• trajektoria zdrowego rozsądku

    Matołusz się wypowiedział ostatnio: My poruszamy się po tej trajektorii zdrowego rozsądku, którą podpowiadają nam najlepsi w kraju i zagranicą epidemiolodzy i wirusolodzy.   Jutro to dopiero będzie rekord. Dziś się rano wybrałem do sklepu i widzę wianuszek aut. Myślę sobie, że pewnie do Sadyby Best Mall’a coś rzucili. Ale patrzę dalej, że jakieś zamieszanie przy skrzyżowaniu wcześniej. Pewnie dzwon – myślę sobie. A nie. Obok mnie jest centrum badania wiruska. Drive-thru taki. Na parkingu dodatkowo postawili ambulans i ludzie bez aut czekali na wymaz. Nie było tego wcześniej. Jutro rusza godzina dla seniorów. Jutro ponoć Wawa w czerwonej strefie. Panie Matołuszu niech pan nie …. o zdrowym rozsądku. Sasina…

  • zły w oczach

    To był bardzo wzruszający, emocjonalny weekend! Łzy w oczach miałem. Przede wszystkim pogoda nie była taka ostatnia. Zaczęło się w sobotę. Iga Świątek podbiła Paryż. Mistrzyni turnieju Wielkoszlemowego French Open/Roland Garros. Jeździłem sobie dookoła Lasu Kabackiego. Polecam tę ścieżkę. Można w kilku miejscach wyrżnąć w drzewo. Taki slalom gigant. Ale kask na głowie, pyś się cieszy i jazda. Zjechałem do baru koło 15.30 i co ja patrzę! Nasza Iga wygrywa 3-0. Zamówiłem grilla, piwo, skorzystałem z toalety i siadam. Oj! 3-3. Chyba pecha przyniosłem naszej. Ale oglądam. Piękny pierwszy set. Jak ona gra! Drugi set to chyba już kontuzja albo zdeprymowanie przeciwniczki. Co prawda na początku drugiej partii Amerykanka urodzona…

  • j j

    Dziś się wietrzyłem na rowerze. Ładna pogoda, trzeba było korzystać. Wczoraj w sumie też jeździłem. Fajnie, w miarę ciepło, ale piździ jak w kieleckiem. Jak jechałem na południe, to 11 kmh na liczniku tylko. Czyli wrażenie, jakby się w miejscu stało. Więcej nie dałem rady. Wczoraj był tour de Las Kabacki. Bardzo przyjemna pętelka, bo nie wieje i fajnie się śmiga między drzewami. A dziś pojechałem wzdłuż Wisły. Przed Mostem Północnym zawróciłem, bo rurociąg leżał. Oczyszczalnia ścieków Czajka. Zawróciłem i do domu pognałem już przez Nowe i Stare Miasto. Przy Łazienkach na Ujazdowskich zauważyłem piorun i zachmurzenie. Chyba tak szybko nie pędziłem przez miasto. Kompletnie nie widziało mi się pedałowanie…

  • jak Ania Starmach powie, że ma być …

    sok z cytryny, to ma być i już! Czy jak się ta pani z Big Chefa nazywa? Kompot gotuję. Po raz pierwszy w życiu. Oczywiście w przygotowaniu tegoż pysznego napitku nie ma nic trudnego i skomplikowanego. Ale jak już miałem robić to po raz pierwszy, to postanowiłem zasięgnąć języka. Jakiś pan jest ulubieńcem internautów. … do 4-litrowego garnka wsyp jabłka do połowy i zalej wodą… Pan faktycznie wykłada te sekrety gotowania jak krowie na miedzy. Ergo jest bardzo prosto. Ktoś się pyta w tych komentarzach pyta – to ile ma być tych jabłek i ile wody!?   I trafiłem też na wybitność kulinarni polskiej. Pani Ania, pani z okienka, tak…

  • a po jedenaste …

      Nie dam. Nie popuszczę. Nie dopuszczę. A po złości! Czyli „oto polska cała nasza”. Ło ho ho ho.   Zabierałem się za pisanie od wielu dni. Już nawet miałem wymyślone tytuły wpisu. Ale wszystko padło. Miało być „jak mag jakiś” albo „straciłem swoją maskę”.   Pranie urządzałem. Wrzuciłem swoją białą maseczkę. Bo często piorę, bo prasuję, bo zabijam nań zarazki. Rozwieszam pranie i idę spać. W nocy się budzę w potach. Gdzie jest moja maseczka! – krzyczę. Aaaa. Uprana! – uspokajam się i zasypiam. Budzę się znowu – nie pamiętam, żebym rozwieszał! Rano wstaję, przeglądam suszarkę i nie ma. Zaglądam do bębna i nie ma. Hm, a może nie…

