życie

czytać bez uprzedzeń część 1

Gdyby żył, miałby 54 lata dziś ukończone. Faktycznie, czasem człowiek zapomina, że kogoś już nie ma.

Ostatnio, jak informowali, że Chuck Berry odszedł, to w komentarzach pisali „założę się, że wiele osób myślało, że on już od lat nie żyje“.

Ale dosyć o nieobecnych.

 

Jeśli masz coś do powiedzenia, dlaczego tego nie powiesz?

 

I tak piszę kiedy chcę, nie ważne czy jest co do powiedzenia, czy nie. Piszę bo lubię.

Dobroczynność to płaszcz, który zakładasz dwa razy w roku…

FullSizeRender

A taki miałem plan – co 3 miesiące oddawać krew. Nic z tego. Raz albo dwa razy na rok mi się udaje. Od szpiku na razie nie dzwonią. Od momentu kiedy zawiadomili mnie, że jestem w ich bazie i mogę być potencjalnym dawcą, to jakoś dziwnie się czuję.

Zmieńmyż temat.

Nie będę się powtarzał, że lato to nie moja ulubiona pora roku. Grzmią i zapowiadają upały. Na szczęście jeszcze nie widać, więc mam się całkiem znośnie. Zaopatrzyłem się w nową zabawkę mającą na celu ulżenia w upałach. Tym razem nie klasyczny wiatrak to, ale słupek/wieżyczka. Czyli łatwiej schować będzie można na zimę.

Pralka piszczy, że skończyła i ma dosyć. Nie tak prędziutko maleńka. Jeszcze wirowanko.

Także dmuchawa jest. Ma nową, przydatną opcję – timer aka tajmer. Można włączyć i iść spać.

Hm, jak badałem się na pocenie i nie wiadomo było czemu tak mam, to niektórzy mówili „rzuć palenie“. Rzuciłem i nic…

 

Bo muszę mieć wiarę…

 

No dobra, mam. Czekam cierpliwie. Na razie nie palę pół roku bez tygodnia. Właśnie! Wczoraj ktoś powiedział, że już za 6 miesięcy gwiazdka! Last Christmas lalalalalala…

Czekając na lato, postanowiłem dać odetchnąć głowie. Pewnej soboty wpadłem do zakładu fryzjerskiego za 8 minut w południe i krzyczę, błagam od progu

– Czy można się obstrzyc!?

– o 12 mam następnego klienta – rzecze Pani

– kochana! to tylko 8 mm i po całej głowie

I wzięła, i zdążyła, i zarobiła jeszcze, i napiwek dostała! Brawo pani Fryzjerka.

FullSizeRender-1

Po wizycie u Pani Agnieszki, od razu lżej o 10 kg! I, co najważniejsze, chłodniej o 5 stopni. Za gęste mam te kudły!

W robocie urwanie głowy, więc czekam na koniec kwartału i relaks i odpoczynek. 17 dni zaległych plus 26 z tego roku, 7 w pamięci i 104 nadgodziny, 1 dalej. Czyli wychodzi mi, że do końca roku mogę chyba wziąć wolne?

Na sam przód lecę (mam nadzieję) do Gdańska. Bilet w promocji był, to pomyślałem, że kupię. 40 zł tylko. Nie latałem dawno tanimi liniami, więc nie wiem, czy nabyłem bilet. Co chwilę piszą do mnie, że nie mam miejscówki, bagażu, nie odprawiłem się. I nie wiem, czy oni chcą ode mnie jeszcze kasę wydoić, czy na poważnie muszę coś jeszcze uzupełnić? Zakładam to pierwsze, więc ignoruję. Następnie chciałem odwiedzić znajmych w Glasgow, ale kolega Szkot pisze mi, że nie jest w nastroju na towarzystwo, także nie mówi “nie” i nie mówi “tak”. W sumie do mojego przyjazdu pewnie mu przejdzie. No jak baba! Dla mnie to istotne, bo nie wiem, czy hotelu szukać, czy nie? A może jakaś znana pani profesor z UofG (Juniwersiti ow Glasgoł) mnie przygarnie? Może jakaś uczona z wydziału marketingu? To sobie podyskutujemy o zawodzie? Ostatnio jakiś panel naukowy tam był, bo nawet pani inż. habilitowana ze Szczecina była u pani prof.

Jessu, teraz mnie naszło. Pani prof. z UofG ma inicjały … SS!?!?! Może niech Sabina sama sprostuje! Wyjaśni?!

