-
znamy się trochę, ale mnie nie znasz
Szłem przez park Dygata po siłce. Jak zwykle z resztą. I dopiero teraz mnie tknęło, że ten sporych rozmiarów skwerek jest kompletnie nieoświetlony! Nie zastanawiałem się nad tym nigdy, bo po prostu sobie przezeń szłem i już. Dzieci i inne łobuzy sobie siedzą na ławkach, i piją alkohol, i palą fajki, i czasem drą wulgarnie ryja, ale ja sobie zawsze szłem. Teraz tak sobie pomyślałem, że kobiety spacerujące z siłki, tak jak ja, albo z Szoping Mola nieopodal, mogą się bać takiej scenerii. Ja to się najbardziej obawiałem, żeby nie wyrżnąć orła, bo chodniki nie są zbyt równe. Plusem tej ciemnoty jest to, że telefonu się nie używa wtedy, bo…
-
(o)krągłości, czyli jak zostałem zrobiony w bambuko
A mam krągłości tu i tam i tyle. Dopóki mogę się schylić i zawiązać buty, dopóty nie będę się martwić swoją physis. Na szczęście w Stanach kupiłem sobie takie lock lace, więc nie muszę się schylać. Nie lubię okrągłych jubileuszy i kształtnych, zgrabnych liczb. Miałem pisać wczoraj, ale w związku ze wcześniejszym zdaniem, nie zrobiłem tego. Dokładnie pół roku i jeden dzień temu nastąpił początek końca. Koniec świata się zaczął. Mały, wredny wirusek przewrócił wszystko do góry nogami. Nowy porządek świata. Wolnomularze, illuminati i inni podobni pewnie skręcają się z zazdrości, a Hitler się pewnie w grobie przewraca. Zostaliśmy zamknięci, zniewoleni. Maseczki na początku były „be”, mieliśmy siedzieć…
-
zarzekam się, że to już ostatni raz
… piszę o naszej klasie. No dobra, może nie ostatni. Umówmy się, że ostatni w tym miesiącu. Odbieram tyle miłych sygnałów, że tak to było, że skąd ja to pamiętam. No ludzie, to dawajcie komentarze, co wy pamiętacie. Będzie wesoło. Dziś nasza licealna koleżanka, moja wielka fanka bloga, ma urodziny. Także Monia, z okazji … 29 urodzin życzę Ci raz jeszcze wszystkiego dobrego. Nie zmieniaj się, bo cały czas jesteś tą samą Monią, którą pamiętam z lat 90. Uśmiechnięta, otwarta do ludzi, bezpośrednia, rezolutna. Zawsze jak z Tobą rozmawiam, to się uśmiecham. Aha, nie zgadniesz co? Twój tato mnie zagadał na Insta. Chyba najlepsi kumple będziemy. Ale serio, foty ma…
-
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie
Oh, podoba mi się ten word mac-owy. Po polsku rozumie. I błędy ładnie poprawia. W tamtym Word-zie office’owym ni chu chu nie kumał. Jakiś niegęsi był. I często jakieś byki były na blogu. Teraz mam nadzieję, że będzie ok. Ale za to excel mac-owy to porażka. Unikajcie. Nie mogę objąć tego. Niby wszystko podobne i przyjazne. (Prawie) te same klawisze skrótów chodzą ale nie zawsze. Eh. Na szczęście oneDrive ma opcję pracy na plikach office online. Także nie muszę kupować pakietu za 209 zł/rok (ze zniżką pracową). Ale ja nie o pakietach. Ja o czym innym! Ta zaraza to jakaś … zaraza. Ludzie zaczęli gotować. Ludzie? Co ja mówię! Nawet…
-
hej hej, tu en bi jej
jej! Pamiętam ten zakrzyk. Szalone lata 90. Łamiąca wiadomość – SERNIK MI PĘKŁ! Właśnie teraz. Za szybko drzwiczki otwarto. Szkoda. Będzie bez polewy. I ten bon mot, vivat, czy też nazwany przeze mnie zakrzyk wykrzykiwał pan Włodzimierz Szaranowicz. Poznałem pana redaktora w, bodajże, 2007 roku na imprezie korporacyjnej. Eh ten głos! Bardzo sympatyczny pan ze szklanego ekranu. Nawet w kibelku (w tej części, gdzie się ponoć ręce myje, nie w sekcji „PiSuar”) udało mi się osobiście z nim zamienić kilka słów. A właśnie, ciekawe czy ten mały kmiot dyktaturę wprowadzi? Cesarstwo Polskie ze stolicą przy ulicy Nowogrodzkiej. Liceum mi się ostatnio wspomina. Nie wiem czemu. A może, że w czasach…