• west coast part 4, czyli death valley

    Zdjęcia/Pictures Mój organizm powiedział NIE. O 3 rano czasu wsochdniowybrzeżowego, po mniej niż 3 godzinach snu (?), obudzonym został przez budzik. O 6 wylecieliśmy nad pacyficzny brzeg. O 9 rano czasu zachodniowybrzeżowego podziwiałem LAX. Zawsze wydawało mi się, że to takie nieprzyjemne lotnisko. Duże, tłoczne, niemiłe. A tymczasem okazało się odwrotnie. Może terminal był domowy, to tak właśnie tam jest. W Miescie Aniołów byliśmy na początku lutego 2010 roku. Było jakoś nieprzyjemnie, miasto nie zrobiło na nas wrażenia – Kodak Theatre, napis Hollywood, Beverly Hills, Universal Studios, Santa Monica Blvd, Venice Beach, Mullholand Drive, zachód słońca w Malibu. Ale jakoś bez szału. A teraz? Miasto oblane słońcem. Jakieś radośniejsze, zachęcające.…

  • west coast part 3 – Vancouver

    tak, Kanada od jakiegoś czasu chodziła za mną. Na szczęście wiz już nie trzeba, bo na paszport biometryczny wpuszcząją. W grudniu wielka Trójca na wschodzie – Toronto, Ottawa, Montreal. Teraz, przy okazji odwiedzin stolicy grunge’u – Vancouver, gospodarz zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku. Zdjęcia/Pictures – Vancouver 30 kwietnia 2018 Na granicy poszło sprawnie. Nie było kolejki. Państwo szybko przepytało – skąd? Po co? Na jak długo? W Jakim celu? I zacząłem się plątać przy pytaniu skąd. Z Seattle. Nie. To znaczy, z Nowego Jorku przyleciałem, ale zatrzmałem się w New Jersey. A tak w ogóle to z Polski jestem. Na wakacjach. Zwiedzam. Na dzień przyjechałem. Chyba głupio to brzmiało, ale zbiła mnie…

  • west coast part 2 – portland

    w stanie Oregon. Bo jeszcze ponoć w stanie Maine jest. A gdzie Oregon, a gdzie Maine! pictures/zdjęcia Portland 1 maja 2018 A czemu nie po kolei, mogą zapytać niektórzy. Ano temu, bo o Vancouver będę się może rozpisywał. A chcę za chwilę na Miasto wyskoczyć. O Portland powiedzieć mogę tylko tyle – jessu. No ale nie bądźmy niedobrzy. Na północ (Vancouver) i południe (Portland) udawałem się za pośrednictwem Bolt Busa. Nie wiem o co kaman, ale WiFi mi nie działa. Tak samo z resztą było w tych polskich autobusach. No niby łączy, jest symbol, a ni czorta nie działa. Pisałem, że zeżarło mi 4GB, więc trzeba było szukać jednak sieci.…

  • west coast part 1, czyli smells like teen spirit

    a właściwie powinno być „…part 3“ bodajże. 2009 San Francisco, trasa nr 1 wzdłuż wybrzeża, 2010 San Diego, LA, Santa Barbara, Malibu. 13. raz jednak tu jestem, to gdzie można jeszcze by tu pojechać? Gdzie oczy poniosą. Padło na Seattle. A jak tam, to już blisko mamy do Vancouver i Portland w stanie Oregon. Pictures/zdjęcia Seattle 30 kwietnia – 02 maja Początkowo miałem spać gdzie indziej każdą noc. Ale ostatecznie postawiłem na trzy noclegi w stolicy grunge’u. A czemu Seattle? Bo wielkim sentymentem darzę to miasto. Uwielbiam serial The Killing, uwielbiam/łem grunge. W większości filmów, czy seriali miasto jawi się we mgle, mroczne, deszczowe, nieprzyjemne. Ale jednak intrygujące. Jak to…

  • city de facto (never) sleeps

    to zależy de facto gdzie. Wczoraj się spotkałem z kolegą Krzysztofem z IG. Już pisałem w styczniu o pierwszym naszym spotkaniu. To teraz powiem znowu, że bardzo sympatyczny kolega, zna Miasto. 10 lat na Kłinsie mieszkał, to wie co i jak na Bruklinie, Łiliamsburgu i Kłinsie właśnie. Mimo, że od 19 lat kolega jest w Stanach (wyjechał w liceum), to ja jestem de facto pod wielkim wrażeniem jego języka polskiego. I jeszcze takie tematy porusza, że na urlopie muszę się skupiać. Strasznie challengujące dyskusje. Tylko za dużo „de facto“ używa ale dajmyż spokój takim duperelom. Oprócz de facto intelektualnych wyzwań na szczęście czas na foty też był. Muszę się jeszcze z raz czy…

  • potwór z utah

    to znaczy powrót. Literówka taka. Zdjęcia/Pics Musi trzeba raz jeszcze przyjechać do Utah. Podczas dwóch wizyt nie udało mi/nam się odwiedzić Kanionu Antylopy i Końskiej Podkowy. Prawie 3 godziny z Zion, z Bryce „tylko“ 2 i pół. Gdybyśmy chcieli w drodze na lotnisko zajechać, to sama podróż, niestety, trwałaby 10 godzin. No szkoda. Ale zawsze jest powód, żeby powrócić na ziemie mormońskie. Bo fajne to ziemie, fajni ludzie. Tacy spokojni, niegwałtowni, przyjacielscy. Nasz recepcjonista miał na ladzie wielki ekran. Ze 32 cale. Mówię do niego – wow, ale masz wielki ekran komputerowy! – w sklepie wyglądał na mniejszy – odparł taki jakiś skonfundowany. Nie przyszło mu do głowy wymienić. Chwalę zakup mówiąc,…

  • hahalacha

    zdjęcia są tu. Chciałem banalnie zatytułować wpis „Shalom“ albo „izrael“. Ale ostatniego dnia zobaczyłem znak. Znak od Boga Allacha. HaHalacha! Do tej pory najbardziej zabawną nazwą miasta było HoHoKus w New Jersey. Do poniedziałku 26 marca 2018 r. Miałem werwę i animusz do napisania długiego wpisu o mojej ostatniej wycieczce. Szkoda, że nie miałem lapsa ze sobą. Może wtedy robiłbym szkice i teraz tylko to wszystko posklejał? Bo dziś jakoś nie mam weny na tworzenie. Nawet ze sobą zabrałem notesik na złote i nagłe myśli w związku z moim blogiem. Ale okazało się, że notesik w celach księgowych się bardziej przydał. Brałem pod uwagę również nagrywanie przemyśleń na bieżąco, ale ……