• legendy (nie)miejskie

    Candyman. Candyman. Candyman. Ależ jam się bał tego horroru. Dobra opowieść. I czy wy wiecie, że nigdy w życiu nie wypowiedziałem do lustra trzy razy tego słowa!  Ale Beatlejuice już tak. I głowa mała! Nic się nie stało. Bummer. Czyli legenda (nie)miejska. Czarna wołga! Oj to było straszne. O co chodziło z tym autem? Że dzieci porywała? Ale, że co? Chodziło o to, żeby się od domu nie oddalać, czy żeby nie bawić się przy drodze? Daleko od szosy. Uwielbiałem ten serial. Ponoć ta Ania pracowała na tym samym uniwerku co pani prof. ze Szczecina. Ja się czarnej wołgi bałem. Babcia Stasia straszyła nią. Właśnie. Czy nadawanie imion może być…

  • kabel

    Hejka kochani. Jak się macie? Bo ja super.   Jesssu, ja to w jakimś marketingu albo pi-jarze powinienem pracować. No wszędzie znajomości nawiążę. Z każdym zagadam. Na każdym evencie służbowym poznam ciekawego klienta. A jak muszę coś zorganizować, to też bez problemu zagadam. Wybadam, ogarnę. Zachodzę ja ci na Okęcie. Pani miła w okienku, to się uśmiechamy. Aha, moja waga domowa ssie! Ważę się ja ci i patrzę, że mam 26 prawie kilo. Myślę sobie „o-o. Nie za dobrze“. Wyrzucam ze 2 pary butów, to i tamto. Odkładam flaszeczkę. Nadal powyżej 25 kg. Poddaję się. Najwyżej dopłacę za nadbagaż. Kładę ja ci walizę na pas i w szokum jest! 23,8 kg!…