-
je-sień
Jesień trwa Rdzawych liści czas Kaloszy, peleryn i mgły Jesień trwa Szpetnej aury czas Pod płaszcze się pcha (…) Wiem, wiem. Żadna jesień. Dwa dni lekkiej ochłody. Ale przy tropikalnych upałach 20 stopni Celcjusza, to prawie jak „rdzawych liści czas“. W końcu można odetchnąć. Wczoraj odwiedziliśmy Nocny Market, bo Fat Daddy sprzedawał kanapki wietnamskie. Przyjechała też nasza koleżanka Olimpia z UK, co zajmuje się fotografią żywieniową. Układa jedzenie i robi piękne zdjęcia. Jakiś niegłodny byłem na sam przód. Ale z biegem czasu zaburczało w brzuchu. No to się namówiliśmy z Olimpią, że weźmiemy jedną kanapkę na spółę, bo ja całej mogę nie zjeść, bo chyba jest albo nie taka dobra, ale nie takim…
-
polska, biało-zieloni
Hejka kochani. Jak się macie? Bo ja całkiem OK. Na sam przód doniosę, że e-nabyłem bestseller autorstwa Kasi Nosowskiej. W księgarni obok roboty, co nie mieli już, chcieli 39 zł. W empiku – 31. A żem się zdziwił, że merlin jeszcze żyje. Brawo merlin – 25 zł. Chyba po raz pierwszy dałem się oszukać w sklepie internetowym. 9 dni temu kupiłem opiekacz/toster. I tak wczoraj poczułem, że czegoś mi brakuje. Strona www sklepu jakaś mało przyjazna. Brak telefonu. Cóż, wypełniłem formularz. Dostałem info zwrotne, że dziękują za kontakt i na pewno się odezwą. To czekam. W sumie mało kosztował. Taki dziś jestem biało-czerwony i patriotyczny. Wczoraj przecie nasi grali z…
-
niegrzeczny jak ja
Hejka! Jak się macie? Bo ja świetnie. Kolejny dzień weekendowy i kolejna pobudka o 6.30. Wracam ja ci z pierwszej części robót i dzownię do kolegi Arka-Zegarka. Bo dziś finał Ligi Miszczów. 9.51 na cyferblacie, a ten zaspany! – co taki nie w sosie. Obudziłem? – bo wstałem niedawno Z Mysiami jestem na wczasach. Wstaję o 7.00, a Państwo śpi jeszcze! Ludzie! Wyśpimy się po śmierci. Szkoda dnia, szkoda leżeć w łożu. Przygoda czeka. No i tak kursowałem dwa razy na trasie Dom – Legionowo. Za każdym razem wybierałem inną trasę, żeby unikać zapchanych dróg. Ograniczenie na Wisłostradzie do 60 kph i ludzie jadą 60! A nie pada. Wracam Modlińską…
-
west coast part 3 – Vancouver
tak, Kanada od jakiegoś czasu chodziła za mną. Na szczęście wiz już nie trzeba, bo na paszport biometryczny wpuszcząją. W grudniu wielka Trójca na wschodzie – Toronto, Ottawa, Montreal. Teraz, przy okazji odwiedzin stolicy grunge’u – Vancouver, gospodarz zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku. Zdjęcia/Pictures – Vancouver 30 kwietnia 2018 Na granicy poszło sprawnie. Nie było kolejki. Państwo szybko przepytało – skąd? Po co? Na jak długo? W Jakim celu? I zacząłem się plątać przy pytaniu skąd. Z Seattle. Nie. To znaczy, z Nowego Jorku przyleciałem, ale zatrzmałem się w New Jersey. A tak w ogóle to z Polski jestem. Na wakacjach. Zwiedzam. Na dzień przyjechałem. Chyba głupio to brzmiało, ale zbiła mnie…
-
west coast part 2 – portland
w stanie Oregon. Bo jeszcze ponoć w stanie Maine jest. A gdzie Oregon, a gdzie Maine! pictures/zdjęcia Portland 1 maja 2018 A czemu nie po kolei, mogą zapytać niektórzy. Ano temu, bo o Vancouver będę się może rozpisywał. A chcę za chwilę na Miasto wyskoczyć. O Portland powiedzieć mogę tylko tyle – jessu. No ale nie bądźmy niedobrzy. Na północ (Vancouver) i południe (Portland) udawałem się za pośrednictwem Bolt Busa. Nie wiem o co kaman, ale WiFi mi nie działa. Tak samo z resztą było w tych polskich autobusach. No niby łączy, jest symbol, a ni czorta nie działa. Pisałem, że zeżarło mi 4GB, więc trzeba było szukać jednak sieci.…
