życie

u barbera fajnie jest

 

Hejka kochani.
Stało się. Niepostrzeżenie w sierpniu lat 10 memu blogu strzeliło. A to taki był przypadek, że go rozpocząłem. Chyba Słodkokwaśna podpowiedział mi, żeby zacząć pisać blog. Bo jak jeździłem do Stanów, to pisałem co dzień dziesiątki maili i personalizowałem je. Czyli pracochłonne to było. I tak powstał dziennik ten.

Dziś tak mnie tknęło, żeby pokusić się o to, żeby wskazać, który wpis był najlepszy. Nie chce mi się przeglądać prawie 200 postów, ale przed oczyma staje mi zawsze historia o tym, jak mało co mnie i Słodkokwaśnej nie ubiło. Bo pomidory pikantne pasteryzowaliśmy. Eh, ten młodzieńczy wiek. Pyś mi się cieszy na samo wspomnienie. Ale od razu sobie przypominam, że ani Słodkokwaśna, ani jego Pani nie wpadli do mnie na sprzątanie chaty w rewanżu.

Wpis ten o to tu jest: https://mdobrogov.pl/index.php/2016/02/14/near-death-experience/

 

A tak poza tym, to piszę ten blog dla siebie. Żeby poczytać czasem o tym, jakie głupoty mnie się (nie) imały.

wtc

To już 18 lat! Pamiętam, że byłem 10 lat temu w Nowym Jorku. Ale akurat z Ulą eksplorowaliśmy Californię, więc akurat 11 września na Mieście nie byłem. Serena grała w półfinale z Kim Clijsters i odgrażała się sędzi liniowej, że jak Boga (Jahwe) kocha, wpechnie jej tę piłkę w gardło.

A później, jak już była interwencja zbiorowa w sprawie niepokalanego zwycięstwa Sereny, to usłyszałem jak Najlepsza Tenisistka Wszech Czasów (GOAT) zadziwiona mówi:

What?! I didn’t say i would kill her. Are you serious?!

Hm, cóż. W późniejszych latach też były awantury, bo niesprawiedliwość Serenę spotykała. Nie ma co się podniecać wybrykami dzisiejszymi, bo mistrzem pyskówek i (ręko)czynów był John McEnroe. Dzisiejsze gwiazdy tenisa nawet się nie umywają do starego mistrza.

A i wtedy, w 2009, również usłyszałem, jak zdenerwowany Federer odezwał się do sędziego:

I speak, when i have something to say

To było wtedy, jak DelPorto w finale (wygranym) wziął challange i Szwajcar zapytał się sędziego czy tu są jakieś reguły, bo na sprawdzanie piłki jest kilka sekund po akcji, a nie kiedy sobie zawodnik prawie już siedzi na krzesełku. Sędziemu chyba nie spodobało się, że ktoś ma odwagę coś przemawiać doń. Ale wiadomo kim jest Roger Federer. Nie dość, że GOAT, to jeszcze gentleman w 100%, także jego wybuch był czymś ekstraordynaryjnym.

Na koniec wątku tenisowego dodam, że biedna Serena od 5 czy 6 finałów nie może wyrównać rekordu wszech czasu i wygrać po raz 24. A Szwajcara dzielnie goni mój ulubieniec Rafa Nadal. Hiszpan zdobył w niedzielę swój 19 tytuł i jest o 1 mniej za swoim odwiecznym rywalem. Ja i tak sądzę, że Rafa i tak przegoni Rogera, ale i tak wszystkich (niestety) pogodzi gluten-free, astmatyk Nole Djokovic.

Nowy Jork był moim marzeniem od dawna, ale 18 lat temu nie kumałem za wiele. Ot, po prostu miasto w Ameryce. A co to WTC, to już kompletnie nie wiedziałem. I tego feralnego dnia byłem w pracy w Auchan. Zszedłem na dół na swój dział przechodząc koło RTV. Cała ściana telewizorów pokazywała płonące dwie wieże. Wyglądało to i strasznie i spektakularnie. Wiedzieli terroryści, które miasto zaatakować. Stolicę świata. Nowy Jork za niedługo odwiedzę po raz 14. Wież na żywo nie widziałem. Ale może odwiedzę w końcu OneTower, Freedom Tower, czy jak to zwą. Otworzyli niedawno, więc dam im czas na okrzepnięcie. Ostatnio już się nawet przymierzałem, ale nie wiem. Jakoś nie.

