-
shaker maker
nie wiem dlaczego akurat dziś przypomniała mi się pewna historia z shakerem. Straszną głupotę zrobiłem. Aż wstyd się przyznać. Stare czasy. Jeszcze przed Wielkim Remontem w 2014. Weekend mija pod znakiem robót. Dopiero gdzieś po 18 dotarłem na Sadybę. Zmęczony lechutko. I głodny. Wychodząc z biura zacząłem się zastanawiać, gdzie by tu przetrąć to i owo. Na pewno nie w centrum. Jakoś nie miałem ochoty na tłumy. Wskoczyłem do 180 i lecę na Sadybę. Pomyślałem o Fidze, takim bistro na dzielnicy u mnie. Ale skonstatowałem szybko, że 180 leci Powsińską, nie Sobieskiego. Także Figa odpada. A schaboszczaka robią całkiem całkiem. Hindus? Yaki Taki, czy jak się to nazywa? No też…