• zły w oczach

    To był bardzo wzruszający, emocjonalny weekend! Łzy w oczach miałem. Przede wszystkim pogoda nie była taka ostatnia. Zaczęło się w sobotę. Iga Świątek podbiła Paryż. Mistrzyni turnieju Wielkoszlemowego French Open/Roland Garros. Jeździłem sobie dookoła Lasu Kabackiego. Polecam tę ścieżkę. Można w kilku miejscach wyrżnąć w drzewo. Taki slalom gigant. Ale kask na głowie, pyś się cieszy i jazda. Zjechałem do baru koło 15.30 i co ja patrzę! Nasza Iga wygrywa 3-0. Zamówiłem grilla, piwo, skorzystałem z toalety i siadam. Oj! 3-3. Chyba pecha przyniosłem naszej. Ale oglądam. Piękny pierwszy set. Jak ona gra! Drugi set to chyba już kontuzja albo zdeprymowanie przeciwniczki. Co prawda na początku drugiej partii Amerykanka urodzona…

  • u barbera fajnie jest

      Hejka kochani. Stało się. Niepostrzeżenie w sierpniu lat 10 memu blogu strzeliło. A to taki był przypadek, że go rozpocząłem. Chyba Słodkokwaśna podpowiedział mi, żeby zacząć pisać blog. Bo jak jeździłem do Stanów, to pisałem co dzień dziesiątki maili i personalizowałem je. Czyli pracochłonne to było. I tak powstał dziennik ten. Dziś tak mnie tknęło, żeby pokusić się o to, żeby wskazać, który wpis był najlepszy. Nie chce mi się przeglądać prawie 200 postów, ale przed oczyma staje mi zawsze historia o tym, jak mało co mnie i Słodkokwaśnej nie ubiło. Bo pomidory pikantne pasteryzowaliśmy. Eh, ten młodzieńczy wiek. Pyś mi się cieszy na samo wspomnienie. Ale od razu…

  • deja-putain de-vu

    czyli deża fakin wi. Pardon my french! Hejka kochani, jak się macie? Bo ja fatalnie! Stała się rzecz straszna. 3 lata temu wydawało mi się, że się trzasnąłem w lewy łokieć, toteż dopiero po ponad miesiącu poszedłem do ortopedy. – ma pan łokieć tenisisty – ale ja nie gram teraz w tenisa i jestem praworęczny – łokieć tenisisty nie jest od tenisa – ? – od komputera – ok   Pisałem o moich mękach i próbach buchnięcia okularów tutaj.   Jakoś pod koniec maja 2018 roku wrócony byłem do tenisa. Mój sensei Nafa Radal wyzywał mnie i wylewałem siódme poty. I też się jakoś (pod koniec czerwca) w łokieć uderzyłem.…