• west coast part 3 – Vancouver

    tak, Kanada od jakiegoś czasu chodziła za mną. Na szczęście wiz już nie trzeba, bo na paszport biometryczny wpuszcząją. W grudniu wielka Trójca na wschodzie – Toronto, Ottawa, Montreal. Teraz, przy okazji odwiedzin stolicy grunge’u – Vancouver, gospodarz zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku. Zdjęcia/Pictures – Vancouver 30 kwietnia 2018 Na granicy poszło sprawnie. Nie było kolejki. Państwo szybko przepytało – skąd? Po co? Na jak długo? W Jakim celu? I zacząłem się plątać przy pytaniu skąd. Z Seattle. Nie. To znaczy, z Nowego Jorku przyleciałem, ale zatrzmałem się w New Jersey. A tak w ogóle to z Polski jestem. Na wakacjach. Zwiedzam. Na dzień przyjechałem. Chyba głupio to brzmiało, ale zbiła mnie…

  • west coast part 2 – portland

    w stanie Oregon. Bo jeszcze ponoć w stanie Maine jest. A gdzie Oregon, a gdzie Maine! pictures/zdjęcia Portland 1 maja 2018 A czemu nie po kolei, mogą zapytać niektórzy. Ano temu, bo o Vancouver będę się może rozpisywał. A chcę za chwilę na Miasto wyskoczyć. O Portland powiedzieć mogę tylko tyle – jessu. No ale nie bądźmy niedobrzy. Na północ (Vancouver) i południe (Portland) udawałem się za pośrednictwem Bolt Busa. Nie wiem o co kaman, ale WiFi mi nie działa. Tak samo z resztą było w tych polskich autobusach. No niby łączy, jest symbol, a ni czorta nie działa. Pisałem, że zeżarło mi 4GB, więc trzeba było szukać jednak sieci.…

  • west coast part 1, czyli smells like teen spirit

    a właściwie powinno być „…part 3“ bodajże. 2009 San Francisco, trasa nr 1 wzdłuż wybrzeża, 2010 San Diego, LA, Santa Barbara, Malibu. 13. raz jednak tu jestem, to gdzie można jeszcze by tu pojechać? Gdzie oczy poniosą. Padło na Seattle. A jak tam, to już blisko mamy do Vancouver i Portland w stanie Oregon. Pictures/zdjęcia Seattle 30 kwietnia – 02 maja Początkowo miałem spać gdzie indziej każdą noc. Ale ostatecznie postawiłem na trzy noclegi w stolicy grunge’u. A czemu Seattle? Bo wielkim sentymentem darzę to miasto. Uwielbiam serial The Killing, uwielbiam/łem grunge. W większości filmów, czy seriali miasto jawi się we mgle, mroczne, deszczowe, nieprzyjemne. Ale jednak intrygujące. Jak to…

  • city de facto (never) sleeps

    to zależy de facto gdzie. Wczoraj się spotkałem z kolegą Krzysztofem z IG. Już pisałem w styczniu o pierwszym naszym spotkaniu. To teraz powiem znowu, że bardzo sympatyczny kolega, zna Miasto. 10 lat na Kłinsie mieszkał, to wie co i jak na Bruklinie, Łiliamsburgu i Kłinsie właśnie. Mimo, że od 19 lat kolega jest w Stanach (wyjechał w liceum), to ja jestem de facto pod wielkim wrażeniem jego języka polskiego. I jeszcze takie tematy porusza, że na urlopie muszę się skupiać. Strasznie challengujące dyskusje. Tylko za dużo „de facto“ używa ale dajmyż spokój takim duperelom. Oprócz de facto intelektualnych wyzwań na szczęście czas na foty też był. Muszę się jeszcze z raz czy…

  • potwór z utah

    to znaczy powrót. Literówka taka. Zdjęcia/Pics Musi trzeba raz jeszcze przyjechać do Utah. Podczas dwóch wizyt nie udało mi/nam się odwiedzić Kanionu Antylopy i Końskiej Podkowy. Prawie 3 godziny z Zion, z Bryce „tylko“ 2 i pół. Gdybyśmy chcieli w drodze na lotnisko zajechać, to sama podróż, niestety, trwałaby 10 godzin. No szkoda. Ale zawsze jest powód, żeby powrócić na ziemie mormońskie. Bo fajne to ziemie, fajni ludzie. Tacy spokojni, niegwałtowni, przyjacielscy. Nasz recepcjonista miał na ladzie wielki ekran. Ze 32 cale. Mówię do niego – wow, ale masz wielki ekran komputerowy! – w sklepie wyglądał na mniejszy – odparł taki jakiś skonfundowany. Nie przyszło mu do głowy wymienić. Chwalę zakup mówiąc,…

