• żory, żary, jeden pies

    W końcu sprawdziła się pogodynkowa przepowiednia. Żary nadeszły. I chyba na dłużej, niż, ostatnio, na jeden dzień. Często wracam myślami do mojej pierwszej pracy w Auchan. Tydzień po skończeniu studiów zacząłem karierę zawodową. Jako manager działu kultura (ujmijmy to ogólnie). Francuzi nauczyli nas kultury pracy i było to szczególnie widać, jak Polak-Dyrektor ich się pozbył. Zbyt kosztowne towarzystwo. Niestety na miejsce mojego Żana-Fransua awansowali takiego ćwoka Piotrka. Koleś na swoim dziale Ogród zawsze stał jak kołek i do nikogo nie odzywał się. Miał pod sobą bodajże jednego robotnika i traktował go tak właśnie. Także czar pracy prysł. Dyrektor-Polak też osobliwy. Nie wiem kto mu tak mózg wyprał. Auchan najwspanialsze, testuj…

  • pan fasola

    Nigdy nie byłem fanem tegoż komedianta. Na nerwy mi działał. Ale mam jego obrazek w głowie. Zawsze chciałem mieć dywan na klacie. Niestety, jedyny dywan, to pod łóżkiem. Kawior taki (po rosyjsku ковёр – dywan. Диван – łóżko, sofa. Zdałbym chyba ten rosyjski na maturze jednak). Także dziś zrobiłem sobie dywan na klacie. Sam się ostrzygłem, ogoliłem i … niechcący zrobiłem na pana Fasolę.   Dziś już wiem, że dywanu na klacie bardzo nie chciałbym mieć. Kiedyś na studiach mieliśmy kumpla. Bardzo owłosiony i grubawy. Grając w kosza jedna drużyna była bez koszulek (żeby się jakoś rozeznać kto jest kto, z której drużyny). I raz przypadło mi w udziale krycie kolegi.…

  • je-sień

    Jesień trwa Rdzawych liści czas Kaloszy, peleryn i mgły Jesień trwa Szpetnej aury czas Pod płaszcze się pcha (…) Wiem, wiem. Żadna jesień. Dwa dni lekkiej ochłody. Ale przy tropikalnych upałach 20 stopni Celcjusza, to prawie jak „rdzawych liści czas“. W końcu można odetchnąć. Wczoraj odwiedziliśmy Nocny Market, bo Fat Daddy sprzedawał kanapki wietnamskie. Przyjechała też nasza koleżanka Olimpia z UK, co zajmuje się fotografią żywieniową. Układa jedzenie i robi piękne zdjęcia. Jakiś niegłodny byłem na sam przód. Ale z biegem czasu zaburczało w brzuchu. No to się namówiliśmy z Olimpią, że weźmiemy jedną kanapkę na spółę, bo ja całej mogę nie zjeść, bo chyba jest albo nie taka dobra, ale nie takim…

  • a planety szaleją, szaleją, szaleją i śmieją się, śmieją się, śmieją

    Ktoś napisał, że w piątek w nocy zaćmienie księżyca, planety szaleją, a wielka Artystka odchodzi.     Nic dwa razy się nie zdarza I dlatego z tej przyczyny Zrodziliśmy się bez wprawy I pomrzemy bez rutyny Choćbyśmy uczniami byli Najtępszymi w szkole świata Nie będziemy repetować Żadnej zimy, ani lata Pamiętam, że w 1995 roku, podczas matury ustnej z języka ojczystego, powołałem się na wiersz pani Wisławy Szymborskiej. Oczywiście żaden ze mnie poetolog. Znałem ten tekst tylko dlatego, że w 1994 Maanam na swojej płycie pt. „Róża” zamieścił utwór z tekstem wieszczki. Czy byłem fanem Kory i Maanamu? Chyba tak. Lubiłem ich granie. Bardziej może zespołowe wykonania, niźli solowe Kory. Nigdy jakoś…

  • a może by tak rzucić wszystko…

    … i wyjechać w Bieszczady? Hejka kochani,jak się macie? Bo ja świetnie. Relaks w górach.   O spotkaniach instagramowych miałem pisać ale jakoś nie znalazłem tego wątku ciekawym. To znaczy ludzie ciekawi, spotkania ciekawe ale opisywanie tego idzie mi jak krew z nosa. Dziewczyny w formie. Posiedzielim, pogadalim. A właściwie Ewa gadała. Fajna nowa znajmość, to kolejny Krzysiek pracujący w muzeum Uniwersytetu Warszawskiego. Oprowadził nas prywatnie. W sumie to jego wystawa, więc z pierwszej ręki mieliśmy info. Ciekawy ten gmach Uniwerku. Kolega był trochę spięty i stremowany, bo aż 3 nowych ludzi mu się pojawiło w muzeum, z czego 2 to followersi. Ale kolega na plus. Dowcipny i z poczuciem humoru. Muszę przepytać DrAdama…

