muzyka,  życie

Jewro Banga Banga

Od momentu przyznania Polsce współorganizacji Euro 2012 twierdziłem, że nam to odbiorą, bo zblamujemy się naszą bezradnością organizatorską. Ale jakoś się ogarnęli(śmy) i jakoś to się rozpoczęło.

Strefa kibica w centrum miasta wymagała wstrzymania dotacji na kulturę oraz zablokowania głównej ulicy miasta. Jakoś dochodzę do pracy. Miasto nawet przysłowiowo i w przenośni trawę na zielono pomalowało. Euro-sraczka ogarnęła władzę. Postaw się, a zastaw się. Przypomina mi się scena z filmu „Wyjście awaryjne”, w którym naczelnikiem gminy była Bożena Dykiel. (…) to się płot postawi – tak powiedziała aktywowi miasteczka, jak robili oględziny miasta przed wizytą jeszcze wyższej władzy, patrząc na jakąś ruderę przy drodze, którą wstyd oczywiście władzy jeszcze wyższej było pokazać. I u nas było jakoś podobnie, mam wrażenie. Fajnie, że coś miasto zrobiło, przygotowało ale czemu tylko na jeden strzał? Nie może być tak fajnie zawsze?

W piątek już w południe zaczęła strefa kibica przyjmować chętnych. Tłum, wrzask, baranizm.

Mecz obejrzałem u znajomych. Większą część na balkonie z zimnym bro i fajką w ręku. Nawet wyrównującego gola przegapiliśmy, bo coś na jutjubie oglądaliśmy. Kolega się emocjonował, a my jakoś nie. Trio z Dortmundu grało i każdy liczył, że cudów dokona. Ja zakładałem przed piątkiem porażkę w każdym meczu ale tak jakoś oddałem się atmosferze, że stwierdziłem, że 4-1 wygrają nasi.

Tę grecką komedię, a właściwie tragedię skomentuję wylewnie, aczkolwiek krótko – ha ha ha ha ha. Drzewiej to my mielim reprezentacyję! A teraz? Znam może ze dwa nazwiska. No i nasz trener wystrojony jak nigdy – w dres! Brawo panie Smuda.

A mówią, że przegraliśmy, tzn. zremisowaliśmy, tzn. nie wygraliśmy:

1 bo trawa była za zielona

2 bo za duszno

3 bo za parno

4 bo za gorąco

5 bo klimat bardziej grecki niźli polski

6 bo nie umiemy grać w przewadze

7 bo zespół za młody i niezgrany

8 bo coś tam jeszcze

No samobója sobie strzeliliśmy tymi warunkami na stadionie. Było dach zaciągać?

 

Kończę o Jewro, tak szybko, jak szybko nasi skończą przygodę z tym turniejem. TVP w ciągu niespełna 15 godzin od rozpoczęcia turnieju pokazała już dwa razy powtórkę meczu roztwarcia. Po co?

Urzekli mnie Polacy-kibice. Wzruszyłem się i taki dumny byłem wracając. Taki patriotyzm. Wszędzie można było zobaczyć i usłyszeć stado biało-czerwonych baranów, drących się pijackim, czyli typowo polskim akcentem, „Polska, biało-czerwoni!”

Dziś wsiadłem na rowerek i pognałem na zdjęcia miasta. Takie kółeczko 22-kilometrowe zrobiłem. Ludzi pod tym stadionem troszkę było. Każdy chciał zobaczyć, dotknąć. No żyje miasto tym wydarzeniem.

Fajnie, że coś nad Wisłą zaczęło się dziać. Jakieś ogródki piwne, o przepraszam, teraz to się nazywa fancampy, nie mylić z polskimi obozami śmierdzi (celowo tak napisałem. Mam nadzieję, że fonetycznie brzmi to tak, jak powinno. Co będę pisał “śmierci” i ktoś mi coś zarzuci jeszcze), jak ostatnio powiedział pierwszy murzyn pewnego kraju. Już po napisaniu tego ubolewam nad takim określeniem, ale chyba go nie przeproszę. Po prostu poubolewam nad mym lapsusem językowym. I oprócz tych fancampów otworzyli drugą plażę. Dziwię się, że to nie działa u nas. A jeszcze kilka lat temu były ze dwie, czy trzy beach kluby, do których się latem czasem chodziło. Mam nadzieję, że miejsca towarzyskie zostaną  po zawodach. Wisła ta nasza jakaś zapuszczona, więc przydałoby się jej trochę życia.

