• budyń

    Nie. To nie będzie wpis o miłościwie nam panującym Sebastianie. Chociaż? Tak się „zapasłem” (narobiłem zapasów znaczy) w czasie tej pandemii, że w końcu postanowiłem na nowo odkryć światło w lodówce i zrobić miejsce w szafkach. Nie, nie robiłem specjalnie zapasów. Po prostu jak jestem prawie codziennie w sklepie, to zawsze coś wezmę albo z ciekawości, albo na spróbowanie. Dziś padło na budyń. Ha, kiedy ja ostatni raz robiłem albo jadłem budyń? Jak jakiś szkrab byłem. Z kilkanaście lat pewnie temu, jak nie kilkadziesiąt. Budyń kupiłem przed Wielkanocą w związku z pieczeniem sernika. A, wezmę 3 opakowania – pomyślałem wtedy. Nieużywający za bardzom cukru jest, także dałem na koniec miodu. Jedna torebka…