życie

plażki egipskie

Blin! Jakby powiedzieliby to wschodni sąsiedzi.

Naszły mnie plażki jakieś. Zasada, że jak się wali, to wszystko i wszędzie, sprawdza się.

A zaczęło się to, tak mi się coś wydaje, od momentu zakolegowania się z księciami. Eh. Muszę chyba zakończyć te znajomości. Święty już i tak nie będę.

 

Pierwsza plaga

To wszystko zaczęło się na Białołęce w pewną sobotę. U naszego kolegi z liceum Piotrusia. I jakie pyszności jedliśmy, a jakie napitki mieszaliśmy. Na drugi dzień jakoś wszyscy byli jeszcze mocno zmęczeni i w bólach. A ja na dodatek, wróciwszy do domu, lekko zalany, postanowiłem być hojny i pozwoliłem się mojemu laptopowi jeszcze zalać. A co ma mieć gorzej ode mnie. Tym razem jakiś spanikowany nie byłem. Wcześniej, z 5 lat temu, jak się laptop napił kawy, to od razu była rozpacz. A teraz? Jakoś tak bez żalu. Zadzwoniłem do kolegi z pracy iRadka, który jest mistrzem w orientowaniu się w sprawach z jabłkami. Cenię zawsze jego zdanie i rady. Poleciałem też do Słodkokwaśnej, bo pamiętam, że on też kiedyś miał przygodę z lapsem. Wybitny Warszawski Kucharz i Fotograf nie był w stanie pomóc, bo jednak nie miał śrubkrętów pasujących. iRadek polecił mi dwa serwisy – Jabłkowy i MacMajster. Ok. Sprawa załatwiona. 3 razy latałem do MacMajstra. Obsługa żenująca. Koszt naprawy …przemilczę.

 

Druga plaga

Zalałem sobie mieszkanie. Na szczęście izolacja wodna dobra, bo nie dopuściła zalania sąsiadów. Poszło w ściany i w podłogę w pokoju. Przyszedł śmierdzący pan z PZU i oględził. Porobił zdjęcia i wziął numer rachunku bankowego. Powiedział, że odezwą się z kosztorysem i jak się zgodzę, to przeleją mi kasę. Chwilę później zadzwoniła Monika i powiedziała, żeby nie dawać im numeru rachunku bankowego, bo przeleją i mają cię w dupie. Ooops.

Ale jeden kolega książę powiedział mi, że oni jak podadzą kosztorys, to wtedy zapytają czy przelać. Wtedy mam powiedzieć NIE. Cóż, nikt się nie odezwał. Po kilku dniach konto zasilono kwotą 507,80 zł. I, jak przepowiedziała Monika, mają mnie teraz w dupie. Dwie ekipy remontowe powiedziały, jak już przestały się śmiać, że takiego czegoś to się nawet nie podejmą. Bo szkoda im czasu. Znalazłem trzecią ekipę. O sposobie załatwienia tej plagi nie powiem ze względu na różne urzędy fiskalne. Powiem tylko, że jestem parę złoty w plecy. Ale tylko parę (na szczęście)

 

Trzecia plaga

Wesele kolegi. No może to nie plaga. Niech się ludzie weselą, łączą w pary, kochają się. Tylko to wydatek kolejny: mucha, buty, garnitur, kwiaty, kartka z życzeniami, Uber w jedną, Uber w drugą stronę. No same wydatki. Także zabawa już za 7 dni.

 

Czwarta plaga

We wrześniu Słodkowaśna i jego pani oddała mi stelaż do sofy. Bo się przeprowadzali nieopodal. Ucieszyłem się bardzo. Zakupiłem materac w IKEA pasujący do łóżka za niemało. I już. Po prawie 7 miesiącach coś pękło, coś łupnęło. Myślałem, że to te deseczki, na których osadzony jest materac. Ale niestety NIE. Stelaż pękł. Załamka! Gdyby nie to, że ten materac jest nowy i trochę kosztował, to w diabły wywaliłbym wszystko i kupił nowe łoże. A tak, to niestety teraz spawacza szukam. I w końcu do czegoś przydał się opasły tom o tytule „Wielki słownik polsko-angielski”. Na razie dobrze leży pod łóżkiem.

