życie

Tymoteusz, rocznik 32

Ale żem ja dziś miał przygodę. Tak jakbym w pracy był.

Rano się okazało, że butla mi się wygazowała w moim syfonie Soda Stream i czas nadszedł na dogazowanie. Zadzwoniłem do panoczka od pompowania naboi i się umówiliśmy. Jedyny minusik, to brak możliwości płacenia kartą, BLIK-iem i innymi takimi wynalazkami. Tylko gotówka. Wskakuję na rower. W plecaku dwie butle się obijają co chwilę o siebie. Podbijam do bankomatu pewnego banku, którego oddział mam nieopodal. Wypłacam prędziutko hajsy przez apkę IKO i słyszę jak pani tłumaczy coś starszemu panu. Chowam gotówkę do skarpety i się pytam, czy w czymś pomóc. Okazało się, że kartę panu starszemu wcięło. Powiedziałem mu, ze karty nie odzyska i zapraszam go do oddziału w poniedziałek. Uspokoiłem go, że karta sama nie wyjedzie, pieniędzy nikt nie wypłaci z jego konta. Wyszedłem z sali bankomatowej z myślą, żeby zadzwonić do dyrektor oddziału Joli. Ale żem w swoim telefonie prywatnym mam tylko od dwóch dni dwa telefony kumpli dyrektorów, to nie miałem jak się do koleżanki dodzwonić. A szalenie się lubimy. Zawsze jest cmok na powitanie. Prezenty na gwiazdkę sobie drobne robimy. I ostatnio Jola zaproponowała, że mogę używać służbowo jej służbowego auta. Co za wygoda! Do tej pory musiałem auto brać z centrum i tamże je zostawiać. A teraz będę miał tylko parę kroków. Postanowiłem więc zadzwonić do jednego z dwóch kumpli. Padło na Michała. Wytłumaczyłem mu o co cho, a on mi dał wskazówki, jak należy postępować.

Wróciłem do bankomatowni. Pan starszy przez komórkę rozmawiał. Widać ewidentnie, że nie chciał opuścić miejsca utraty karty. Bał się. Powiedziałem mu, że karty już nie odzyska, że musi poprosić o wydanie nowej. I najlepiej jak zadzwoni od razu na kartolinię. Pan bardzo wiekowy, z problemami słuchowymi. Także mówiłem do niego wolno i powtarzałem najważniejsze fakty. Wiedziałem, że pan może mieć problemy z dzwonieniem na infolinię, więc zadzwoniłem. Cholery można dostać. Dzwonisz do banku, bo masz problem, pilną sprawę, a słyszysz morze nieinteresujących cię w tym momencie informacji. Że nie wiem, czy wiem, ale sprawę, z którą właśnie dzwonię, mogę załatwić poprzez iPKO (serwis internetowy). A jak mnie zaczęto uświadamiać, że jest pandemia i jak należy postępować. No zajęło dobrą chwilę, aż połączono mnie z panią. Tłumaczę jej jaka jest sytuacja. Pani musi potwierdzić wiarygodność klienta w potrzebie i pyta się o pesel. Kurczaczki, szacun. Pan klient pamięta ten ciąg cyfr. 3201 i tak dalej. Pan jest ode mnie starszy o … 44 lata. Co za koincydencja. Imię panieńskie matki, adres i już pan jest zweryfikowany. Pan ma na imię Tymoteusz. Fajne imię.

Rozmowa z panią była śmiszna:

– czy potwierdza pan zastrzeżenie karty i prosi o wydanie drugiej?

– tak – odpowiadam ja

– niestety. Pan Tymoteusz musi to powiedzieć

– aha – mówię w uśmiechu i zwracam się do osiemdziesięcioośmiolatka – proszę powiedzieć „tak”

– tak, potwierdzam zastrzeżenie karty i proszę o wydanie nowej – gromko powiedział senior

 

Skubany, dobra pamięć. Ja bym nie pamiętał już co miałbym powiedzieć do pani na infolinii. A pan i pamiętał, i stosował się do wytycznych posłusznie.

Nadanie PIN-u to jakaś dziwna historia. Nawet ja nie załapałem od razu co pani mówi. Zrobiłem wielkie oczy i już chciałem panu Tymoteuszowi przełożyć z polskiego na nasz. Ale na szczęście pani mnie ubiegła i powiedziała, że jest opcja druga – wysłanie listu z PIN-em.

