hasztag moja flaszka
Jakie jest zdrobnienie od wyrazu „flaga”? Flaszka? Flażka?
Trzeba chyba by zapytać kogoś dobrego z geografii. Bo gdzie uczyli o państwach i flagach?
2 maja – DFRP – Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej.
O mało co, a bym zginął przed sekundą! We własnym domu!
Blender mnie mógł załatwić. Miksuję zupę i nie spojrzałem, że coś odwrotnie takie coś plastikowe, co dziurkę w pokrywie zatyka jest wsadzone. Jak nie pizgnie! Jak nie pryśnie! Przytomnie piorunem wyciągnąłem wtyczkę. Te 4 lata w mat-fizie nie poszły jednak na marne. Cóż, zupę musiałem wylać, bo się trochę plastikowego zblendowało. A jak wiemy plastik nie jest w mojej diecie mile widziany.
A propos 2 maja. W radio propagują, żeby zdjęcie z flaszką zrobić i wrzucić na FB lub IG z hasztagiem „mojaflaga”. Hm, nie, dziękuję. Chyba kiedyś wrzucałem. Ze 2 albo 3 lata temu.
Społeczeństwo ma chyba dosyć zarazy i mówi w ciemno SPRAWDZAM. Na ulicach życie i ruch. Wydaje mi się, że to dobrze, o ile zachowujemy się odpowiedzialnie. Nie kichamy na siebie, nie kaszlemy i nie plujemy. Także żyć będziemy.
Ostatnio i ja do ludzi wyszedłem. A właściwie ludzie do mnie wyszli, bo ja nie za bardzo wiedziałem, czy można. Kolega z pracy wrzucił mi fotkę dania, które zamierza przygotować i zjeść z szanowną małżonką. Powiedziałem mu chyba, że „mniam” lub „mlask”. I kolega powiedział, żeby wpadać na boczek. Wcześniej ja im chleb zawiozłem. Pomyślałem, że podjadę i kolega przez balkon poda dań i sobie wrócę do domu i tam zjem. A kolega mnie do środka zaprasza. Cała misa boczku! Pyszka. Palcy lizać! Prawie wszystko bym zjadł, ale chciałem coś żonie zostawić.
Ten przepis to jeden z pierwszych, który ze Słodkokwaśną zrobiliśmy na jego blog w 2010 lub 2009. I raz czy dwa przedstawiłem to danie koledze i jemu się też spodobało i on teraz sobie sam robi karmiąc swoją rodzinę.
Także jem boczek i myślę sobie, że jednak czas odstawić mąkę, bo to samo zło w sumie. A co dzień ja coś piekę! Basta!
Zadziwiłem się tak w ogóle, że kumpel takie rzeczy je, skoro od dawna jest na diecie i zrzuca kilogramy. Keto – rzucił tajemniczo. W domu przejrzałem co to za cudo. I już mi się podoba! Boczek, boczek i jeszcze raz boczek. Ziemniak też może być. Unikać mąki, bananów i płatków owsianych. Hmm, ja od kilku lat na dzień dobry – jogurt, banan i te płatki właśnie. No dobra, trzeba pomyśleć nad tym keto.
Dwa dni temu podjechałem do Słodkokwaśnej z darami. Policzki mu dałem i książkę oddałem jego pani. A on tu mi mówi, że ryżowar Siajomi kupił i testuje risotto. Mówię mu, że strasznie dużo tego ryżu wsypał. Okazało się, że i mnie uwzględnił. Super. Do ryżu poszło winko, dobre pesto z speckiem i cykorią włoską, masło i szparagi. Palcy lizać! Prawie wszystko bym zjadł, ale nie wypadało.
I się umówiliśmy na następny dzień na hamburgery. Bułki napiekłem i niestety nie wyszły. Rzucam mąkę. Ostatni raz zrobię chleb i już. Basta!
Dziś tak sobie działam i zwracam uwagę, że jeszcze nie wydałem ani złotówki! Szalenie się cieszę. Od czasu tej zarazy, JA co dzień coś kupuję. Żarcie, żarcie, żarcie. Basta! I tak sobie spaceruję i myślę o tym, czy dam radę nic dziś nie kupić. Piwko zimne by dobrze posmakowało zapewnie. Ale nie! Nie będzie. Rozmawiam później ze swoim serdecznym przyjacielem panem od Państwo z Europy na K. i on mi tak mówi, że już połowa dnia, także mało zostało. Ten to potrafi zmotywować! Nie kupię dziś nic.
Usłyszałem w radio po raz pierwszy głos przyszłej pani Prezydent – Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Ojej. Jakim cudem ta pani chce wygrać? Czy ktoś ją w ogóle bierze na poważnie w swoim wyborze?
Usłyszałem też szefową sztabu wyborczego naszego przyszłego Prezydenta. Boże, jaki beznamiętny głos ma pani Beata Szydło. Skąd ona się w ogóle wzięła? Kto ją wytrzasnął te 5 lat temu? Ale trzeba przyznać, że w formie jest. Już najeżdża na poszczególnych kandydatów. Eh, ta polska polityka. Klasa.
Siedzę sobie w domu i słucham Polskiego Topu Wszech Czasów. Oj, ostatnio to zdarzało mi się przysłuchiwać temu będąc w Stanach. Coż. Faktycznie święto polskiej muzyki. Normalnie nie słucham większości tych utworów, ale teraz jak słucham „Niech Żyje Bal”, to i głośniej zrobię, to i nóżką zakręcę, to i podśpiewam sobie. Marka Grechutę bardzo sobie cenię. Korowód, Ocalić od Zapomnienia, czy też Świecie Nasz bardzo mi się podobają. Oh, a pani Krysia Prońko!? Co za głos!
