państwo na Ha
To może być Ohio!
Eh, uwielbiam ten serial. Znam na pamięć.
A z ciekawostek dodam, że mam dwóch znajomych mieszkających przy ul. Alternatywy. Ale ale, serial ten nie był kręcony na tej ulicy.
To tak jak serial o nowojorczykach „Przyjaciele” nigdy nie był kręcony w NY (tylko w studiu filmowym w LA).
Dziś czuję się nie za bardzo. Przesadnie nieładnie.
Idąc wczoraj na robotę dostałem telefon od kolegi:
– hej, przychodzisz dziś na mecz?
– a kto gra?
– a czy to ważne?
– w sumie nie, ale chciałbym wiedzieć na co się nastawić. Tenis, curling czy snooker
– to nie przychodź
– będę!
No i byłem. Mecz chyba też był. I chyba wygraliśmy.
Kolega na nieszczęście miał bimber.
– to co? Nie spróbujesz?
– jak to nie?
A dobry był ten bimber. Eh, mlask i mniam.
Fajne towarzystwo, śmiechy i hihy. Chyba o 1:30 rano opuściłem towarzystwo. Chyba.
Nie wiem czy chwaliłem się, ale od ponad miesiąca jestem na diecie. Kilka grzeszków mam, bo to Turcy mnie odwiedzili z pysznymi słodkościami, więc jak nie zjeść. A to to i tamto. Ale jakoś daję radę. O ile w styczniu nie piłem alkoholu, to teraz piję ale jem inaczej. W styczniu waga spadła ze 102 do 98,5. A teraz!!!!! 94,4! Yeah baby!
Co do Turków, to znam takiego jednego z insta. Razem z żoną zwiedza świat. Polska była ich 54 krajem! Brawo Turcy! I się spotkaliśmy. Fajne spotkanie.Szkoda, że szanowna małżonka nie mówi po angielsku. I tak ich oprowadzam i oprowadzam. I najbardziej do gustu przypadły im …lody świderki.
Umówiłem się już wcześniej z Muratem, że zabiorę ich do włoskiej knajpy. Jak obiecałem, tak zrobiłem. Poczytałem później na instagramie żony, że szkoda, że nie byli w polskiej knajpie, że ona na diecie ale zrobiła wyjątek itd. Ooops. Głupio trochę. Ale z drugiej strony, ja nie chadzam po polskich restauracjach. Jak mam ochotę na polski smak, to do mamy jadę! Ale później moje Turki pojechały do Krakowa i widziałem na insta, że i pierogi były i …kebab. Także chyba zadowoleni.
Ale ja nie o tem.
Jako, że byłem już w Augustowie, to postanowiłem zaliczyć miasta na Be.
Berlin – zdjęcia
Jakoś na koniec lutego spotkałem się z kolegą, fanem foto. Opowiedział mi o projekcie 24HourPhoto. Na koniec zapytał, czy nie chcę jechać z nimi do Berlina. No jak to ja nie chcę. Ale myślałem, że to takie palcem po wodzie, fusy na wietrze, czy jak to się mówi. Ale niestety Rafał zna języki i zrozumiał to wszystko. Tydzień później dostałem ajMasaż, że mam mu hajsy przelać, bo chatę wynajął. No cóż. Ok. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć i Be. Zabookowałem lot od razu, bo pociągiem długo i ciut tylko taniej.
Projekt dziwny. Nie do końca kumam o co chodzi w nim. Nie rozumiem, jak pomogłem. Taki jakiś logistycznie zawracający za bardzo dupę. Bo o ile mogę wrzucać co godzinę zdjęcie, to opisywanie tego wg ich klucza było czystą nieprzyjemnością. Sam pomysł ciekawy. Nie jest tak łatwo zrobić zdjęcia i wrzucać coś ciekawego raz na godzinę. Ja chyba najwięcej wrzuciłem, bo 13 fot. Koledzy mniej, ale później chyba Robert nadrobił.
Fajne było towarzystwo. Sympatyczne i z poczuciem humoru. Na szczęście Rysiek z Wrocławia zna Berlin, więc nas oprowadził. Także widziałem miejsca, których nie widziałem wcześniej. Dwaj koledzy dojechali z Waw pociągiem. I tu się nauczyłem, że lepiej jednak samolot. Pojazd ich stał w polu, bo chyba jakiś inny pociąg leciał i trzeba było przepuścić. Także wyjechali po 16 i przyjechali koło północy.
Street foto mi się spodobało. Lubię i chyba będę robił, bo znudziło mi się pstrykanie budynków i zachodów słońca.
Początek zwiedzania mi nie przypadł do gustu. Kolega jak zobaczył demonstrację, to zaczął pstrykać jak szalony. Myślałem, że cały dzień spędzimy pod naszym apartamentem. Już miałem się odłączyć. Ale jakoś poszło. Cóż, Berlin mi się podoba. Historia na każdym kroku. Polecam. W niedzielę spotkaliśmy się z naszym dobrym kumplem Robertem Lewandowskim. Ale jakiś zajęty był wsiadaniem do autobusu. Także tylko mu zdążyłem jedną fotę zrobić, jak wychodził z hotelu i wsiadał do busa. Ale oznaczyłem go na moim instastory, także zapewne widział, że byłem. Także kumple jesteśmy.
Budapeszt – zdjęcia
Bardzo fajne miasto. Stare miasto. Widać też brud, zaniedbanie, bezdomnych. Doceniam Warszawę i to, że jesteśmy w tej Unii od 15 lat. U Madziarów czas jakby się zatrzymał, albo są dokaldnie o te 15 lat za nami. Iluminacja miasta w nocy obłędna. Zwiedzanie nam się podobało. Ludzi dużo. W związku z tym, że to stare miasto i nie ma ono ulic jak u nas – Wisłostrada, czy Wał, czy Trasa Łazienkowska, to ma się wrażenie, że to miasto jest zapchane, tętni życiem non stop.
Cenowo – różnie. Raz coś było tańsze, raz droższe. Także nie wnikam w szczegóły. Żeby nie było za słodko, to powiem, że tylko jedna rzecz mi nie spodobała się. Budapest Eye. Lepiej nogami po ziemi podziwiać. Koło można sobie darować. Ale wszystko inne – bardzo podobające się było. Polecam!
Zwróciłem uwagę na dwie rzeczy w tych miastach na Be.
– można pić piwo w miejscach publicznych. I nie jest to ani problem, ani brzydki widok
– da się jeździć rowerem i hulajnogą po chodniku i nikt na nikogo nie wpada i nie krzyczy. Da się! Czyli to jednak my, Polacy, mamy problem. Nie trzeba prawa zmieniać. Musimy my się zmienić
Za miesiąc kolejne Be-miasto!
Do usłyszenia zatem.