usa

w tym rozdziale będę opisywał mój przedługi urlop.

  • wieczerynka

    czyli rosyjska impreza. Wczoraj, to znaczy w sobotę nastąpił powrót Różowego Królika. Nie wiem czemu, ale zawsze chciałem taki kostium na Halloween. A jako, że w katoPolsce takich pogańskich świąt się nie obchodzi, to nie miałem okazji. 3 lata temu uczestniczyłem w tym święcie i byłem przerażony. Pisałem o tym. Dzieci biegające w opętaniu od drzwi do drzwi. Ale kostium sobie wtedy nabyłem. W tym roku było jakoś na spokojnie. Przespałem 31 października. Ale wczoraj była impreza. Przebierana. Jako, że Ula lubi ostatnio wylegiwać się na sofie, a Tomek patrzy na nią, jak to robi, to sam poszedłem. Dorina i Tolik podjechali po mnie. Gospodarzami byli Lena i Pasza, czyli…

  • a może by tak …

    … zacząć śpiewać? kochani mam lotki. Zakupiłem we dwóch tych loteryjach! Mega millions i mega ball. No nie wiem ile można wygrać, ale chyba miliony. Pospacerowałem się dziś po Mieście i podobało mi się. Ostatnio skupiam się na ludziach, a nie na architekturze. Miasto już mnie tak nie porywa. Ale dzień był fajny. Na koniec wpadłem, do Jalapenos Mexican Bar and Grill. W szokum, bo poznali mnie. A ja ich. Jakaś pijana Nancy zaczęł mnie obłapywać. Ponoć odkryła parę dni wcześniej, że jest w 52% “Polkom”! No i zaczęła mi ręce całować i takie tam. Powiedziała, że się tu przeniosła z nadmorskiego New Jersey, bo się rozwodziła. Później zaczęła opowiadać…

  • już prawie czas

    Eh, a tak ścichapęk włączyłem sobie Rolling Stones’ów – Let it Bleed (50th Anniversary Edition). Nie wiem czemu w sumie ten klasyk? Fanem Stones’ów nie byłem, choć dwa razy ich nażywo widziałem. Mam z nimi fotę i mam ze dwa albumy. Wolałem ich od Bitelsów. Ale kiedyś kolega mi pożyczył całą dyskografię 4 z Liwerpulu i stwierdziełm, że wow, co za świetna muzyka. Faktycznie najlepszy band wszech czasów. Ale później jakoś nie dałem rady ich słuchać. Tkaże za bardzo szalonym fanem nie jestem jednych i drugich. Tylko coś mnie na sentymenty wzięło dziś i słucham tej rocznicowej edycji. Halloween może jaki, czy co? Teksańska wyprawa się zakończyła. I była super!…

  • teksańska masakra

    gdzie ja byłem całe życie? Teksas jest suuuuper. Mogłem dziś skończyć marnie. Mój smok się rozpił. Wracałem sobie z parku do Austin i pomyślałem, że nie będę tankował w parku, bo drogo. Mijam pierwszą miejscowość – drożej niż w parku. Jadę dalej. No to jadę. I się zaczyna. Dodge żłopie jak opętany. Wiatr wieje nieziemski. To może dlatego zużycie spadło do poziomu 15 mil na galon? Patrzę na kalkulację – 120 mil na tym paliwie. Przede mną bezdroże. No dobra, to aż 200 km. A może tu to TYLKO 200? Panika. Co będzie jak się skończy paliwo? Nie ma zasięgu w telefonie. A jak noc nadejdzie? Nikt się nie zatrzyma…

  • teksański smok

    Howdy Y’all! Marzenia się spełniają. Trzeba tylko mocno chcieć. Jak kończyłem studia, to chciałem być … księgowym. Na szczęście się nie udało. Może za słabo chciałem. Teksas chciałem odwiedzić. Jakoś nie wychodziło. Do teraz. Zaleciałem nawet sprawnie. Sprint nie miał tak strasznego opóźnienia jak potrafi mieć. Tylko 26 minut obsuwki. Nie lubię wylatywać z Miasta. Bo to koszmar, bo niespodzianka, bo niewiadoma. Od wyjścia z domu na wsi, do dotarcia na LaGuardię minęło ciut ponad 2 godziny. To tak jakbym z Białegostoku wylatywał. Masakra. Już o JFK nie wspomnę. Miałem takie dwa razy, że z miejsca do samolotu wszedłem. A bałem się, że nie polecę. O ile za pierwszym razem…

