoraj się okazało, że ruszają w kraju obostrzenia. Ludzie w szoku. No bo jak to? Od początku pandemii Szwedzi mieli takie „recommendations”/sugestie/propozycję/uprzejmie prosimy:
– maseczka na lotnisku
– nie gromadzimy się powyżej 8 osób. Albo 5. Moje Szwedy już nie pamiętają
A tu od wczoraj rząd zarekomendował, albo wręcz nakazał, maskę na twarz w autobusach i na lotnisku. SZOK! Ponoć dziennikarze chodzili po mieście i robili wywiady z ludźmi pytając co oni na to, jak się z tym czują.
I faktycznie coś jest na rzeczy, bo to mój czwarty raz od sierpnia i po raz pierwszy, nawet bardzo atrakcyjna pani Szwedka, na lotnisku w Sturup poprosiła mnie o zdjęcie … maseczki i pokazania jej … mojego dokumentu tożsamości. How sexy!
W autobusach, tak jak w Polsce, ludzie mają głęboko w poważaniu obostrzenia/rekomendacje. Jestem rodzynkiem. 95% ludzi jest bez maski. Ja już przestałem się z ludźmi w Polsce awanturować o brak maseczki i dystansu. Bo szkoda zdrowia i nerwów. Szwedy też mają to najwyraźniej w nosie. Polak – Szwed, dwa baranki. Mee i bee.
Tak się wkręciłem w te Skandynawię, że poprosiłem Wielkiego Pe, żeby mi pożyczył wszystko co ma Camilii Lackberg. Przemko wpada na jakieś roboty w przyszłym tygodniu oraz na jakieś lapienie pierogów. To wtedy go wykorzystam. Będzie czytane. Ponoć jego córka ma tego Henrego Mannkela. Hm, coś czuję, że i od córki książki się wycyganię. Będzie czytane!
I cóż, że ze Szwecji!