życie

powiedz cziiiiiiz

czyli ludzie, ludzie, ludzie.

W tej zarazie najbardziej podobają mi się ludzie. Mili, uczynni, życzliwi. Ludzie są z gruntu dobre. Tylko czasem im się zdarza nie myśleć i są wtedy głupie.

Zaraza może trwać, może niszczyć. Ale jedno dobre z tego to właśnie my – ludzie. Choć z drugiej strony, to właśnie my – ludzie dobijemy naszą Matkę Ziemię i się sami wytłuczemy.

W tych ostatnich tygodniach wszyscy zaczęli gotować.

Nawet Pan z Europy na K.! 

I tu już powinien być koniec. Koniec świata. Każdy kto zna Pana z Europy na K. to wie, że on w kuchni równa się implozja! Koniec świata. Oczywiście kolega czasem w kuchni bywa, ale to tylko po bronksa albo lód lub colę. Choć po bronksa to się dzieci przecie wysyła. Po to są – sprzątać, wynosić śmieci, przynieść piwo.

Także tak.

Wyjdziemy z tej pandemii grubsi i z umiejętnościami kulinarnymi.

Dziś wyjąłem prezent urodzinowy od mojego serdecznego przyjaciela Piotrusia P. – 1 000 najlepszych przepisów kuchni włoskiej. Koniec świata!

Dziś dane mi było spróbować chałki Pana z Europy na K. PY-SZO-TA! Lepsza od mojej i lepsza od Słodkokwaśnej. Brawo Panie z Europy na K.

Ja z kolei zaniosłem im sernik, robiąc przy okazji bez mała 8 500 kroków, czyli 85% dziennego wymogu.

Otworzył drzwi Bąbelek, Pani z Europy na K. wzięła blachę, a ja pogadałem z najstarszym dzieckiem. Też była w szoku, że stary gotuje jak ta lala. Usłyszeć pochwałę z ust dziecka – bezcenne. Dobra robota Państwo z Europy na K.

Także powiedziałem im na odchodne, że Olimpia chwali mój sernik i proponuję im szybko go zjeść, a staremu tylko okruchy zostawić. Pan z Europy na K. akurat przebywał na zewnętrzu na rowerowaniu się. Hmm jego strata.

A wcześniej był Piotrek u mnie. Po zakwas i sernik. Wczoraj rozmawialiśmy o kulinariach. I obiecałem Państwu G. zakwas i przy okazji sernik. No to Olimpia rano pognała starego do mnie. I dobrze, od tego się ma starego w domu. Niespodziewanie dostałem od moich serdecznych przyjaciół dżem z czerwonej porzeczki. Własnej roboty. Co za koincydencja! Ostatnio zbiłem słoik maminego dżemu i musiałem kupić w sklepie. Wybrałem BIOdżem truskawkowy. Sprawdziłem skład i nie był on za długi.

Kieruję się jedną zasadą – kupuję rzeczy, które mają na etykiecie maksymalnie 5 składników oprócz przypraw. Jak jest litania, to dziękuję bardzo, ale nic z tego.

W radio ostatnio słyszałem od pani redaktor, że jest jakaś akademia dla starszych pań/babć. I tam właśnie edukują nasze seniorki odnośnie żywienia. Pani z radyjka powiedziała o 3 złotych zasadach:

  • nie kupuj czegoś, czego nie było w domu Twego dziadka – hmm, osobliwa rada
  • nie kupuj czegoś, co w składzie ma coś, czego nie ma w Twoim domu lub nie wiesz co to – mądre. Adoptuję tę mądrość
  • nie kupuj czegoś co ma więcej niż 5 składników oprócz przypraw – czyli jestem w domu

Pani jeszcze dodała – i nie muszę wspominać, że unikamy soli kuchennej. 

Ja soli kuchennej używam do:

  • ziemniaków, jak gotuję. A że gotuję je od wielkiego dzwonu, to znaczy, że nie używam za często
  • ogórków małosolnych, które robię raz do roku albo jeszcze rzadziej
  • pieczenia pieczywa, które zacząłem piec podczas zarazy.

Ogólnie zamiast soli używam sosu rybnego i/lub sojowego jasnego. Mam w domu słoiczek soli kuchennej, którą kupiłem ze 3 lata temu? Jakoś tak.

No i tak się wymieniamy jedzeniem. Kto by pomyślał?

Na Wielkanoc zaniosłem Państwu z Europy na K. sernik. Nie zdążyłem wrócić do miasta, a już ajMasaż zabrzęczał, że pyszne ciasto. Szybko musieli wsuwać znaczy. Przecie Sadyba graniczy z ich miejscowością.