  • lp1

    Nad głową moją ktoś wykleił strop Gazetami sprzed lat   Heh, i przypomniała mi się działka Uli. Domek murowany, a na górze pokój ze spadzistym dachem dwustronnym. I ten sufit na poddaszu cały wyklejony posterami gwiazd z Dziennika Ludowego (?). Taka gazeta, co w wydaniu weekendowym miała rozkładany plakat. Sztandar Młodych? Nie, chyba Dziennik Ludowy. Stało się w sobotę rano w kolejce do kiosku, do którego przywozili ze 3 czy 5 egzemplarzy. Jak ktoś stał najpierw, to po zakupie oznajmiał – Shakin‘ Stevens, czyli Trzęsący się Stefan. I kolejka się ciut zmniejszała. A jak mówił, że na przykład Europe! To dopiero był szał. No i ta działka, a właściwie sufit poddasza…

  • niegrzeczny jak ja

    Hejka! Jak się macie? Bo ja świetnie. Kolejny dzień weekendowy i kolejna pobudka o 6.30. Wracam ja ci z pierwszej części robót i dzownię do kolegi Arka-Zegarka. Bo dziś finał Ligi Miszczów. 9.51 na cyferblacie, a ten zaspany! – co taki nie w sosie. Obudziłem? – bo wstałem niedawno   Z Mysiami jestem na wczasach. Wstaję o 7.00, a Państwo śpi jeszcze! Ludzie! Wyśpimy się po śmierci. Szkoda dnia, szkoda leżeć w łożu. Przygoda czeka.   No i tak kursowałem dwa razy na trasie Dom – Legionowo. Za każdym razem wybierałem inną trasę, żeby unikać zapchanych dróg. Ograniczenie na Wisłostradzie do 60 kph i ludzie jadą 60! A nie pada. Wracam Modlińską…

  • west coast part 4, czyli death valley

    Zdjęcia/Pictures Mój organizm powiedział NIE. O 3 rano czasu wsochdniowybrzeżowego, po mniej niż 3 godzinach snu (?), obudzonym został przez budzik. O 6 wylecieliśmy nad pacyficzny brzeg. O 9 rano czasu zachodniowybrzeżowego podziwiałem LAX. Zawsze wydawało mi się, że to takie nieprzyjemne lotnisko. Duże, tłoczne, niemiłe. A tymczasem okazało się odwrotnie. Może terminal był domowy, to tak właśnie tam jest. W Miescie Aniołów byliśmy na początku lutego 2010 roku. Było jakoś nieprzyjemnie, miasto nie zrobiło na nas wrażenia – Kodak Theatre, napis Hollywood, Beverly Hills, Universal Studios, Santa Monica Blvd, Venice Beach, Mullholand Drive, zachód słońca w Malibu. Ale jakoś bez szału. A teraz? Miasto oblane słońcem. Jakieś radośniejsze, zachęcające.…

  • west coast part 3 – Vancouver

    tak, Kanada od jakiegoś czasu chodziła za mną. Na szczęście wiz już nie trzeba, bo na paszport biometryczny wpuszcząją. W grudniu wielka Trójca na wschodzie – Toronto, Ottawa, Montreal. Teraz, przy okazji odwiedzin stolicy grunge’u – Vancouver, gospodarz zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku. Zdjęcia/Pictures – Vancouver 30 kwietnia 2018 Na granicy poszło sprawnie. Nie było kolejki. Państwo szybko przepytało – skąd? Po co? Na jak długo? W Jakim celu? I zacząłem się plątać przy pytaniu skąd. Z Seattle. Nie. To znaczy, z Nowego Jorku przyleciałem, ale zatrzmałem się w New Jersey. A tak w ogóle to z Polski jestem. Na wakacjach. Zwiedzam. Na dzień przyjechałem. Chyba głupio to brzmiało, ale zbiła mnie…

  • west coast part 1, czyli smells like teen spirit

    a właściwie powinno być „…part 3“ bodajże. 2009 San Francisco, trasa nr 1 wzdłuż wybrzeża, 2010 San Diego, LA, Santa Barbara, Malibu. 13. raz jednak tu jestem, to gdzie można jeszcze by tu pojechać? Gdzie oczy poniosą. Padło na Seattle. A jak tam, to już blisko mamy do Vancouver i Portland w stanie Oregon. Pictures/zdjęcia Seattle 30 kwietnia – 02 maja Początkowo miałem spać gdzie indziej każdą noc. Ale ostatecznie postawiłem na trzy noclegi w stolicy grunge’u. A czemu Seattle? Bo wielkim sentymentem darzę to miasto. Uwielbiam serial The Killing, uwielbiam/łem grunge. W większości filmów, czy seriali miasto jawi się we mgle, mroczne, deszczowe, nieprzyjemne. Ale jednak intrygujące. Jak to…