życie

karma to nie plaża

Karma’s not a beach.

 

Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Wszystko do nas wraca. A jak śpiewa nasza młoda polsko-czeska szansonistka

“Czym chciałeś zranić, zaboli ciebie. Szybko wracają rzucone kamienie. Los czasem szorstki jest, lecz sprawiedliwy. I nigdy się nie myli.”

Muszę chyba przeprosić Grubą Polską Świnię z poprzedniego wpisu. Bom się tak uniósł. No zaskoczył mnie.  A ja w sumie też nie szczypiorek, to ktoś mógłby również tak na mnie szpetnie zakląć. Na psa urok!

Panie Gruba Polska Świnio, uprzejmie przepraszam.

Wierzę, że “świat okrągły jest. To, co wysyłam uderzy mnie mocno”. To też Ewa Farna! No mądra ta nasza Czeszko-Polka!

 

Na instgramie widziałem też zdjęcie podobające mi się – “I saw that”. Karma

Tak, Karma widzi wszystko dookoła. Trzeba być dobrym człowiekiem. I na ten przykład, co prawie każdy piątek, odwiedzam kolegę z liceum. Ja przychodzę z napitkiem – nie żądam pieniędzy. A kolega stół zastawia przede mną. I też bezinteresownie! Tylko muszę nie zapomnieć poprosić jego Pani, żeby wyprosiła mnie o pierwszej. No bo ile można jeść i ile można filmów i seriali z serii “Tego-się-nie-da-ogladać-na-trzeźwo” oglądać? Poza tym jedzenie po 18.00 jest niezdrowe!

To przejdę do rzeczy po co zacząłem ten wpis. To mnie spotkało ostatnio w Gdańsku. Zaleciałem prędko do Stolicy Pomeranii. W 40 minut pan pilot nas dostarczył. Fajne lotnisko (im. TW Bolka) tak w ogóle. Małe, kameralne, fajne. Bagaże szybko wypluli na taśmę. Nie zdążyłem wyjść z samolotu, a na taśmie już “ostatni bagaż” się kręcił.

A tak jeszcze wtrącę – wioskę na cały świat sobie robimy. O co chodziło z wygwizdaniem Lecha Wałęsy, jak go Donek witał? Żenada. Pierzmy brudy kameralnie, a nie na cały świat. Poza tym, nie rozumiem, czy nie można raz na zawsze zamknąć tego tematu? Dowodów ponoć nie ma, są tylko poszlaki. Opamiętajmyż się.

Oj, wtrącenie numer kolejny. US Open 2009! Stoję sobie z Ulą i czekamy na wejście na kort i jest! Przyszedł, stanął koło mnie! Donald Trump – najważniejszy człowiek na świecie, jak to wczoraj pani z TVPiS mówiła w podnieceniu. Dobrze, że nie mam telewizora. Szczegóły – klik tu.

Stoję na platformie czekając na SKM. Kupuję bilet w automacie. Wyskoczyły mi dwie propozycje przepustek na przejazd – tańsza i droższa. Nauczony podróżowaniem z lotniska w Nowym Jorku (JFK) na Manhattan, wybieram droższy (6,50 zł). Nie ma co oszczędzać, bo się zawsze okazuje na koniec dnia, że tańsza opcja nie obejmowała na przykład bramki w metrze. Przyjechał pociąg do Gdańsk Wrzeszcz. Nie, ja potrzebuję Gdańsk Główny. Coś mi zaczyna świtać, że bilety w Gdańsku kosztują lekko ponad 3zł. Coś chyba nie tak kupiłem. I jeszcze mój bilet nie pasuje do kasownika, a piszą, żeby bilet skasować od razu na platformie. No nie wchodzi, to jak mam skasować. Dobra, kupuję drugi bilet za 3,80 zł. Też jakiś kwadratowy kuponik wyszedł, niepasujący do szparki w kasowniku. Ponadto wieje mocno i kolejna SKM za 25 minut dopiero. Wołam Ubera. Za 5 minut ma się stawić. Zaczepiam jakieś w średnim wieku (tzn. w moim) Państwo i szybko tłumaczę, że oddam bilety, ale od razu informuję, że nie mam pojęcia czy dobrze kupiłem. Za darmo. Pani już portfel wyciągała. Ale rzuciłem jej szybko, że lecę na Ubera i nie ma mowy o zwrocie.

Tego samego dnia, poznana przygodnie Polka, Gdańszczanka, mieszkająca od 28 lat w Kalifornii (16 lat w LA i teraz od 12 w San Francisco), dała mi bilet. Bo się rozgadaliśmy i powiedziałem jej, że następnego dnia do Jelitkowa jadę. Też nie chciała pieniędzy. Karma!

A wczoraj zaczepił mnie jakiś bezdomny pod bankomatem. Powiedział, że nie potrzebuje pieniędzy ale czy mogę jemu i jego wujkowi kupić … golarki jednorazowe. Zapytałem się tylko “a gdzie mogę to zrobić?”. “W Rossmanie, o tu jest” i pokazuje pan palcem. Mam wrażenie, że chyba nie wszystko z głową u niego było. Ale wyglądał na uczciwego człowieka. Poza tym, nigdy nie kupowałem nikomu golarek jednorazowych. Jedzenie tak, ale golarki? No dobra, Rossman faktycznie dwa kroki od dziury w ścianie.

Dziś odstałem kawę gratis. Śniadaniownia w moim hotelu się przeprowadziła do knajpki na dole. Już nie trzeba było do piwnicy schodzić. Śniadanie ubogie w ofercie ale spoko, najadło się. Plus przenosin jadłodajni ogromny – była kawa z normalnego ekspresu. Ale płatna niestety. Trudno, jeśli chodzi o kawę, zapłacę, żeby się napić. Ta lura przelewowa tylko przeczyszczająco na mnie działa. Mówię do miłej pani kawiarki, że niestety nie spodziewałem się i nie mam portfela ze sobą. “Może pan zapłacić później” – odpowiada ładna kawiareczka. No to super, to poprosiłem o espresso (koszt tylko 5 zł!). Pani inż haba ze Szczecina jakoś wpoiła mi podświadomie, że kawa to tylko czarna musi być. Kolejna oszczędność. Cukru nie używam, nie palę, a teraz mleka do kawy nie potrzebuję. Brawo ja. Po wymeldowaniu się wszedłem do knajpki i wyciągam 20 zł. Pani mówi, że nie ma wydać. Obok siedząca właścicielka powiedziała – Na koszt firmy. Pierwszy dzień dziś jesteśmy otwarci! 

 

BUM! BUM! Bumerang, bumerang

UmLiczy się każdy gest i każda mina. Niech unosi nas endorfina

B-B-BUM! BUM! Tak jak bumerang, bumerang

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!