– którą opcję pan wybiera? Czy chce pan otrzymać list z numerem? – pyta konsultantka

– tak! – odpowiadam ja, gryząc się w język, że to nie ja mam potwierdzać

– niestety muszę to usłyszeć od pana Tymoteusza

– niech pan powie „tak”!

– tak. Potwierdzam. Proszę o list z numerem PIN

 

Sprawę załatwiliśmy. Pani podziękowała mi za cierpliwość i pomoc i się rozłączyła.

Pan Tymoteusz zapytał mnie jak mam na imię.

– Maciej – odpowiadam zgodnie z prawdą

– Panie Macieju, dziękuję bardzo. Nie zapomnę pana do końca życia

 

Troszkę ciarki mnie przeszły. 88 lat, to już raczej bliżej, niż dalej. Ale oczywiście zrozumiałem intencję seniora. Nie, nie chciałem mu mówić, że pracuję w tym akurat banku. Z drugiej strony, gdybym powiedział, że jestem przedstawicielem, to może bym taki PR zrobił pracodawcy? Nie wiem. Wolę, żeby przemiły pan Tymoteusz pomyślał, że są jeszcze życzliwe osoby wśród … młodych ludzi. Na mnie starszy pan też zrobił wrażenie. Kultura i dyscyplina. Dobry wzór do naśladowania.

Zastanawiałem się jeszcze, czy nie zapytać, czy będzie miał pieniądze do poniedziałku i czy nie pożyczyć, ale zauważyłem, że pan miał w ręku jeszcze inną kartę. Także mam nadzieję, że sobie poradzi.

Wskoczyłem na rower i pognałem do pana od gazu. Zadzwoniłem do Michała, żeby podziękować za pomoc i się tak troszkę rozgadaliśmy. Okazało się, że kolega od rana na nogach, bo poleciał gdzieś niedaleko na targ staroci. Oooo, ten temat mnie zawsze interesuje. Byłem na kilku takich bazarach ostatnimi laty, ale to zawsze wyglądało jak jakieś barachło, nie warte uwagi, a tym bardziej zakupu. Powiedziałem koledze, że poluję na maszynę do pisania. Nawet widziałem na allegro co mają, ale cóż. Badziew kosztuje ponad 200 zł, a fajne maszyny zaczynają się od tysiąca. Koło mojego domu jest sklep ze starociami. Widziałem tam maszynę do pisania i stare lampy. Tylko jakoś nie mogę tam trafić w godzinach otwarcia. Raz byłem po 11 i pocałowałem klamkę. Zaczynali od 12. Eh.

Michał powiedział, że ma maszynę. Kupił za nawet nie drogo. Podesłał fotkę. Piękna jest! Obiecał, że jak będzie znowu i będzie maszyna, to mi kupi. Trzymamy kciuki zatem.

Aha. Co do jutra, to chyba trzeba na 7 polecieć do urny. Co godzinę mają ponoć na 20 minut robić przerwy na dezynfekcję. I trzeba długopis swój wziąć. I lepiej na koniec dnia też nie iść. Bo jak będzie długa kolejka kolejka? To będzie wypad.

 

Czytam dziś o tym, że duże firmy wycofują reklamy z Facebooka. To jest to, o czym mówił pan z Europy na K. jak był u mnie na urodzinach. Mówił, to za mało powiedziane. Awanturował się! Że na MordoKsiążce jest sporo fake newsów, których nikt nie weryfikuje. Każdy może głupotę napisać. Teraz Unilevel i Coca-Cola dołączyły do dużej kampanii społecznej w Stanach #StopHateForProfit (koniec z zarabianiem na hejcie). Uczestnicy tej inicjatywy domagają się od Facebooka większej wrażliwości na propagowanie przez serwis fake newsów oraz właśnie mowy nienawiści. Jak na razie Mark Zuckerberg nic sobie z tego nie robi, bowiem ta akcja jeszcze mocno po kieszeni nie bije.

Ale zgadzam się. Fake newsy należy tępić. I tak uważam, że ten internet to się robi śmietnik. Kiedyś można było łatwo sprawdzić fakt, dowiedzieć się tego i owego. A teraz? Trzeba podwójnie sprawdzać, weryfikować źródło informacji, bo nigdy nie wiesz, czy ktoś w maliny nie wpuszcza.

 

Kończę mówiąc „Do urn jutro wszyscy marsz”.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!