• 1 września 2009

    Czy wiecie jaki dziś dzień? 1 września – mój pierwszy biletowany dzień na Flushing Meadows w Nowym Jorku. Właśnie pijemy kawę i jemy śniadanie zbierając się na Queens. Oh, 70 lat temu …. aaah, nevermind. Wróciłem. Zjeba…zmęczony jak pies. Od 11 do 18 ciągłego łażenia. Zara dokończę o US Open. Padniecie z wrażenia. Stoimy z Ulą w kolejce do wejścia na kort (bo jak grają, to nie można chodzić po trybunach. Co 2 gemy jest krótka przerwa i wtedy wpuszczają). Patrzę i wow! Donald Trump w odległości 1 metra. Wysoki kolo! It was like wow! Czas na fajkę. Za chwilę dokończę. Po fajce. Zdjęć nie podpisuję, bo dużo. Się domyślicie,…

  • 28 sierpnia 2009

      Ha, dziś za wiele się nie wydarzyło. Od rana pada, więc darowałem sobie US Open. Domachowska przeszła wczoraj i dziś miała grać o 11:00 z kimś innym. A tak słabo wyglądała na początku meczu. Kubot z kolei odpadł. Szkoda. Miałem dwa wyjścia. Pojechać do Miasta do American Muzeum of Natural History (Central Park West at 79th Street) albo do Century 21 na zakupy. Oczywiście pojechałem na shopping. Porażka. Nic nie ma ciekawego. Kupiłem parę dupereli i się nachodziłem jak głupi. Pan mnie zgarnął i pojechaliśmy do domu. Później odbieramy Panią z pracy i jedziemy do Princeton do Tolika. W Princeton mieszka ponoć 20 noblistów. Bardzo ładne akademickie miasteczko. Jutro…

  • 27 sierpnia 2009 – update

      Nie będę pisał, że “dzień pierwszy” albo “wielka draka w chińskiej dzielnicy”. Najbezpieczniej jest chyba datą. Czy dziś jest dzień 1, czy drugi, skoro nadleciałem wczoraj? Wczoraj w centrum Miasta (w Bryant Park) siostry/bracia Williams zagrały sobie pokazowo. No szkoda, że nie było mnie tam. Może dziś siostry Radwańskie??? Byłoby … nie byłoby. Wstałem o 5:16 i poszedłem znowu spać. Ale godzinę później już zostałem wypuszczony z pokoju. Drzwi się rozeszły w nocy i nie mogłem ich otworzyć. Na szczęście Pani domu zeszła do piszczącego kota Bazyla. Z drugiej strony mógłbym siedzieć zamknięty w pokoju i pisać rozprawę filozoficzną o życiu życia. Tzn. byłaby to rozprawa filozoficzna o życiu…