Wtedy zrobiłem sernik z 1 kg sera. Moja tortownica ma 22 cm średnicy. Kurna. Przez tę cholerną szkołę TVP, to ja już sam zgłupiałem, czy dobrze mówię. Średnicy? Najdłuższa cięciwa. Dwa razy promień. Nie obwód? Także ok. 22 cm … ŚRE-DNI-CY.

W przepisach pani miała 24 cm. I u mnie się niestety sernik o mało co nie wydostał z foremki bo urósł strasznie. 

Teraz zrobiłem o połowę mniejszy, ale dałem brzoskwinię.

To już donoszę jak go zrobiłem, bo moje serdeczne przyjaciółki się dopytują.

Aha, dziś nastawiłem chleb. Dodałem do mąki razowej i pszennej ciut mąki z zielonego groszku. Nie za ładnie wygląda chleb. Jak glut jakiś. Mam nadzieję, że coś z tego będzie.

0,5 kg wiaderka sera do sernika 

1 budyń waniliowy lub śmietankowy. Mnie się udało kupić „bez cukru”

3 żółtka

3 białka. Ubić

75 g cukru, czyli 15 łyżeczek małych

100 g masła. W temperaturze pokojowej. Żeby już takie miękkie było

2-3 łyżki wiórków kokosowych

Kilka herbatników

Puszka brzoskwiń – ja użyłem z 5 połówek. Coś koło tego. 

1 truskawka opcjonalnie – później zdradzę po co

Polewa:

Tabliczka białej czekolady. Ja dostałem za oddanie krwi. Także taka jest najlepsza. Krewka taka

200 ml śmietanki 30%

Łyżka masła

2-3 łyżki wiórków kokosowych

Brzoskwinie odsączyć i pokroić w kostkę. Będzie się później lepiej kroić. A mokre brzoskwinie zrobią papkę z ciasta i herbatników. Ja odsączyłem na sitku i jeszcze ręcznikiem papierowym się wspomogłem.

Rozgrzać piekarnik – 190 stopni C.

Tortownicę wysmarować masłem i położyć papier do pieczenia. Ale tylko na dno. Na papier ułożyć herbatniki. Wzór dowolny.

Masło miksuję z cukrem i dodaję żółtka.

Odkładam mikser, bo tego ciasta nie należy długo i za dokładnie mieszać. Biorę do ręki silikonową łopatkę. Bo mam akurat taką. Z Ameryki. Ze sklepu Sur la Table. Mój ulubiony sklep w Stanach. Nie tylko w kategorii „dom, kuchnia, gotowanie”, ale w ogóle.

Dodaję twaróg, budyń i ze 2-3 łyżki wiórków. Mieszam.

Dodaję stopniowo ubite białka. Mieszam krótko, jak już całą pianę z białek dodam.

Wylewam na herbatniki i do pieca.

Piekę tak:

Środkowa półka; góra-dół.

190 stopni przez 25 minut

150 stopni – 35 minut

120 stopni – 40 minut

Jeśli używacie turboobiegu, to 15 stopni mniej.

Jak się skończy piec, to wyłączyć piekarnik i zostawić na 15 minut. Nie otwierać! 

Po tym czasie stopniowo uchylać drzwiczki piekarnika.

Tym razem otworzyłem za szybko. Placek urósł i zaraz opadł i popękał. Także cierpliwości trzeba. 

Koszt ciasta – 15 zł? Ale pamiętajcie, że czekoladę miałem gratis.

Sernik zalewamy po wystudzeniu.

Polewa. Ja zrobiłem błąd ale w sumie na dobre wyszło. Użyłem bowiem całego opakowania śmietanki. Dzięki temu polewa nie zastygła na amen. Była taka bardzo gęsta. W sumie mi to pasowało bardziej, niż przebijanie się przez skorupę czekolady.

Także śmietanka z masłem do rondelka. Jak się wszystko rozpuści, to dodać połamaną czekoladę. Wyłączyć gaz i mieszać do rozpuszczenia czekolady. Zostawić do wystygnięcia. 

W tym czasie pokrojonymi truskawkami pozapychać/pozaklejać pęknięcia.

Jak polewa zacznie zastygać, to szybciutko na sernik. Wygładzić można. Posypać wiórkami. Oo, następnym razem posypię migdałami! Nowość taka będzie.

Smacznego!

Jeśli używacie 1 kg twarogu do sernika, to ja dałem 5 jaj, 2 budynie (jeden waniliowy, drugi śmietankowy), 200 g masła, 150 g cukru. Piec można troszkę dłużej. Wiadomix, im wyższy sernik, tym więcej w piecu. Aha, zamiast brzoskwiń dałem pokrojone figi suszone i żurawiny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!