Zauważam, że jestem uważnie podzielny. To znaczy mam podzielna uwagę. Nowa Patti banga banga mi w uszach, Masza w Paryżu dobija już chyba mokrą Włoszkę w finale żeńskim French Open, i wpisik się tworzy. A przy okazji myślę sobie o czymś fajnym.

Polska, biało-zieloni!

Żeby nie było niedomówień – trzymam kciuki za biało-czerwonych. Biała flaga i czerwony krzyż nań.

 

Co do Patti Smith i jej nowej płyty Banga. Nie mogę jej dorwać. Trzy razy byłem zań w empiku i w końcu pomogłem sobie torrentem. Gra mi tu teraz. Wczoraj, podczas drugiego podejścia do zakupu Bangi, znalazłem na półce sklepowej intrygująca okładkę. Mirel Wagner.

Piszą o niej tak:

Fenomenalna autorka piosenek MIREL WAGNER debiutuje komentowanym na całym świecie albumem.
Powaga i poetyckość COHENA i CAVE’A, mroczna bluesowa pasja i elegancja BILLIE HOLIDAY czy Beth Gibbons z PORTISHEAD. Miłośnicy ambitnej autorskiej piosenki nie mogą przegapić debiutu płytowego jednego z najciekawszych nowych kobiecych głosów – MIREL WAGNER. Pochodząca z Etopii, a mieszkająca w fińskim Espoo ciemnoskóra MIREL WAGNER podbiła serca zwolenników bardzo różnych muzycznych stylistyk. W jej porażających surowym pięknem piosenkach słychać tradycje bluesa z Delty i jazz z zadymionych knajp Haarlemu, ale też zmysłowy soul i echa trip-hopowych wojaży PORTISHEAD. Wychwalają ją zarówno media alternatywne jak i miłośnicy jazzu, jej głosem zachwycają się muzycy SONIC YOUTH, zaś do współpracy zapraszają deathmetalowcy z Ghost Brigade. Niezwykła mieszanka kulturowa, którą reprezentuje artystka, znajduje swoje ujście w intymnych i przejmujących aranżach na głos i gitarę akustyczną.

Myślę WOW, biorę! To jest coś co lubię. Ale podkusiło mnie odsłuchać. Nie mieli jej niestety wczytanej w system, więc nie było możliwości. Ale paniusie nadal szukały płyty Patti, bo system pokazywał, ze mają gdzieś 5 sztuk. To zapytałem więc, czy da się tej Mirel posłuchać jednak. Dało się na dziale klasycznej muzyki.

Jessu, jakie szczęście! muzyka faktycznie ciekawa i już miałem wziąć. Ale! Doczekiwałem do wokalu w każdej pieśni. Jessu, jakie szczęście, jaki ja spryciula. Płyta kompletnie nagrana dla nikogo. Myślę, że to jest płyta, na którą nikt nie czekał. Cave i inni wymienieni w recenzji powinni nakopać wszystkim tym, którzy stworzyli ten przerysowany opis.

Taki to mój komentarz tej „fenomenalnej” płyty w Polsce. Ale fakt, debiutu nie przegapiłem.

W After the Gold Rush dzieci jakieś śpiewają z babcią Patti! Jejks! Cover Neila Younga!

Look at Mother Nature on the run in the 21st century. Jakaś kołysanka pani babci wyszła. Nie szkodzi, że troszkę tekst zmieniła. Neil Young śpiewa w oryginale „… in the nineteen seventies”.

 

Thom York też to skowerował! I K. D. Lang, i The Flaming Lips, i Natalie Merchant, i Dolly Parton, i Emmy Lou Harris, i Tori Amos, i i Neil Finn. Hmmm

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!