  • bryce wow canyon

    Zdjęcia/pictures W sumie w jednym słowie moglibyśmy podsumować dzisiejszy dzień, Bryce Canyon. Wow! Było cudownie. Zupełnie inny park niż wczorajszy Zion. Czerwony, piaszczysty. Wybraliśmy jedną trasę z tych bardziej wymagających. 3-4 godziny – Navajo Loop i Peek-A-Boo Loop. Navajo niby łatwe. Ale o mój boże, już na dzień dobry mijaliśmy powracających ludzi. Z językami na brodzie, na czworakach. Nie wyglądało to jak łatwy szlak. No nic, idziemy. Peek-a-Boo jest połączone z Horse Trail, więc gówno było widać. Dosłownie. Trzeba było pod nogi patrzeć. Świeże odchody, wysuszone, pachnące, no jakie tylko chciałeś. Shit galore – można tak podsumować. Ale ale. Nie było tak źle. Widoki dech nam zapierały. Pysie się cieszyły. Było bosko. W…

  • utah saints

    Pictures/Zdjęcia W latach 90. A dokładnie na ich samym początku dostaliśmy do domu TV kablową. Stałem się fanem MTV. Oglądałem wszystko jak leci. Były to szalone czasy rave i techno music. I taka piosenka się pojawiła. Chamski beat, ambient. Ale pan krzyczał „Utah saints. Utah Saints“. Podobało mi się. 2002 rok Igrzyska Olimpijskie w Salt Lake City. 2015 rok wybrałem się na najdłuższe (wtedy) wakacje. I między innymi namówiłem Państwo na pojezdkę. Padło na Arches National Park. Można się tam dostać albo z Salt Lake City albo z Las Vegas. Jeden pies, ważna cena biletów. To padło na mormonów. Na JFK już na dzień dobry 3 godzinne opóźnienie. Coś nie dobrze było…

  • hahalacha

    zdjęcia są tu. Chciałem banalnie zatytułować wpis „Shalom“ albo „izrael“. Ale ostatniego dnia zobaczyłem znak. Znak od Boga Allacha. HaHalacha! Do tej pory najbardziej zabawną nazwą miasta było HoHoKus w New Jersey. Do poniedziałku 26 marca 2018 r. Miałem werwę i animusz do napisania długiego wpisu o mojej ostatniej wycieczce. Szkoda, że nie miałem lapsa ze sobą. Może wtedy robiłbym szkice i teraz tylko to wszystko posklejał? Bo dziś jakoś nie mam weny na tworzenie. Nawet ze sobą zabrałem notesik na złote i nagłe myśli w związku z moim blogiem. Ale okazało się, że notesik w celach księgowych się bardziej przydał. Brałem pod uwagę również nagrywanie przemyśleń na bieżąco, ale ……

  • retroja

    „jesteś serem, białym. Żołnierzem. Nosisz spodnie, więc walcz“ Pogoda jaka jest, każdy widzi. Biało. Fajnie. Ale ja nie o tem. Za tydzień będzie od 22 do 29 stopni Celcjusza. Pojadę zobaczyć gdzie Jezusek z Nazaretu się urodził. Dopiero po nabyciu biletów zauważyłem, że pogoda może być tam mało przyjazna dla mnie. Cóż. Raz się żyje. Poza tym ja nie palę już ponad 450 dni, więc może nie będę się tak pocił. Zażartowałem sobie, że ja – czarna owca w rodzinie. Ateista, niechodzący do kościołów, widział papieża (germańskiego co prawda ale widziałem), był w Watykanie. A teraz polecę zobaczyć jak to się wszystko zaczęło. Trzeba kupić złoto, mirrę i kadzidło, tak jak…

  • znowu top

    To już chyba 3 raz jak piszę na początku roku o Topie Wszech Czasów. Ale tym razem nie było dane nam słuchać, bo w innej strefie czasowej dziwnie jest. I do tego bluetooth zastrajkował. W Kandzie było fajnie. Każde miasto inne. Toronto – taki mały Manhattan, Ottawa – Szkocją zaciągała, a Montreal – ogólnie Europą. W stolicy odwiedziliśmy Parlament ale niestety z francuską przewodniczką, bo nie było już miejsca do grup anglojęzycznych. Szkoda, ale budynek piękny. Pan kierowca Uber powiedział, że żeby pracować w Parlamencie trzeba znać obowiązkowo francuski. W Montrealu (na szczęście już tylko 2 godziny drogi) najbardziej przypadła nam do gustu stara część – Vieux Montreal. Główna ulica…