podróże,  życie

a może by tak rzucić wszystko…

… i wyjechać w Bieszczady?

panorama

Hejka kochani,jak się macie? Bo ja świetnie. Relaks w górach.

 

O spotkaniach instagramowych miałem pisać ale jakoś nie znalazłem tego wątku ciekawym. To znaczy ludzie ciekawi, spotkania ciekawe ale opisywanie tego idzie mi jak krew z nosa.

Dziewczyny w formie. Posiedzielim, pogadalim. A właściwie Ewa gadała.

Fajna nowa znajmość, to kolejny Krzysiek pracujący w muzeum Uniwersytetu Warszawskiego. Oprowadził nas prywatnie. W sumie to jego wystawa, więc z pierwszej ręki mieliśmy info. Ciekawy ten gmach Uniwerku. Kolega był trochę spięty i stremowany, bo aż 3 nowych ludzi mu się pojawiło w muzeum, z czego 2 to followersi. Ale kolega na plus. Dowcipny i z poczuciem humoru. Muszę przepytać DrAdama czy wie i umie o swoim pracodawcy tyle, co teraz ja! Ha! Bo filologia wygasłego bliskiego wschodu też mieści się w tych budynkach.

 

Jestem w górach. Bieszczady. Zabrałem ze sobą dwóch Bąbelków – 11 i prawie 17 lat. Podnieceni byli wyjazdem w góry. To ich debiut. I z tego co dziś widzę, to był to ich trzeci raz – pierwszy, ostatni i o jeden raz za dużo.

Weszliśmy na Tarnicę, najwyższy szczyt w okolicy. Od strony Ustrzyk Górnych. Niby 3 godziny i 15 minut się wchodzi. Gdyby nie te dwie kule u nogi, to podejrzewam, że w 90 minutach bym się zmieścił.

Do śmiechu mi nie było już po 10 minutach. Bo:

– wujku, możemy zrobić postój?

– już? Po 10 minutach?

– tak

No to ok, czekamy.

– daleko jeszcze?

– skoro 10 minut temu drogowskaz pokazywał 3 godziny, to zostało nam … 2 godziny i 50 minut

– aha

i tak co 15 minut.

Załamałem się lekko, bo im dalej w las, to mniej śmiesznie było. Na barana go nie wezmę, na ręce też nie, taxi nie podjedzie. No musi iść!

Na Tarnicy zabiłem mu brawo, powiedziałem, że jest zuch chłopak, jestem z niego dumny i go wyściskałem.

W drodze potwornej, tzn. powrotnej (godzina schodzenia w dół, dosyć mocno w dół) zapytałem się, co im najbardziej się podoba z wycieczki.

– góra – odparli

– tylko? A natura? Krajobraz? Widoki?

– no też. Mówiliśmy, że góry

– aha. To co? Będziemy jeszcze chodzić?

– nie!

– czemu?

– nuda, słabo

– no ale widoki!

– no i co?

 

 

Cisnej jakoś nie poznaję. Chyba albo dużo po górach chodziliśmy, albo dużo robiliśmy czego innego. W sumie ze 25 lat temu to było.Zaszedłem do Bar Siekierezada. Wydawało mi się, że to była stodoła zastawiona stołami. Mordownia taka. Ale okazuje się, że chyba nie, bo to lokal gastronomiczny o dużym zainteresowaniu turystów.

Prawie 22 000 kroki poczynione. 205 pięter. Fajne góry. Lubię hashtag #wgórachjesttocokocham

Nie mogę zgodzić się bardziej

4 komentarze

Skomentuj mdobrogov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!