-
jestem przerażony
“Son, it’s not how many Germans you kill that counts it’s how many people you set free” A miał to być tłusty czwartek. Miałem się cieszyć zerem pączków. Ale nie. Dzień to jeden z najstraszniejszych w moim życiu. Wczoraj się przekomarzałem z Wielkim Pe o pączkach. Dodatkowo winny/winowy (?) kolega donosił na boku, że z córcią faworki smażą. Ślina nam poleciała, bo my pączków nie mieliśmy mieć. Nie mówiąc o innych chrustach. Ale za to poczytaliśmy sobie o tym zwyczaju tłustego obżerania się. Wcześniej bułeczki nadziewano (Oooo, Vlad Palovnik by się ucieszył) mięsem, słoniną, boczkiem. I popijano wódką. Obficie! Dopiero od XVI wieku zaczęto robić pączki na słodko. Wyglądały one…
-
to chyba nie jest prank
cóż. Sprawdziłem. Dziś nie jest 1 kwietnia. Posłuchałem ja Ci rozmowy Anżeja z sekretarzem generalnym ONZ António Guterres’em. Nie będę się tu nabijał. Widać, że nasz Sebastian zna język … jako tako. Ale wysłowić się to już inna umiejętność. Dobrze, że się w porę prezydent Wolski zorientował. Dziękujmy Bogu za żubrówkę. A właśnie, jak się odmienia nazwisko Guterres? Niedawno w radio Nowy Świat usłyszałem anegdotę z panem Michałem Rusinkiem w roli głównej. Jakaś pani zadzwoniła do językoznawcy i byłego sekretarza naszej noblistki Wisławy Szymborskiej. Taki króciutki dialog powstał: – dzień dobry. Czy dodzwoniłam się do pana Michała Rusinek? – tak. Ale, szanowna pani, ja się deklinuję – oh,…