życie

kraczka dziwaczka

Loren Kramar wydał płytę.

Niestety wykrakałem wczoraj. To moja przemiła pani sąsiadka Zofia przeszła na drugą stronę. To o niej ta klepsydra. Oj. Wielka szkoda. No pisałem, że kilka dni temu widziałem ją na chodzie, a 25 maja takie nieszczęście. Na Powązkach ma grób rodzinny.

I o mało co, a nie wykrakałby swojego obrządku przejścia na tamten świat. Wczoraj opisałem hipotetyczny scenariusz, jak należy mnie pożegnać. A dziś o mało co … Och, do teraz nie mogę dojść do siebie… (przymrużenie oczka).

Dziś rano, przed robotą, postanowiłem, że kroki porobię. Kilka tylko, ze 4 tysiące, żeby było na zaś. Przecie całą sobotę w aucie spędzam. Oczywiście z kroków nici. Bo zachciało mi się pozmywać naczynia! I pech chciał, że jak chowałem pudełko plastikowe, w którym trzymałem kolendrę mrożoną, to mi taki mały nożyk od sera spadł. I to tak niefortunnie, że ostrzem w stopę! Grrrr. No może to nie żadne ostrze, ale z pewnej wysokości wszystko może być śmiertelne. A nie mógł nożyk drugą stroną? W Radio 357 pan doktór Rożek kiedyś odpowiedział na pytanie „dlaczego chleb posmarowany masłem zawsze spada masłem do dołu?”. Odpowiedział psychologicznie i filozoficznie, że nie. Nie zawsze i nie częściej. Prawdopodobieństwo jest równe. Po prostu my zapamiętujemy spadnięcie masłem do dołu bardziej. Bo wtedy nas to bardziej irytuje. To dlaczego ten cholerny nożyk od sera spadł ostrzem w dół? Na szczęście tępym ostrzem. Pan chirurg nawet pochwalił wieczorem, że piękne cięcie.

Przycisnąłem szybko ranę piętą i odczekałem chwilę. Poszedłem przemyć. Zakleiłem czym się dało. Mam jeszcze artykuły opatrunkowe po zabiegach chirurgicznych wcześniejszych. Także zdezynfekowany i zaciśnięty pojechałem do Luxmedu. Było przed 10 rano. Pani powiedziała, że na 11.40 może mnie umówić. Długa historia krótko – nie mogłem się umówić, bom pracował i jeździłem dziś jak głupi po regionie mazowieckim. 200 km przejechane. Na domiar złego, w Wołominie jakiś bachor mi na stopę nadepnął. Na TĘ stopę!

Także pani w recepcji poinformowała, że mogę pojechać później do szpitala św. Barbary przy ul. Nicniemówiącejmi. Jak zapytałem, gdzie to, to powiedziała, że na Moko. Także ok. Po robocie wrzuciłem adres w mapy i okazało się, że to koło Starego Domu. Pojechałem więc. Budynek kojarzyłem. Byłem tu już kiedyś. Pani w recepcji pytała się, czy pierwszy raz tu jestem, czy byłem, bo nie wie, czy mi kartę zakładać. Powiedziałem, że kojarzę to miejsce, że byłem, ale kompletnie nie pamiętam z czym. Może na głowę? – zażartowałem (?). na szczęście byłem drugi w kolejce. Ufff. Także w mniej niż godzinę się uwinąłem. Zastrzyka na tężca nie brałem, bo lubię ryzyko. Żarcik, nie brałem, bo w sumie sterylnie było. Nożyk nieużywany, umyty. A rana była czyszczona.

Także siedzę teraz ze szwami i czekam 10 dni na zdjęcie. Palcami w sumie ruszam. Będzie ok. A miałem nie jechać w ogóle. Blizny ponoć urody mężczyźnie dodają. Don’t hate me because i’m beautiful – jak powiedział kiedyś Johnny Bravo.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!