• 29 sierpnia 2009

      Nie wiem, która jest godzina. Komputer pokazuje 9:42, a mój zegarek 8:42. Nie pamiętam też, o której poszedłem spać. No może, nie nie pamiętam, ale nie wiem. Ale stop kochani, nic z tych rzeczy. Po prostu nie patrzyłem na zegarek. Jesteśmy w Princeton. I jak się na razie okazuje, jestem jedyną “wstaniętą” osobą. Reszta śpi. A to ci śpiochy. Niestety dwie osoby w salonie, więc chyba nie wypada iść zrobić sobie herbaty(?). Ale przynajmniej mam dostęp do komputera. Drzwi do/od pokoju na szczęście się otwierają. No może wślizgnę się do kuchni. Wypiję coś ciepłego i na miasto na jakieś prawdziwe amerykańskie śniadanie. O ironio (albo o zbiegu okoliczności), dwa…

  • 28 sierpnia 2009

      Ha, dziś za wiele się nie wydarzyło. Od rana pada, więc darowałem sobie US Open. Domachowska przeszła wczoraj i dziś miała grać o 11:00 z kimś innym. A tak słabo wyglądała na początku meczu. Kubot z kolei odpadł. Szkoda. Miałem dwa wyjścia. Pojechać do Miasta do American Muzeum of Natural History (Central Park West at 79th Street) albo do Century 21 na zakupy. Oczywiście pojechałem na shopping. Porażka. Nic nie ma ciekawego. Kupiłem parę dupereli i się nachodziłem jak głupi. Pan mnie zgarnął i pojechaliśmy do domu. Później odbieramy Panią z pracy i jedziemy do Princeton do Tolika. W Princeton mieszka ponoć 20 noblistów. Bardzo ładne akademickie miasteczko. Jutro…