• Afgańskie p(h)eruki

    Albo afgańscy wigowie. W przypadku takiej dziwnej muzyki, a właściwie koncertów dziwnych zespołów, to mój przyjaciel ze studiów, wspomniany we wcześniejszych postach jako „muzyczny freak”, informuje mnie na bieżąco. Bodajże w kwietniu roku pańskiego obecnego zostałem uprzejmie uświadomiony, że The Afghan Whigs będą w Polsce. Ja oczywiście natychmiast dałem halo pani inżynier ze Szczecina, największej fance projektów około-Grego-Dulli-gowych. Pani naukowiec się wściekła, rozdrażniła, prawie dostała spazmów, bo dzień, czy dwa wcześniej zarezerwowała sobie sierpniowy urlop. Praga, czy coś tam innego na południe od nas. W każdym bądź razie nasza gruppie nie mogła celebrować tego wydarzenia na żywo. Wczoraj, mam nadzieję, dzięki moim sms-om, pewnie się popłakała ze wzruszenia. Czyli prawie,…

  • Gee…Glee

    Hm, pogrzeb Whitney trwał ponad 3 godziny. Kościół New Hope w Newark. Oooo, to blisko Państwa. Mam nadzieję, że nikt z nudów nie umarł. Chociaż na wesoło było. Fajnie to wyglądało. Nie to, żebym oglądał, ale przełączałem sobie TV i padało parę razy to na CNN, to na TVN24, to na coś tam innego. Kevin Costner opowiedział kilka historyjek z czasów kręcenia „Bodygarda”. No na wesoło było. – A wiesz, byłem na pogrzebie Whitney Houston. – I jak? – Boki zrywać Alicii Keys już nie zniosłem. Nudne to wydarzenie, ale ogólnie wrażenie pozytywne. Ludzie wspominają ją, opowiadają historie z nią związane. Nie ma miejsca na lament i rozpacz. To ja…