  • road trip

    Jestem. Wróciłem. Przeżyłem. Przejechałem 2 800 mil (4 500 km) w 5 dni. Za autostrady zapłaciłem … 1$. New Jersey to jednak dziwny stan. Co przejechałem to moje. Amerykanie jeżdżą słabo. Muszę wspomnieć o zwierzętach na drogach. Czasem takie całe sarenki leżały, jakby spały, jakby zdrzemnęły się na chwilę. A czasem pół sarenki leżało. Czasem rozmazane zwierzę na szosie było. No prawie co chwilę. Tego się najbardziej bałem – nie walnąć w nic wybiegającego z lasu. A drogi mają nieoświetlone. Najbardziej żal mi było chyba pancernika albo jeżozwierza. Drinking and driving – very scary To mój najulubieńszy przekaz z drogi. Czy pojadę jeszcze kiedyś? Pewnie! Ale przelecę część stanów i…

  • amerykańskie drogi

      Slower traffic use right lanes, unless passing No i tu zaczyna się opowieść rzeka! Ograniczenie do 55 mph i sunie się coś białego. Biorę z prawej i widzę czarne dziewczę z telefonem w łapie. I jedzie sobie 53 mph. I tak co chwilę, jakieś spowalniacze w swoich wehikułach podróżują sobie. A najlepiej jak truck wyprzedza trucka. Litości. Raz się uniosłem i zamigałem światłami w lusterka trucka. To z tyłu, chyba kolega, odzamigotał mi. Dumb truck drivers! Rozmawiałem z kilkoma ludźmi stąd i każdy kiwa głową. Kolega z NJ, co go poznałem rok temu powiedział … Jak mam nie używać brzydkich słów, to kolega nic nie powiedział. Dramatycznie jeżdżą amerykanie.…

  • hit me baby one more time

    To już … ponad 20 lat od wielkiego hitu Brytnej. Eh, czas leci! Hejka. Jak niektóre ludzie wiedzą, wyleciałem sobie. Czas wakacji w końcu nastał. Postanowiłem w końcu dać odpocząć Uli z New Jersey i odwiedzić Ulę z Teksasu. Uważajcie czego sobie życzycie, bo się jeszcze może spełnić. W piątek … Aha. Oczywiście znowu mnie jakaś influenza naszła. Ale to chyba z Waw przywiozłem, bo ostatni weekend w Polsce był koszmarnie zimny. W piątek zagrałem sobie w Power Ball. Ze 90 milionów tylko można było wygrać, ale co tam! 90 milionów piechotą nie chodzi! Napisałem do Uli z NJ, że w poniedziałek do pracy nie musi iść. I nie poszła.…

  • lax

    Co za miłe lotnisko. Mam same dobre słowa. Zaskoczonym bardzo. Hotel wybrany na tylko noc okazał się mniej fajny. Okolica lekko dziwna, więc auto zamykane i wszystko zeń zabierane. Nawet jak tankowałem i poszedłem do sklepu po herbatę, to walizkę brałem. Lepiej nie kusić losu. Poza tym lubię swojego laptopa. Wstałem o 5 i podjechałem pod całodobowe pączki. Okazało się, że pół dzielni się też tu zjechało. No cóż. Na lotnisku też karmią. Autostrada o 7 pasach zajęta cała. O 5.20 rano. Oj duża to aglomeracja. Ale na szczęście jechało się płynnie. Wypożyczalnia o 5.57 rano jeszcze nie czynna, wiec po odnalezieniu miejsca parkingowego wrzuciłem kluczyki i od razu wsiadłem…

  • west coast part 4, czyli death valley

    Zdjęcia/Pictures Mój organizm powiedział NIE. O 3 rano czasu wsochdniowybrzeżowego, po mniej niż 3 godzinach snu (?), obudzonym został przez budzik. O 6 wylecieliśmy nad pacyficzny brzeg. O 9 rano czasu zachodniowybrzeżowego podziwiałem LAX. Zawsze wydawało mi się, że to takie nieprzyjemne lotnisko. Duże, tłoczne, niemiłe. A tymczasem okazało się odwrotnie. Może terminal był domowy, to tak właśnie tam jest. W Miescie Aniołów byliśmy na początku lutego 2010 roku. Było jakoś nieprzyjemnie, miasto nie zrobiło na nas wrażenia – Kodak Theatre, napis Hollywood, Beverly Hills, Universal Studios, Santa Monica Blvd, Venice Beach, Mullholand Drive, zachód słońca w Malibu. Ale jakoś bez szału. A teraz? Miasto oblane słońcem. Jakieś radośniejsze, zachęcające.…