życie

wieża radości, wieża …

… strachu

 

Lubię te moje haj-faj. Małe zgrabne, miło życie umila. Pięknie i donośnie gra. Dziękuję szalenie panie z Europy na K. za sugestię. Dobry wybór. Jedyny minusik, to strasznie wolne włączanie się.

Dziś mnie wieża postanowiła wystraszyć.

Ale zaczęło się to wszystko od naigrywania się z horrorów. Najpierw próbowałem patrzeć na LIVED albo DEVIL (nie pamiętam dokładnie, bo od tyłu było albo DEVIL, albo LIVED). O maryjo! Co za dramat. Wszystkie straszności działy się w windzie podczas gaśnięcia światła. Stoją ludzie, cyk, gaśnie światło, wrzask, pyk, nastaje jasność i leży. Cały we krwi, rozharatany, poźgany. Reszta towarzyszy drze się. Łapka w dół.

Od wczoraj zabrałem się za serial o nazwie „Straszny dwór w Bly” (również nie pamiętam tytułu). Strasznie nudny, strasznie niestraszny, strasznie się wlecze akcja. Na dodatek z akcentem brytyjskim mówią (ale to akurat nie aż takie straszne). Po dwóch odcinkach porzuciłem. Muszę wejść, dać łapkę w dół i odhaczyć z mojej listy. Brrr.

Poszedłem wczoraj spać wcześnie. Pół godziny przed godziną duchów. I śpię. Śpi mi się nawet nie najgorzej. Nagle słyszę coś. Otwieram oczy i nasłuchuję. Ok, wieża się wyłączyła z prądu i lekko hałasuje. Ale do sprzętu jest podpięty telefon i niestety daje sygnały dźwiękowe i świetlne, że przestaje się ładować. Piekarnik sygnalizuje zresetowanie zegarka. Blin!

No dobra, nie ma światła – stwierdzam i próbuję zasnąć.

Po kilku króciutkich chwilach słyszę, że światło wraca.

Światło! Nosisz je w sobie.

Światło! Nie zgaśnie choćbyś chciał

 

Nie wiem czemu przypomniał mi się pierwszy dorosły przebój Kukulii Natalskiej.

Jak się wszystko włącza, to wieża sygnalizuje głośniej swoją inicjalizację, a telefon to już wariuje. Nie kumam tego Samsunga. Jak ktoś mnie o coś prosi, żeby w tym telefonie zrobić (np. wysłać wizytówkę), to jak dziecko we mgle jestem. iPhone jakiś prostszy i bardziej intuicyjny. Ale to tylko moje zdanie.

No dobra, światełka pogasły, dźwięki ustały i …

tak jeszcze z 5 razy w ciągu krótkiego czasu.

Wstałem o 5.14 czasu warszawskiego! Nie powiem w jakim stanie. Bo niewyspany to za mało powiedziane.

Okazało się, że ruter się zresetował i zaczęło się odszukiwanie ustawień, haseł i tak dalej. Na szczęście poradziłem sobie i znowu mam łaj-faj w domu.

Loguję się do pracy. Bateria w telefonie 0%. Skrrrrt

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!