życie

… że pękają oczy

Wczoraj mnie zabolały oczy.

Jeździłem sobie popołudniu po południu Warszawy i okolic. Już jakiś czas temu korciło mnie, żeby zahaczyć o Auchan Piaseczno. 10 lipca 2000 roku zaczęła się tam moja (krótka) kariera managerska. Fajny to był czas, dobrze wspominam. Wtedy w Polsce były tylko 4 hale: Piaseczno, Warszawa Modlińska, Gdańsk, Sosnowiec. W grudniu 2000 roku otwierały się kolejne 4, w tym Białystok. Taka to była francuska ekspansja. A chwilę później kolejnych 8 hal. Teraz to tych sklepów jest ze 40 i sam nie wiem, gdzie się to mieści.

Auchan Piaseczno AD 2000 wyglądał jak wielka puszka. Dopiero później architekci postanowili odchudzić te blaszaki, dodając witryny lub przeszklone wejścia. Poznałem nawet kiedyś jednego Architekta, także miałem info z pierwszej ręki. Praca w puszce była fajna, bo pierwsza, bo ja byłem młody i pełen animuszu, werwy i ochoty. Do tej pory doceniam ten czas i to doświadczenie. Kiedyś w pracy w nocy widziałem, jak jakiś kotek szarpał tackę z mięsem. Rano poinformowałem przejęty managera mięsa o tym fakcie. Ten wziął tackę mówiąc – przepakuje się.

Główny miejscem posiłków był Flunch, na którego ja mówiłem Fucking Lunch (F-Lunch). Jedzenie nie lepsze od Syfexo, ale o porcjach tak samo małych. Także lancze były takie, co … kot napłakał.

Stażowaliśmy się do końca września 2000 roku. Część ekipy spędziła w Warszawie około roku. Ja tylko 3 miesiące. To był dobry czas. Hotel Vera przy ul. Bitwy Warszawskiej. Niestety później nastąpiło cięcie kosztów i wylądowaliśmy w Hotelu Feniks przy ul. Grochowskiej (o ile pamięć nie myli. Feliks?). Pamiętam, że jak się wracało z pracy na Grochów, to się przejeżdżało koło Stegien i Sadyby. Ale wtedy nie było jeszcze ani trasy, ani mostu Siekierkowskiego. Jakoś puściej na Dolince Służewieckiej było. Takie to były dobre czasy.

Także wczoraj zajechałem na rekonesans. Myślałem, że spotkam Ewę, która tak naprawdę załatwiła mi tę robotę w Auchan. Po prostu kazała mi wysłać CV i szepnęła dobre słowo temu i owemu. Rozmowę miałem z szefową Ewy – Polką Anią, z moim przyszłym szefem – Jean’em Froncois’em i z dyrektorem sklepu Pawłem. Kręcił nosem, kręcił. Nie dziwię się w sumie. Co ja mogłem mu dać, tydzień po obronie dyplomu? Paweł zapytał mnie – czym jest handel? Coś tam mądrego wydukałem. Oczywiście, książkowo mądrego. Paweł zmarszczył brew i kiwa głową.

– wie pan co. Zatrudni mnie pan na 3 miesiące. I ja panu powiem po okresie próbnym czym jest handel – zaryzykowałem stwierdzenie.

Przyszły pan się zdziwił, lekko uśmiechnął i rzekł:

– ok. Dzięki temu, że Ania i Jean dali panu dobrą rekomendację, to zatrudnię pana. Ale za 3 miesiące odbędziemy tę rozmowę.

Oczywiście rozmowy z Pawłem toczyły się co dzień. Ale to było dobry czas. Uczyłem się. A jak nie wiedziałem, to pytałem.

No i wczoraj ze łzami w oczach zajeżdżam na parking. Ładną estakadę zrobili. Teraz wjazd i wyjazd o wiele prostszy i szybszy. Kiedyś to była walka. Ale przez to zniknął chyba parking dla pracowników. Oj pilnowali tego w 2000 r. Nie można było parkować aut na parkingu dla klientów. Nie można!

