piekło zamarza
a kiedyś tak The Eagles nazwali swoją płytę. Po 14 latach ciszy wydali album koncertowy. A jak się pytali wcześniej Dona Henleya, czy zespół zagra jeszcze, to odpowiedź padła szybka i jasna – jak piekło zamarznie.Glenn Frey bardziej merkantylny był, ale również nie zakładał powrotu ( “I just rule out the possibility of putting the Eagles back together for a Lost Youth and Greed tour.”). No I piekło zamarzło. Panowie wrócili i nagrali kilka płyt – tę koncertową, jedną studyjną i coś tam kompilacyjnego.
Piekło zamarzło, bo dziś tramwaj do Wilanowa ruszył. Ja od razu stwierdziłem, że moja noga w nim nie postanie, ale chyba się muszę przeprosić, bo okazało się, że autobusy „pięćsetki” finalnie zlikwidują. Także nie będzie jak dojechać do centrym. Tylko ten cholerny tramwaj zostaje. A inwestycja miała trwać półtora roku. Cały burdel ruszył pod koniec sierpnia 2022 roku. Dwa miesiące temu usłyszałem, że wszystko potrwa dwa lata, ale 8 tygodni obsuwy jest. Czyli akurat na koniec października debiut tramwaju wypadł. Pan od Państwo z Europy na K twierdził, że jak mówią, że półtora roku, to to potrwa 3 lata. No i też ma rację, bo odnoga na Bonifacego (na szczęście w stronę Stegien, nie Sadyby) ruszy latem 2025 roku. A tak w ogóle, to nadal jest burdel i drogi są zwężone. Mnie najbardziej Budimex irytował tym (delikatnie mówiąc), że kompletny był chaos dla pieszych. Strzałki mówiły co innego, a życie co innego. Szło się na robotę, komunikat „do przejścia” zakończony był kierunkiem prosto. I po kilkunastu krokach … koniec mapy – barierka. Wracało się do karteczki z informacją, szło się w drugim kierunku, a tam znak drogowy „nie ma przejścia dla ludzi”. Grrrr. No nic. Tramwaj już jest. Także bliżej niż dalej do przywrócenia ładu.
No i piekło zamarzło, bo Kent się reaktywował! Ju-hu! Poznałem ten band pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. A pan w radio katował i po szwedzku, i po angielsku, bo zespół szykował się na podbój Europy. No coś tam się udało, ale Abba to nie była. I nawet nie Roxette. Ale muzyka została. W 2016 panowie powiedzieli dosyć. Już nawet nie myślałem o nich w kategorii marzeń, tylko raczej cudu. Joakim Berg solowo był aktywny, ale o Kent nie było mowy. No i w połowie października dostałem pytanie ze Szwecji – do you like Kent?
I się zaczęło. Ekstaza, szok, niedowierzanie. Panowie w altruistycznym odruchu postanowili zaprezentować się publiczności młodej, która nie miała szans poznać zespołu w latach ich aktywności. Ja to nazywam „piniondze się skończyli”. Byłem i podekscytowany, i … przekonany, że nic z tego nie będzie. Wiedziałem, że ludzie rzucą się 26 października o 12.00 na bilety. Ale to co się wydarzyło przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Po 25 minutach czekania w kolejce, udało mi się mieć możliwość kupienia biletu. Nie tam i nie wtedy, kiedy ja chcę, tylko wtedy, kiedy są bilety jeszcze dostępne. Koncerty się sprzedawały piorunem – 21, 22 i 23 marca. My chcieliśmy na sobotę, ale okazało się, że przerzuciło mnie na niedzielę. Wszystko wcześniej było wyprzedane. Nie wiem nawet w jakim miejscu są te bilety. Brałem co dawali. W międzyczasie okazało się, że czwarty termin zespół ogłosił. Poszło raz-dwa. Skończyło się na 6 koncertach – wszystko wyprzedane! I tak, w marcu 2025 roku będę mógł powiedzieć, że kolejne marzenie się spełnia. A w życiu najważniejsze jest być szczęśliwym. A ja to realizuję poprzez stawianie i osiąganie sobie celów. Małych, dużych celów. Realnych i nierealnych celów. I się tak to raz spełnia, raz nie. Jak się uda, to szczęście, a jak nie, to idę dalej, stawiam nowe cele.