życie

znamy się trochę, ale mnie nie znasz

Szłem przez park Dygata po siłce. Jak zwykle z resztą. I dopiero teraz mnie tknęło, że ten sporych rozmiarów skwerek jest kompletnie nieoświetlony! Nie zastanawiałem się nad tym nigdy, bo po prostu sobie przezeń szłem i już. Dzieci i inne łobuzy sobie siedzą na ławkach, i piją alkohol, i palą fajki, i czasem drą wulgarnie ryja, ale ja sobie zawsze szłem. Teraz tak sobie pomyślałem, że kobiety spacerujące z siłki, tak jak ja, albo z Szoping Mola nieopodal, mogą się bać takiej scenerii. Ja to się najbardziej obawiałem, żeby nie wyrżnąć orła, bo chodniki nie są zbyt równe. Plusem tej ciemnoty jest to, że telefonu się nie używa wtedy, bo jak się gapi w ekran rozświetlony, to nic kompletnie dookoła nie widać. No to dziś po siłce sobie szłem i widzę, że siedzi sobie towarzystwo. A tu ktoś z pieskiem, a tu ktoś po rusku, a tam jakieś dzieci.

Wstawka: może przestać pisać szłem, bo jeszcze w krew wejdzie i będzie wioska, jak w robocie komu tak powiem lub napiszę?

Aaaa, przed parkiem, w bloku młodzi robili imprezę i słuchali tego viralu – Eric Prydz „Call on me”, ale zamiast oryginalnego refrenu śpiewa się „***** ***”, czyli „jebać PiS”. Eh, jaka mądra ta młodzież dziś.

Także szedłem sobie przez park Dygata i widzę, że chyba ławka mi majaczy w ciemności i jakiś ruch obserwuję. Tak, ktoś odstawia bronksa na chodnik. Mijam i słyszę jak jakiś koleś mówi do swego konfratera – znamy się trochę, ale mnie nie znasz.

Nie wiem jaka kontynuacja tego wynurzenia była, gdyż zatrzymanie się i przysłuchiwanie się konwersacji obcych mi ludzi mogło zakończyć się jakimś wpierdolem, albo awanturką. A ja po siłowni strasznie wyczerpany jestem i ogólnie opadam z sił. Toteż szedłem dalej, nie zatrzymując się.

Wchodząc na klatkę w moim bloku olśniło mnie! Już rozumiem iluminację Archimedesa i jego „Eureki!”. Już łączę się w bólu, i przede wszystkim objawieniem, z Newtonem, na którego głowę jabłko opada! Już wie co to grawitacja!

Tak mnie olśniło! Kurczaczki! Przecie to już 30 lat!

Jeśli ja mam 29 lat, a to już 30 lat, to słowo stało się ciałem. Refleksja Moni, podczas 40-tych urodzin pani od Państwa z Europy na K., że znamy się dłużej, niż żyjemy już się zmaterializowała! To już ten czas.

Łza na rzęsie mi się trzęsie!

A tak mało brakowało, żeby to się nie ziściło! Ja przez całą 7 klasę i, w sumie, większość 8 byłem gotowy na aplikowanie do Technikum Elektrycznego. Ale jak na jakiejś pogadance pani pedagog powiedziała, że trzeba w takich szkołach robić coś na kształt prac dyplomowych, to moje urodzenie w niedzielę wzięło górę (czytaj: lenistwo). W zamian wybrałem najlepsze liceum w mieście. A bo siostra już tam była, to czemu nie.

Ale tu też nie było tak oczywiście. Pierwszego dnia siadłem na samym końcu w ławce z jakimś skinheadem. Jakiś łysy koleś z dziwną grzywką. Nasze pierwsze słowa były mniej więcej takie:

– chciałeś do mat-fizu się dostać?

– nie. Do ogólnej. A Ty?

– ja też nie

Wszedł pan wicedyrektor i się zapytał, kto chce się przenieść do innej klasy. Moja i Łysego ręka od razu w górę poszła. NA SZCZĘŚCIE nie było miejsc i zostaliśmy. Heh, 4 lata fajnego czasu. Tylko ta nauka nam przeszkadzała troszkę (przymrużenie oczka).

To był 1991 rok. Teraz mnie tknęło, że to naprawdę był wyjątkowy rok. Muzycznie to już wiadomo od dawna. Teraz radiostacje obchodzą 30-lecie perełek takich jak debiut Pearl Jam, U2 „Achtung Baby”, Nirvana „Nevermind”, Michael Jackson „Dangerous”. A pisałem już o tym kiedyś w tym roku.

Postanowiłem dać spokój iMusic i posłuchać moich CD wydanych w 1991 roku. Holidays in Eden Marillion jakoś nie lubię, więc stanęło na U2 i debiucie Pearl Jam. Dwie płyty, które uważam za genialne. A pierwszy album chłopaków z Seattle uważam za najlepszy debiut wszech czasów. I szperając po szafkach odkryłem, że albo ktoś mi buchnął czarny album Metallicy, albo … nigdy gom nie miał. Czyżby takie niedopatrzenie? Po 30 latach to stwierdzam?

Pozdrawiam serdecznie (kolejność przypadkowa):

Ula z New Jersey

Monia

Państwo z Europy na K.

Marszull zwany również Słodkokwaśna, czasem Łysym

Piotr G

 

I oczywiście resztę klasy. Ewa się czasem odezwie, Bartek na insta coś napisze. 1991. 30 lat! Znamy się dłużej niż żyjemy!

 

PS. No i Pearl Jam’u nie wysłucham do końca, bo sąsiadka właśnie wraca z północy Polski z węgorzem wędzonym dla mnie. Mniam!

 

2 komentarze

Skomentuj Monika zwana Monia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!