Później, pracując w banku mieliśmy stażystkę. Taka naiwna dziewczyna. Opowiadała, jak 11 września 2001 roku jechała do Downtown, żeby z góry jednej wież podziwiać Miasto. Powiedziała, że mieli postój nieplanowany, bo za potrzebą musieli się gdzieś zatrzymać. Także dymiące wieże “podziwiała” z Mostu Brooklyńskiego.

Świat piękniejszy jest niż Brooklyński Most

Wczoraj przeszperałem dyskografię Kazika i jego albumów z serii „Tata Kazika”. A to może jednak Kult sygnował swoją nazwą te wydawnictwa, nie Staszeweski? Chyba Kult, nie? No nic. Najważniejsze, że zrelaksowało mnie to. Kult i Kazik to jedno i klasa sama w sobie.

10 lat temu z haczykiem zacząłem blog.

18 lat świat przestał być ten sam.

A za miesiąc będzie rok, jak odwiedziłem barbera Albercika, po raz pierwszy. I życie już nie było to samo. Ten mój Turek, to taka trochę baba, bo jak widzi, że u kogoś innego byłem, to już narzeka, smędzi, głowę suszy, że jak mogłem, że już go nie chcę i takie tam.

A ja po prostu eksperymentowałem. Byłem w Białymstoku u jednej barberki, co się okazało, że kurs barberingu robiła w Waw. Trzydniowy. Kiepsko jej poszło ze mną i to bardzo. Byłem raz w Akademii Barberingu (nomem omen tym, co była wspomniana dziewoja w zdaniu poprzednim). Śmisznie, sympatycznie, ale ciut krzywo. Nawet Albercik po 3 tygodniach zapytał mnie, czy sam się strzygłem, bo nie jest prosto.

No i raz byłem u mistrza, co 10 lat w Londynie się szkolił, przez rok jeździł po Europie strzygąc za jedzenie i później w Polsce pracował u Pierwszego Szatana IV RP – Nergala. Dobry był ale jakoś nie było tej fantazji. Poza tym jego 170 zł vs albercikowe 120 zł mówi samo za siebie.

No i Albercik parę razy mi głowę suszył tymi moimi zdradami. Groził, że będę podwójne stawki płacił, albo mnie nie przyjmie więcej. Ten Turek mój to też taki …turecki ściemniacz. Prawdy się u niego nie dowiesz. Kręci, kłamie, kombinuje. Lokal najpierw był jego, później się okazuje, że właścicielem jest Polak, bo łatwiej było formalnie to ogarnąć. Powiem tak, kompletnie mnie nie interesuje kto właściciel, kto rzemieślnik. Nie kumam tylko po co ściemniać. No i u tego Albercika (połowa znajomych się tnie już u niego. Stugębna plotka i polecenia działają) pracują inni barberzy:

– gmurek Ali – z kraju na K na wschód od Turcji. Mówi po rosyjsku i turecku.

– Turek, który mówi po turecku i angielsku. Nazwijmy go Wyżelowany

– nowy Turek, co ponoć mówi po polsku, ale jak ma coś powiedzieć, to nie mówi. Nazwijmy go Nowy.

Zachodzę ja ci do zakładu golibrody mego się na wizytę zapisać z tygodniowym ponad wyprzedzeniem i słyszę, że Albercik nie ogoli mnie, bo ma urlop. Do Aliego mnie może zapisać. Zgodziwszy się opuściłem lokal.

I tak po ponad tygodniu, idąc jak na ścięcie, myślę sobie – Przecie Albercik miał urlop w czerwcu. Znowu jakaś laba? Pewnie mnie oszukał i pracuje.

Zaknułem, że jak on tam będzie, to oznajmę mu, że frajerstwem nie jest dawanie drugiej szansy. Trzeciej jest. Właściwie to cytat z książki Kasi. Alejażemjemuniepowiedział, bo Albercika nie było.

No i tak Ali do mnie podchodzi i coś tam niby na migi, niby po polsku na fotel usadza. Chyba się zapytał w czym może mi pomóc. Odpowiedziałem, a on na pewno nie zrozumiał. To się pytam:

– Ty po rosyjsku mówisz, prawda?

