życie

to jest mój sen

Ale ten sen ani nie zawstydza, ani nie przeraża mnie … często. 

Edyta Bartosiewicz ścichapęk wydała płytę. Kiedyś lubiłem. Szalałem. Kolekcjonowałem płyty. Chodziłem na koncerty. Raz nawet byłem na jednym występie z Monią.  

Pani artystka zamilkła na przełomie wieków. Co tam wieków!? To brzmi małomiasteczkowo. Artystka zamilkła na przełomie MILENIUM. Brzmi czarodziejsko, złowrogo. Ostatni regularny album w 1998. Później jakieś “The best of”. I jak makiem zasiał cisza. Cichosza! 

Kiedyś w pracy miałem lektoraty – biznes angielski/Businness English. I był tam taki koleś z USA, który miał coś wspólnego z muzyką. Chyba teksty pisał. Nie pamiętam już. Pamiętam jednak, jak opowiadał o kolacji w domu Edyty Bartosiewicz. Powiedział, że pani miała poważne problemy z głową. Jak się okazało po latach, miała. I sama się do tego przyznawała. 

Na szczęście artystka wróciła jakiś czas temu. Nie wiem. Czy ja się rozwinąłem. Zacząłem sie znać na dobrej muzyce? Czy po prostu Edyta nie nagrała swoich piosenek dla mnie. Strasznie beczała. Okazało się, że to były jakieś stare nagrania. Już miała wydać płytę na początku wieku, ale zmarł jej przyjaciel. I bęc! Znowu cisza na lata. I ten jej powrotny album z 2013 “Renovatio” odrzucił mnie na tyle, że już nawet nie mogę słuchać starszych płyt. Oczywiście między 1998 a 2013 były fajne utwory. Ale to pojedyncze i sporadyczne przypadki. No cóż. Wszystko ma swój czas. Zapomniałem o tej pani, aż do 2018 roku. Październik. Lovesong super! Ni to The Cure, ni to Depeche Mode (tak część ludzi to słyszała). Ja już wcześniej “dosłyszywałem” się (dosłuchiwałem się? Jak to się po polsku pisze?) The Cure’ów w jej melodiach. Minęło półtorej roku i jest nowe dzieło. Kompletnie z partyzanta wydane. 2 czy 3 dni temu ktoś w radiu przebąknął, że już za chwilę nowa płyta Edyty. Patrzę na iMusic i faktycznie! Jest! To znaczy będzie. To znaczy dziś już jest. Posłuchałem parę razy i stwierdzam, że nie taka ostatnia ta jej płyta. Fajnie, że wróciła, że jest i że, miejmyż nadzieję, wszystko OK pod kopułą. 

Sen – to była moja ulubiona płyta i utwór. Ale później wydała “Dziecko”. 

“(…) jak się odkaszłuje” 

Byłem dziś na straganie za starymi gazetami. Szukałem moich logicznych obrazków, bo pan miewa za pół ceny. I taki “razgawor” z serii “Dwóch panów i jedna pani pod namiotem”: 

te maseczki to samo zło. Bakterie się zbierają w płucach

Pan zaczął opowiadać, że słyszał jak mówili, że za chwile czeka nas epidemia chorób płuc. I wszystko to przez ten idiotyczny nakaz noszenia maseczek.   

Pani z drugiego końca przytaknęła klasycznym „tak, tak”.

Bo jak człowiek odka… odka… odkaszłuje, to się to wszystko zbiera w płucach

Dobrze pan gada, dać mu wódki. Moich rozrywek nie było, więc se … „poszłem”.

Ad rem. Co mi się śni ostatnio? To jest mój sen.

Sen numer 1 – z wtorku na środę

Takie strzępy snów pamiętam. Także pardon za takie opisy bez kontekstu i … sensu.

Witam się z Ulą z Nowego Dżersej w USA. Chciałem dać buziaka, jak to normalnie daję. Ula robi dziubek, ja też się już nachylam składając usta me (hmm, czyli Ula musiała siedzieć, a ja stać. Ooo, nowe fakty mi się przypominają ze snu). W pewnym momencie zabieram głowę zostawiając Ulę skonsternowaną. 

Zaraza! Nie możemy się już tak witać! – szybko wytłumaczyłem.

Ale po szybkiej chwili. Po tak zwanym „okamgnieniu”, po niemej, bezsłownej akceptacji postanowiliśmy mieć w nosie zakazy, zarazy i inne przeciwności losu. I tak jakoś niezgrabnie się nachyliłem, że cmoknąłem Ulę w czubek nosa. A na dodatek mój nos dziabnął Ulę w oko. Czyli kruk krukowi oka nie wykole. Ale człowiek człowiekowi już tak! Ależ mam edukacyjne sny! Nie, przepraszam – ależ mam parenetyczne sny.

Sen numer 2 – z dziś

Wczoraj naoglądałem się serialu o Michaelu Jordanie. Tam był fragment o współpracy z Nike i o Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie. 

Aha, wstawka i gorąca prośba – Olimpiada to okres 4 lat pomiędzy Igrzyskami. Także nie mówmy „Olimpiada w Barcelonie”, tylko „Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie”. Mieliśmy kiedyś na spotkaniu olimpijczyka z … Barcelony i on to podkreślał na każdym kroku. Zapamiętałem.

W ostatnim zwycięskim sezonie Jordan grał w Masdison Square Garden przeciwko New York Knicks w swoich air’ach z 1984 roku. Jego pierwsze buty. 

Podczas dekoracji w Barcelonie mieli takie białe stroje. Na kurtce było logo Reeboka. Michael, żeby zakryć niewłaściwy znak, opatulił się flagą amerykańską. Stroje mieli takie WOW, Ameryka. Szyku zadali. Takie szerokie kurtki/bluzy. No widać, że z bogatego kraju przyjechali, i że są najlepsi we wszechświecie w kosza. Rozklepali wszystkich na tych zawodach równo. Najmniejszą przewagę mieli z Chorwacją – 33 punkty w meczu grupowym i 32 punkty w meczu o złoty medal. A tak, to klepali równo. Różnica punktów w meczu z Angolą +68, z Litwą +51, i tak dalej. No najlepsi we wszechświecie. Nad czym tu się rozwodzić.

I sen mam taki. Idę sobie po Białymstoku. Róg Sienkiewicza i Jurowieckiej. Szarość dookoła. I patrzę! A tam stoi moja serdeczna koleżanka z liceum Monika. Ale ale. To, że stała, to nic jeszcze strasznego. Monika była ubrana w buty Air Jordan z 1984 roku. Miała białe spodnie i białą kurtkę, taką co miał Dream Team i cała ekipa Stanów podczas IO w Barcelonie! Ale to to jeszcze nic. Włosy miała też Monia zrobione nieziemsko. Cięcie i długość jak u tej pani w piosence “Take my Breath Away” z zespołu Berlin. Z filmu “Top Gun”. Hmm, czy to znaczy, że mam nie iść na remake “topagana”?

Koleżanka miała takie pasemka – czerwone, nie czarne. Raz były wzdłuż, raz w poprzek. Zależało jak się patrzyło. Taka sama czerwień jak na fladze USA. Koleżanka wyglądała jak nie z tej ziemi. Teraz można by powiedzieć, że (straszny) kicz i tandeta. Kto tak się nosi w 2020!? Ale w moim śnie Monika wyglądała jak milion dolarów! Jak człowiek z przyszłości.

Monika przyznaj się. Jak byłaś młoda, to byłaś Jordanem? 

To jest moj sen. Ten sen … zawstydza mnie 

4 komentarze

Skomentuj mdobrogov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!