życie

bez tytułu, czyli

tak zwany untitled.

No bo naprawdę nie wiem jak zatutułować ten wpis. Całą drogę jakżem szedł, tak myślał. I wymyślił, że bez tytułu jednak będzie jak ulał.

Zrobiłem wioskę. Zgrzeszyłem. Choć nie. Grzech, piekło, niebo, to chyba wtedy mają jakieś wartości, jak się wierzy. Także nie zgrzeszyłem. Po prostu sumienie mnie gryzie. 

Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w oka mgnieniu

Złamałem prawo. Popełniłem przestępstwo. Na szczęście o niskiej szkodliwości.

Właśnie okradłem Biedrę! Żenua wszech czasów w moim wykonaniu. 

Po robocie wybrałem się na zakupy. Brawo Biedra za postawienie w końcu kas samoobsługowych. Lidl – teraz twoja kolej.

Nienawidzę stać w kasie w tych dyskontach. Szlag mnie autentyczny trafia. Ludzie zawsze mają jakieś sterty rzeczy, a państwo w kasie jakoś nie daje rady tego przerobić. W Lidlu kilka razy chciałem zwrócić uwagę. Kasjerka brała towar, skanowała i rzucała na tę część kasy, co się wkłada do torby. Piorunem to robiła. Jak ziemniaki jakieś!

Chociaż nie narzekajmy. W Stanach stanie w kolejce w sklepach wymaga ogromnej cierpliwości.

Także teraz się przechadzam. Ludzi mało. Wybieram, przebieram. Patrzę, 4-pak Ginesa! Mojego ulubionego piwa. 3,99 za puszkę! Biorę. 

W kasie jestem drugi, ale koleś przede mną chyba pół sklepu kupił. No nic, czekam cierpliwie. Rozglądam się i przecieram oczy – KASY SAMOOBSŁUGOWE. 

To idę sam się porachować. Kładę, ważę, skanuję. Dyskonty wchodzą – dwie puszki czerwonej fasoli o 1 zł mniej. Biorę 4-pak i skanuję kod kreskowy na tej obwolucie papierowej, nie z puszki. Wiadomo, że z puszki będzie tylko 3,99 zł, a ja przecie kupuję hurtowo, bo aż 4. Także laser przejechał po kreskach, towar wylądował na tej półeczce do zbierania później do torby.

Wracam sobie do domu. A że lubię czytać, to wyjąłem sobie paragon. Coś jakoś dużo zapłaciłem, a przecie nic nie kupiłem.

A wise man once said that everything could be explained with mathematics

Przecie ja po mat-fizie jestem, to co się ludzie dziwicie.

Cholera, okradłem Biedrę!

Na paragonie stało „Piwo Guinness – 3,99 zł”.

Ciekawe czy mi to piwo później w gardle stanie, czy się udławię nim, czy co? Karma to widziała.

Za karę firanki dziś upiorę.

To ja pisałem, złodziejaszek Maciej.

Wstyd. Wstyd. Wstyd.

4 komentarze

Skomentuj saberblog Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!