życie

ooopały

Hejka

Jak się macie? Bo ja w sumie ok. Żar jest, upały są, a ja jakoś ekstraordynaryjnie ok się mam. Nie umieram. Może dlatego, że od wtorku popołudnia mam długi weekend. Rower jest rześki.

Słodkokwaśna do mnie dzwonił wczoraj, żę będzie twarzą kanapek Banh Mi na Nocnym Markecie. Także jak ktoś wie, zna, nie wie, nie zna, to niech się wybierze, albo zorientuje się co to za wydarzenie kulinarne i się tam wybierze. Fat Daddy, czy jakoś tak nazywa się stragan.

No i tak mi Słodkokwaśna zamieszał w głowie, że śniło mi się dziś, że wpadłem rano do myś. I tak się witałem z Anetką, że za trzecim razem jak ją cmokałem w polik, kości zatrzeszczały. Anetka opadła na sofę w „bulu“. Jakoś za mocno głową machałem. Aha, do Słodkokwaśnej i jego pani przyjechałem dziś, w piątek, autem służbowym. I jakoś dziwnie je zaparkowałem.

No i sobie konwersujemy. Kolega mi o bułkach i Nocnym Markecie prawi. Jego kolega odsypia przy stole, bo do rana przygotowywali mięso i bułki. Także wyczeprani. Raptem wpada pan właściciel mieszkania, które koleżeństwo wynajmuje. Landlord oświadcza, że albo sprzedaje lokum, albo każe się wyprowadzać. I wtedy przypomniaełm sobie, że nie podpisałem listy obecności w pracy, a była już 10 rano. Pożegnałem się szybko i jeszcze szybcie wybiegłem do auta, które okazało się fest zastawione innymi. „Kurna“ myślę sobie „będę musiał tu do wieczora siedzieć i czekać, aż ludzie odjadą“. Wtem moje auto wyjechało samo spomiędzy aut i mogłem już wsiąść i odjechać.

Muszę chyba przestać jeść grzybki, bo sny mam dziwaczne

No to pędzę. Okazało się, że zrobiło się już ciemno. Przy przejściu widzę jak mała dziewczynka nie ogarnia dwóch psów – dużego o rasie mi nieznanej i małego kundelka. Zaczynam hamować. Nie mogę. Przytomnie zaciągam ręczny. Auto tylko zwalnia, nie zatrzymuje się. Niestety czuję gruchot kości małego czworonoga. Odjeżdżam w panice. Niedobry jestem.

I wtedy przypomniałem sobie, że przecie w piątek mam wolne. Ale skąd się wzięło auto służbowe?!

I rano budzi mnie dźwięk maila. To pani prof. ze Szczecina pisze. Przecie ona ma dwa fantastyczne pieski – Reksia i Burą Sukę. Muszę ją poprosić o zdjęcia, to wrzucę na blog.

I pani prof. pisze mi, że miała sen. Ale jej sen był bardziej zakręcony niźli mój, bo ja nic nie zrozumiałem z niego.

Początek snu był taki, że pani profesor szukała mojego mieszkania.

To od razu wyjaśniam, żeby na przyszłość nie było problemu.

Imieniny macieja są 14 maja, wtedy co Bonifacego. Ja nie święty, więc mamy już ulicę – św. Bonifacego.

Rocznik 1989 jestem (29 lat), więc numer domu 89.

A numer mieszkania podam, jak zadzwonisz stojąc pod blokiem.

Hejka kochani, będę leciał na ten żar, na ten upał. Płyn do mycia okien mi się skończył.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!