 

Piąta plaga

Kolacja z Ulą z Teksasu i Grześkiem. Jak co roku się z Ulą spotykamy. To był już trzeci raz. Pierwszy raz gdzieś na bulwarze siedzieliśmy we dwójkę. Rok temu w knajpce z rybkami z Rudą Ewą, koleżanka moją z Auchan. A w ostatni czwartek Grzesiek się dołączył, bo bardzo chciał Ulę poznać. Jako, że wszyscy są tatarożerni, to zaprosiłem do zaprzyjaźnionej knajpy. A słyszałem też, że restauracja słynie z pysznej kaczki, to wzięliśmy kaczki. Ula nie brała, bo nie może jeść na mieście. Mam się wtedy gniewa i podejrzewa, że córka pewnikiem chora jakaś. Wiem, mam tak samo w Białymstoku. Jak na Wielkanoc powiedziałem, że nie jem tego i tamtego, to mama na poważnie zapytała „ale przyznaj się, chory jesteś? Ale powiedziałbyś mi?”. Eh te mamy.

Plagą nie było wykosztowanie się w restauracji, bo zaprosiłem znajomych z wielką radością. No i dostałem prezenty, także zwróciło się.

BOLT mnie oszukał. Zamawiam kurs. Wychodzimy przed lokal, a pana nie ma. Niby dojeżdża jeszcze. Kręcił się, kręcił i odjechał. Dziadu nie anulował kursu, więc nie mogłem nic zrobić. Ani nie mogłem anulować ja, ani nie mogłem zamówić nowego. Ula zamówiła Ubera i się porozwoziliśmy. Po dotraciu do domu dostałem maila z kosztem mojego kursu w kierunku przeciwnym niż wybierałem. Wczoraj pani konsultantka napisała, że oddali mi kasę. Ciekawę gdzie, bo na karcie jeszcze nie widać.

Ciekawe jak ustosunkują się Ula i Grzesiek do tej plagi? Już podczas spotkania obawiali się, że ich obsmaruję na blogu. Ha, nie obsmarowałem. Fajne spotkanie. Następnym razem widzimy się w Austin Uleńko. Patrzyłem na mapę – podróż autem od Uli do Uli tylko 26 godzin.

 

Plaga szósta i jak na razie ostatnia, choć jak wiemy plag egipskich było 10. Blin! 4 to go!

Wczoraj miałem wyskoczyć do znajomych. Pomyślałem, że rowerem podskoczę. Bo to zdrowo będzie. Naubierałem się jak głupi. Założyłem koszulkę z rowerem i zbiegam do rowerowni. Szybkim ruchem odpinam kabelek do mocowania pojazdu. Płynnym ruchem szarpię go i jak mnie końcówka nie uderzyła w oko. Poczułem jak mi się białko wylewa z oka. Przez kilka chwil stałem z zamkniętymi oczami. Bałem się, że jak otworzę, to oko mi wypłynie. Ale naszczęście udało mi się otworzyć lewe oko. Wyciągam telefon. Oczywiście Face ID w iPhone nie działa na jedno oko. Wpisałem szybko kod 3529 i włączam aparat.

Eeee, to tylko krew. Oko całe i białko białe. Rozciąłem tylko między brwią a okiem. I powieka ciut mi spuchła. Poszedłem ledwo żywy coś zjeść do Segmentu i okazało się, że koledze Face ID się popsuło w telefonie. I jak poczytaliśmy w necie, to ponoć jakaś częsta plaga. Jak znam złośliwość rzeczy martwych, to pewnie będzie plaga numer 7 u mnie. Albo 8, bo …

 

Plaga siódma

Miałem właśnie wskoczyć na rower do IKEA (jazda na ponad godzinę w jedną mańkę). A tu mi Ula pisze z Teksasu, że właśnie w Wilanowie przed chwilą burza ich złapała. Ale czemu ja nic nie widziałem? Przecie do pałacu w Wilanowie mam ze 3 km. Dziwne.

 

 

A jak było naprawdę? Według Biblii?

1 zdechłe ryby w Nilu

2 żaby wszędzie

3 komary i zamiana bydła w komary

4 muchy wszędzie

5 zaraza na trzodzie chlewnej

6 pył wszędzie

7 grzmot i grad

8 szarańcza

9 mgła i spanie przez 3 dni. To plaga? Toż to przyjemność

10 śmierć pierworodnych

 

Jakiś nieludzki był ten bóg Jahwe. Żeby tak ludzi karać. A bóg ponoć jest miłością.

Kto traci boga, traci wszsystko – taki napis mam na kościele nieopodal.

 

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!