– tak – odpowiedział.

No to zaczelim ragawor. Oj idź ty na *uj i nogami wymachuj. Nie kumaju ni chu chu co on do mnie mówi! Coś mamrocze pod nosem! No pięknie. Także uśmiechałem się. Jak coś mówił, co dotyczyło brody i wąsa, to chwilkę się zastanawiałem i mówiłem:

nie znaju. A kak ty dumajesz?

I on znowu coś mówił, a ja kiwałem głową mówiąc charaszo

Albo on mówił, że jak mi się podoba, to zostawi. To ja mówiłem, że nie podoba i on wtedy przycinał. I tak się dogawarilim.

W między czasie wyszło na jaw, że Ali pochodzi z kraju na wschód od Turcji. Na K. Mhm, Azerbejdżan. A dokładnie z Baku. Że był w wojsku i brał udział w jakimś konflikcie zbrojno-wojennym. A młody chłopak. Hm, chyba dzieci się zaciągały do armii. No i że on od 10 lat już mistrzem jest. No to chyba w zawodówce musiał być. Bo wygląda na 23-25 lat.

I tak sobie niby po rosyjsku gadamy i nagle wchodzi albo św. Mikołaj, albo członek ZZ Top.

zz top

Zapytał, czy jest możliwość szybkiego numerku z brodą. Nie miał rezerwacji. Okazało się, że Nowy miał akurat okienko. Po mojej lewej stronie Wyżelowany żelował jakiegoś kolesia. Dziwne to było, bo klient miał buzię gładką jak bobas, bez śladu zarostu. I łeb jakiś krótko ścięty. No to musowo przyszedł na żelowanie.

Aha! Wstawka!

Ostatnio jechałem autobusem i jechał pan z dwoma bąbelkami. Pan co jakiś czas do żony pisał SMS, że są tu, robią tamto, albo się na wieczór umawiali. Lubię czytać w autobusie. A ludzi so gupie, bo pokazują ekrany. Nie słyszący byłem, co mówili, bom słuchał muzyki. Ale widzę, jak pan zapytuje żonę:

Michał się pyta, co bardziej boli – wosk, czy plastry?

Pani odpisała szybko ale mnie udało się tylko początek dostrzec. Było tak:

W zasadzie to to samo

Drogie dziecko, najbardziej to boli, jak Albercik bierze nitkę i depiluje połowę twarzy – dookoła oczu i poliki. Oj oj oj! Ja wtedy płaczę, kicham i modlę się o szybki koniec …zabiegu. Albercik mnie poinstruował, żeby się nie marszczyć, bo będzie jeszcze bardziej boleć. Miał rację, ale weź się nie marszcz, jak boli. I tym razem okazało się, że prawie to nie boli. Albo Ali nie umie jeszcze bólu zadawać nitką.

Koniec wstawki.

Dziad Moroz/ZZ Top usiadł po mojej prawicy i zaczęliśmy gadać.

– przepraszam święty Mikołaju, chciałbym zapytać jak długo zapuszcza się taką brodę?

– właściwie to nie zapuszczam

– rozumiem, że cały czas sobie rośnie?

– tak

– super, zawsze chciałem taką mieć

 

Później powiedział, że się wybiera się w kwietniu do Azerbejdżanu. No to zaczęliśmy Aliego i pozostałych chłopaków do dyskusji włączać. Słowo daję, gdyby była wódka i muzyka, to byłaby impreza. Ali, Nowy tak się wkręcili, że zaproponowali nam napitek – czaj z konfietami.

Ja wziąłem herbatę, a ZZ Top kawę, bo chyba nie dosłyszał, że Ali tylko czaj oferował. Ale Święty Mikołaj tylko zapytał – po turecku?

– kawę chcesz? – odpowiedział zdumiony Ali

– tak – potwierdził brodacz

– a ty też chcesz kawę?

– nie, dzięki, za późno już, herbata jest ok, dzięki – odpowiedziałem.

 

I teraz tak patrzę, że Wyżelowany jakiś taki wyciszony był. Nic nie mówił. A ten jego klient tylko zerkał na nas z zazdrością.

U Albercika nigdy tak wesoło nie było. On zawsze coś pieprzył jak potłuczony.

Może zmienić barbera? Nie, chyba nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!