rąsia, czyli łokietek
hejka. Dawno żem nie pisał. Otóż, myślałem, że nigdy tego nie wypowiem. Ale jest … zimno.
Co
słychać?
Ano nic specjalnego. Rąsia się jakoś goić nie chce. Za kilka dni będzie miesiąc od zastrzyku. Przez 2-3 tygodnie miałem rękę odciążyć. Nic nie nosić, ściskać, dźwigać. Od 6 do 8 tygodni osocze ma niby kurować.
Cóż. Na rękę niby uważałem. Ale czasem odruchowo się nie dało. I jak się użyło kończyny, to bolało przez resztę dnia. Wszystkim polecam jednak L4 po takim zabiegu. Bo tej ręki to niestety w robocie nadużywałem.
Apogeum była próba zapięcia koszuli pod szyją i zawiązanie krawata. Ze łzami w oczach miotałem się. Już kląłem, że nie idę na żadne spotkanie z klientami. Ale po kilku próbach i powykręcaniu ręki zapiąłem i zawiązałem. Ale wkurwiony poszedłem na to spotkanie.
No i tak pobolewa ta ręka i się martwię, że coś to osocze nie pomoże chyba. Eh!
Na operację nie pójdę.