Hm, a może darować Szkocję i gdzie indziej?

Góry Stołowe mnie ciągną. Trzeba zobaczyć jakie tam są możliwości?

 

Hej, jesteście za bardzo funky dla mnie…

 

Kiedyś to wiadomo było – jest urlop, jest Nowy Jork. Ale wiza się skończyła. Na razie nie widzę siebie wydającego 650 zł. Sprawdzałem nawet bilety na wrzesień. „Tylko“ 1652 zł. Brawo KLM (o ile mnie pamięć nie myli).

A propos Ameryki, to spotkałem się z koleżanką zapoznaną na Instagramie. Z Teksasu koleżanka o korzeniach białostockich (po rodzicach). Dzięki tej znajomości kolekcja moich t’shirt’ów powiększyła się o 3 sztuki. Podoba mi się niebieska z napisem na plecach „Keep Austin Weird“. Koleżanka mówiła, że Austin to stolica Texasu. Jak widać znajomości kształcą. Jak będę miał pytanie w Quizupie w kategorii „US States“ o stolicę Lone Star State, to od razu będę wiedział. Na razie nie było takiego pytania. Pogramy, zobaczymy.

No i w pracy koleżanki z zaciekawieniem „oo, co masz napisane na plecach?!“. To się odwracam doń zadem i słyszę:

KIP AŁSTIN ….

„oooo, nie znam tego słowa“. “Ja też”.

Wydaje mi się, że się mówi Ostin (?) Weird!

 

Jestem taki zmęczony Tobą, Ameryko…

 

Także koleżanka jest drugą osobą spotkaną poprzez medium społecznościowe. Pierwszy był Anglik spod Londynu. Polubił moje zdjęcie z mostu Siekierkowskiego i mnie zaczepia „a gdzie to?“. To mu tłumaczę. Dostaję w zamian zdjęcie Mostu Świętokrzyskiego. Mówię mu, że nie i tłumaczę jak dojechać. I dostaję odpowiedź, że już wie i wysyła zdjęcie z Mostem Świętokrzyskim z pytaniem „to ten most, tak?“. No to straciłem cierpliwość i go zaprowadziłem. Okazało się, że Anglik wygląda jak wcielenie szatana, cały w tatuażach i jest zagorzałym wyznawcą muzyki Behemota i twórczości Nergala. Ale po bliższym poznaniu – łagodny jak baranek. Będę się z nim widział w Gdańsku, bo na jakiś szatański koncert z córką i przyszłym zięciem przylatuje. Piszę mu jakiś czas temu, gdzie spał w Gdańsku (bo bywał tam często. W ogóle jakiś straszny fan Polski. Jak by mógł, to by się przeprowadził), bo będę 4-7 lipca. Odpowiada mi w żołnierskich słowach „Are you fucking kidding me?“.

Jako, że mój angielski nie taki najlepszy, to go ni to pytam, ni to się zadziwiam „I beg your pardon?“.

Okazało się, że dokładnie wtedy on ze swoją rodziną będzie.

Mam talk dla niego zakupiony w USA. Nie chce mi się nawet tłumaczyć. Ale ponoć takiego talku do rąk ze świecą szukać, a w USA wszędzie jest. To mu w końcu dam, bo mi głowę suszył w listopadzie. A przez 5 miesięcy się nie odzywał, bo jak twierdził – potrzebował ciszy i oddechu. Ten Instagram go tak przytłaczał. No jak baba.

Także plany wakacyjne są – lipiec Trójamiasto, Szkocja (jak się Szkot poskłada) albo Góry Stołowe. A w sierpniu – Islandia! Już nawet uczestnik wycieczki naszej się chyba w Eskimosa powoli zamienia. Bo najpierw przysłał nam lekturę obowiązkową – Szepty Kamieni (ni to książka, ni to blog o Islandii), a dziś jakiś zbiór piosenek. Nawet ciekawie grają. Nierówno, ale ciekawie. Sólstafir się zespół nazywa, a płyta – Berdreyminn. Polecam, jako ciekawostkę. Do tej pory z Islandii znałem/znam i nawet ceniłem/cenię (bo mam kilka płyt niektórych) Bjork, Sigur Ros, GusGus, Of Monster and Men, Kaleo, Asgeir, Emiliana Torrini. Oj, czyli trochę muzyki islandzkiej znam.

 

 

Dziwne. Nie wydaje się Wam, że wyglądam starzej?

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!