-
west coast part 1, czyli smells like teen spirit
a właściwie powinno być „…part 3“ bodajże. 2009 San Francisco, trasa nr 1 wzdłuż wybrzeża, 2010 San Diego, LA, Santa Barbara, Malibu. 13. raz jednak tu jestem, to gdzie można jeszcze by tu pojechać? Gdzie oczy poniosą. Padło na Seattle. A jak tam, to już blisko mamy do Vancouver i Portland w stanie Oregon. Pictures/zdjęcia Seattle 30 kwietnia – 02 maja Początkowo miałem spać gdzie indziej każdą noc. Ale ostatecznie postawiłem na trzy noclegi w stolicy grunge’u. A czemu Seattle? Bo wielkim sentymentem darzę to miasto. Uwielbiam serial The Killing, uwielbiam/łem grunge. W większości filmów, czy seriali miasto jawi się we mgle, mroczne, deszczowe, nieprzyjemne. Ale jednak intrygujące. Jak to…
-
potwór z utah
to znaczy powrót. Literówka taka. Zdjęcia/Pics Musi trzeba raz jeszcze przyjechać do Utah. Podczas dwóch wizyt nie udało mi/nam się odwiedzić Kanionu Antylopy i Końskiej Podkowy. Prawie 3 godziny z Zion, z Bryce „tylko“ 2 i pół. Gdybyśmy chcieli w drodze na lotnisko zajechać, to sama podróż, niestety, trwałaby 10 godzin. No szkoda. Ale zawsze jest powód, żeby powrócić na ziemie mormońskie. Bo fajne to ziemie, fajni ludzie. Tacy spokojni, niegwałtowni, przyjacielscy. Nasz recepcjonista miał na ladzie wielki ekran. Ze 32 cale. Mówię do niego – wow, ale masz wielki ekran komputerowy! – w sklepie wyglądał na mniejszy – odparł taki jakiś skonfundowany. Nie przyszło mu do głowy wymienić. Chwalę zakup mówiąc,…
-
bryce wow canyon
Zdjęcia/pictures W sumie w jednym słowie moglibyśmy podsumować dzisiejszy dzień, Bryce Canyon. Wow! Było cudownie. Zupełnie inny park niż wczorajszy Zion. Czerwony, piaszczysty. Wybraliśmy jedną trasę z tych bardziej wymagających. 3-4 godziny – Navajo Loop i Peek-A-Boo Loop. Navajo niby łatwe. Ale o mój boże, już na dzień dobry mijaliśmy powracających ludzi. Z językami na brodzie, na czworakach. Nie wyglądało to jak łatwy szlak. No nic, idziemy. Peek-a-Boo jest połączone z Horse Trail, więc gówno było widać. Dosłownie. Trzeba było pod nogi patrzeć. Świeże odchody, wysuszone, pachnące, no jakie tylko chciałeś. Shit galore – można tak podsumować. Ale ale. Nie było tak źle. Widoki dech nam zapierały. Pysie się cieszyły. Było bosko. W…
-
utah saints
Pictures/Zdjęcia W latach 90. A dokładnie na ich samym początku dostaliśmy do domu TV kablową. Stałem się fanem MTV. Oglądałem wszystko jak leci. Były to szalone czasy rave i techno music. I taka piosenka się pojawiła. Chamski beat, ambient. Ale pan krzyczał „Utah saints. Utah Saints“. Podobało mi się. 2002 rok Igrzyska Olimpijskie w Salt Lake City. 2015 rok wybrałem się na najdłuższe (wtedy) wakacje. I między innymi namówiłem Państwo na pojezdkę. Padło na Arches National Park. Można się tam dostać albo z Salt Lake City albo z Las Vegas. Jeden pies, ważna cena biletów. To padło na mormonów. Na JFK już na dzień dobry 3 godzinne opóźnienie. Coś nie dobrze było…