• nawiedzony dom

    a nawet i dwa. Nie pisałem tego nigdy, ale mam wrażenie, że duch pierwszej właścicielki mieszka ze mną. Czuję jej obecność czasem. Na szczęście dobra to mara. Kupiłem mieszkanie od wnuczka pewnej pani. I on mi powiedział, że to mieszkanie jego babci. No to chyba musiała umrzeć w tym mieszkaniu, c’nie? Ale on mi tego nigdy nie powiedział. Poza tym, hmmm, on jest młodszy ode mnie o rok, a kupiłem chatę 19 lat temu. To jeszcze jedna moja babcia żyła. Czyli w sumie jego też mogła. Może zabrali ją rodzice do siebie? A wnuczek się wprowadził? Nie wiem. Wolę wszystkim opowiadać, że ta pani tu zmarła i ja czuję jej…

  • i cóż, że ze szwecji

      Muzykę szwedzką lubię. Od dosyć dawna. Zawsze wydawała mi się taka … skandynawska. Jakoś za norweskimi i duńskimi szlagierami nie przepadałem. Najbardziej lubiłem Roxette. Później doszedł Kent. Inni też się przewijali przez moje muzyczne fascynacje. Kent już pewnikiem nie zagra razem, więc nie ma co marzyć. The Hives widziałem w ubiegłym roku – hałaśliwe i energetyczne chłopaki. The Cardigans zauważyłem w takiej głupiutkiej pioseneczce Carnival. Głupiutkiej, ale bardzo urokliwej. Później było gorzej, bo przeboju filmowego do Romeo i Julii nie mogłem znieść. Pamiętam, jak witaliśmy 1999 rok w Żegiestowie. Często przesiadywaliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy MTV. Polowaliśmy na Mariah Carey i jej słodki przebój „Sweetheart”. I wtedy często prezentowany był…