Nic nie może przecież wiecznie trwać. Co zesłał los, trzeba będzie stracić
Nic nie może przecież wiecznie trwać. Za miłość też przyjdzie nam zapłacić.
Ciekawe jak potoczyłaby się kariera Anny Jantar …
Z tych piosenek wszech czasu mam kilka takich, co nie mogę znieść. Szalenie mnie denerwują:
- Dżem Wehikuł Czasu
- Dżem Czerwony jak cegła
- Dżem – w sumie wszystko co nagrali do 1991 roku
- I nawet kiedy będę sam. Nie zmienię się, to nie mój świat. Artur Ryjek i jego „Długość Dźwięku Samotności”. Brrr
Te piosenki to taki mój … Queen. Nigdy nie grały, nie grają i grać w moim domu nie będą.
Podczas zarazy lub innych nieszczęść ludzie się potrafią jednoczyć. A artyści nagrywać specjalne wersje piosenek. I tak, na 1 miejscu tydzień temu zadebiutował pan, co skończył niedawno 100 lat! You’ll never walk alone. Captain Tom Moore zebrał pieniądze na walkę z coronawirusem (wsparcie brytyjskiej służby zdrowia) chodząc po swoim ogródku! 100 okrążeń 25-metrowych. Starszy pan chciał zebrać aż 1 000 funtów. Ponoć zebrał 1,5 MILIONA wpłat! Już coś koło 33 milionów funtów zebrano. Co za pozytywnie zakręcony człowiek! Brawo.
Tydzień później Dave Grohl z Foo Fighters i wcześniej z Nirvany wraz z innymi artystami wskoczyli na top z przebojem Foo’s „Times Like These”
Fajnie im to wyszło. Podziwiam chęci i całą żmudną pracę, żeby to powstało. I piosenka w sumie fajna. I ta wersja też taka spokojna i dająca nadzieję. Czy Paloma Faith w tej fioletowej cekinowej sukience siedzi z żelazkiem? Wow. Oryginalny pomysł – ja zawsze śpiewam do żelazka.
A w Polsce Adam Sztaba dokonał cudeńka. Jego aranżacja Bajm’owego hitu jest powalająca. Jedyne co mi ciut przeszkadza, to … śpiew. Mam wrażenie, że aranżacja jest tak niesamowita, że spokojnie by obroniła się całość bez śpiewu.
Fajnie to zgrali. Brawo. Moja faworytka to Natalia Kukulska. A może dlatego, że w prawie identycznym wieku jesteśmy? Ona raptem kilka dni starsza. No i Kuba Badach. Ja od dawna uważam, że chłopak ma niesamowity głos. Szkoda, że tak rzadko coś nagrywa. Ale jak już nagra, to już nagra. Oooo i on też z tego samego roku co Natalia K. Dobry rocznik znaczy musiał to być.
No i na polskim internecie (gazeta) wychodzi całe polactwo.
- Przecież oni się drą a nie śpiewają. Litości!
- Każdy chce wypaść lepiej od każdego wydzierając się coraz bardziej
- Piosenka patetyczna, nudo-polsko zaśpiewana z męczącymi ,wyjącymi wokalami i powykrzywianymi facjatami minionych tzw artystów.
- Jeden bardziej zmanierowany od drugiego, na zasadzie..o nie ja moj fragment zaspiewam jeszcze lepiej…
- Popisy “co to ja nie umiem” a nie piosenka.
- Orkiestra super, ale trochę przedobrzyli. Wystarczyło 4 dobre głosy: Badach, Cugowski, Miśkiewicz, Kukulska. Ta blondynka, co śpiewa o “szarlotce z rana”, to nie wiem co tam robi. Jakaś kompletna pomyłka. Przerost formy nad treścią.
- Nienawidzę tego śpiewania. Tego nienaturalnego wydzierania ryja i udawania czarnych głosów. Sztuczne, nieprawdziwe, ohydne i zupełnie śmieszne. Ten feeling nie z serca, a z chęci podpisania się, że “mam wokal”. Nie. Nie macie. Jesteście do bólu i żenady sztuczni
- Łzy to mi poleciały ze śmiechu. To nie jest śpiewanie tylko darcie ryja koło muzyki. Żenada i jeszcze raz żenada.
To może ja zacytuję fragment piosnki Kasi Nosowskiej z jej ostatniej płyty.
A że słońce napierdala… że gorąco i poty…
A że piździ i z zimna klekoczą im kości…
Że Taco był spoko, za to teraz chujowy…
Że ta książka to syf a Smarzowski się kończy…
Kartezjusz pierdolił. Teraz, gdzie oko poślesz: mam problem, więc jestem
A ja kurwa mam dosyć…
Gadać mi się nie chce!
A ja podczas zarazy wczoraj wyszorowałem spody patelni i garnków. Zobaczyłem na necie artykuł o tym. U mnie zawsze wszystko musi lśnić. Do tej pory moje gary to był wstyd. Nie umiałem doszorować. Chowałem je zawsze przed gośćmi.
Pisałem już wcześniej o czystym zlewie, c’nie? Te rady to oczywiście są z czapki, bo ni chu chu są skuteczne. Od razu lecę do komentarzy i tam się edukuję.
Litr wrzątku, szklanka octu do miski i gar doń. Ojej! Ale żem se dzień zrobił!