  • nie dzielny wieczór

    A gra mi niezawodny Tom Waits i jego „The Heart of Saturday Night”. Bo mam taki nastrój. Bo pada. Nachodziłem się dziś. Fotki i relacja będą później na zagranicznym blogu. Na koniec łażenia („od tego są nogi, by łazić na nich”) zaszedłem do lokalnego baru. Akurat było parę znajomych osób. To się zajęliśmy konwersacją. Mówię, że co to za durne SMS z tym alertem pogodowym? Cały dzień jest ok, a tu straszą. Po pół godzinie zaczęło kapać. Stwierdziliśmy, że jak to dobrze, że szef w końcu zainwestował w dach nad ogródkiem. Po 10 sekundach lania uciekliśmy do środka. Przemoczeni. Padało w poprzek! Taki deszcz. Błyskało się niemiłosiernie.   Grzmotów nie…

  • z cukierem puderem

    Chcesz gofra z cukierem puderem? – zapytała się rezolutnie mamusia swego bąbelka. Myślałem, że się przesłyszałem. Osłupiłem się przez chwilę. Gdybym miał popełnić wiel-błąd we wspomnianym zdaniu, to raczej gofer przysporzyłby mi ewentualne trudności lub wątpliwości. Gdybym i ewentualnie podkreślam. Kiedyś była historia o psie, który jeździł koleją. A ja w swoim pensjonacie bawię się z pieskiem, który liże wszystko w zasięgu swego języka. A że to stary, słodki, poczciwy jamniczek, to dużego zasięgu nie ma. Na dzień dobry, jak przyjechałem, Fafik oblizał mi buty i łydkę. No słodziak jest. Wczoraj się spotkaliśmy na kolacji z towarzystwem w Kapiodoro w Rucianem-Nida. Bo znajomi chwalili i chcieli raz jeszcze iść. Ponoć…

  • czerwony m

    Nie, ja nie o tym, że jakiś komuch jestem. Wczoraj Maciuś zrobił bardzo durną rzecz. Jak zwykle z resztą. Znowu mi się na opalanie wzięło. Zajechałem na plażę nadwiślańską i się kąpałem w słońcu. Cały czas patrzyłem na się i twierdziłem, że nic mnie nie bierze. No do czasu. W domu zaczęło piec. Patrzę w lustro i widzę Red Devil’a. Na szczęście po ubiegłorocznych smażeniach kupiłem sobie spray na oparzenia. To się posmarowałem. Dziś coś tak lekko poszczypuje. Boczek mnie najbardziej boli. Nauczyłem się, że lepiej się nie opalać w okularach przeciwsłonecznych. Wczoraj poleciałem do Segmentu na mecz. Byłem pewien, że Bayern rozjedzie Barcę 7-1. No pomyliłem się. Nie jestem…

  • kamienie milowe, czyli

        …jest nas coraz więcej. Chyba tak nazywała się ta rubryka w białostockim Kurierze Porannym albo Gazecie Współczesnej. Komunikowali wszem i wobec, kto na świat przyszedł i czyim jest dzieciątkiem. Ciekawe co na to RODO? Wczoraj celebrowaliśmy pojawienie się córki naszego kolegi, brata Arka-Zegarka. Kora nazwą córeczkę. Ładnie. A ze 3 dni temu obchodziliśmy smutną drugą rocznicę odejścia innej Kory. Śpiewom i piciu nie było końca. Żony od razu ostrzegam – MY MNIC ZŁEGO NIE ROBILIŚMY. Jakoś po północy odstawiliśmy (śpiącego prawie) tatusia, wprost w ramiona mamusi. Ciekawe co sobie pomyślała? Że ale się zrobiły barany? Czy – jacy mili koledzy, odstawili mi starego do domu? W bloku młodych…

  • tańczę polskie tango

      Miałem pisać wczoraj. Ale nie udało się bo … – nie było jakoś czasu – wpadło mi do głowy „Moje serce to jest muzyk”   Przechadzałem się po bazarze i gdzieś usłyszałem Ewę Bem śpiewającą. I przepadłem. Do końca dnia nuciłem sobie Moje serce to jest muzyk, Który zwiał z orkiestry, Bo nie z każdym lubi grać. Żaden mu maestro nie potrafi rady dać. Moje serce to jest muzyk improwizujący, Co ma własny styl i rytm, Ale gdy gorąco kocha Wtedy gra jak nikt. A mnie się Taco bardzo podoba nowy. Bo tekst ma fajny. Bo dźwięki ma jakieś inne niż normalnie. A rok temu na moim odtwarzaczu często…