Puszka wygląda tak dalej obskurnie jak wyglądała 20 lat temu. Mojego działu z muzyką i książkami już nie ma tam, gdzie był. W ogóle muzyki już nie ma. Książki przenieśli obok. Jak wyjeżdżaliśmy do Białego, to Piaseczno się właśnie rozrastało i swego czasu była to największa hala w Polsce. Później otworzyli dwupoziomowe Auchan Wola, ale to się chyba nie sprawdziło.

Także wczoraj zabolały mnie oczy od widoku puszki. Ale uśmiechałem się. Dobre wspomnienia wróciły.

 

Wieczorkiem podszedłem do Roberta z restauracji Segment na piwko. A ten mi mówi, że taką pyszną pizzę na lunch zaproponowali. Zamiast sosu pomidorowego – taka pasta z awokado.

– oj, nie. Jadłem o 18.00

– ale mówię ci, pyszna jest. Nie zjesz?

– nie, no weź. Jadłem. Piwo poproszę w szklance

– to co robić?

– no tak. Się jeszcze pytasz

I pizza była ciekawa. Ostra kiełbaska, pomidor i ta maź z awokado. Taki malutki mlask. Mlaszczek.

Na podwórku siedziała panna o mega irytującym głosie. Aż się musiałem schować do środka.

O 20.18 właściciel mówi, że Legia gra. Oczywiście temat ten mnie mało interesuje, ale z braku laku, dobra smoła. Poszliśmy na pięterko i … niestety oglądaliśmy. A jeśli chodzi o polską piłkę klubową, to wszyscy wiemy, że na to nie da się patrzeć. Dałem radę do 60. minuty. Oczy mnie bolały co chwilę. Co za nieporadność. Gra na poziomi chłopców z orlika. Akcje nieskładne. Nikt prawie nie gra z pierwszej piłki. Najciekawiej wyglądał różowy kostium bramkarza Legii Artura Boruca. Na szczęście dwie bramki Legii udało się wcisnąć. Drużyna z Kosowa chyba na naszej połowie była ze dwa razy w pierwszej połowie. W drugiej już śmielej zaczęli atakować. Ale wciąż to był poziom „ojej! Moje oczy! Moje oczy!”.

 

Wczoraj też moje oczy ucieszyły się!

Niech pan je koninę – powiedziała w 2006 roku pani doktór wręczając mi piramidę żywieniową. Wtedy po raz pierwszy zrobiłem sobie badanie poziomu cholesterolu. Wtedy zaczęła się, jak mi się wówczas wydawało, nierówna walka z tym cholerstwem. Później doszły trójglicerydy.

Pamiętam to spotkanie z panią doktór.

– ile pan ma lat? – pyta

– 30 – odpowiadam szybko. Kurwa, 30 – mówię już do siebie w myślach.

Ale to był jedyny raz, kiedy wydało mi się, że już taki stary jestem. A jak wiem, dziś mam 29.

I tak walczyłem z tym cholesterolem. Bitwy przegrywane co pół roku. Doktorstwo proponowało mi tabletki nie raz. Ale ja wzbraniałem się. Nie chciałem żadnych medykamentów.

Półtora roku temu pan doktór zaproponował mi dietę niskotłuszczową. No cóż, coś tam sobie odtłuściłem, ale z pizzy nie dałem rady zrezygnować. Od ponad 2 lat mięso jem raz albo dwa razy w tygodniu.

Wczoraj zrobiłem lipidogram i na własne oczy nie uwierzyłem! Cholesterol spadł! Jest w normie. Dobry cholesterol jest wyższy niż minimum. No mógłbym jeszcze nad złym popracować, ale jest też ok. No i trójglicerydy mi spadły. Oczy się cieszyły, jak patrzyły na wyniki. Dlatego też poszedłem na piwo i skusiłem się na tę pizzę. Życie jest piękne!

 

Jadę do Białego dziś. Muszę zobaczyć ten dworzec. Bo ponoć znowu w remoncie. 20 lat remontu, 10 lat użytkowania i znowu remont?

Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy, oczy, oczy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!