życie

live from new york, it’s saturday night

uwielbiam ten program. Ponad 40 lat na antenie (43. sezon zaczął się niedawno). Najdłużej emitowany na żywo szoł komediowy wszech czasów. Różne losy miał ten program. Miał wzloty i upadki. Lepsze i gorsze sezony. Dużo gwiazd z tego programu zaczynało kariery (m.in. Eddie Murphy, Jimmy Fallon).

Jadą po wszystkim równo. Nie ma tematów tabu. Śmieją się z siebie (teraz Trump jest tematem numer 1), śmieją się z innych (z nas, Polaków również). Skecze mają o różnej maści. Kręcą również trailery wymyślonych przez siebie filmów. Ogólnie żarty, żarty i raz jeszcze żarty. Nawiązują do bieżących wydarzeń nie tylko lokalnych, ale i światowych. Ciężko czasem zrozumieć żart, bo nie wiem o co chodzi z doradcą Trumpa albo kim jest dana osoba.

Zasada programu jest prosta – gość prowadzący szoł, śpiewak, skecze.

Host co tydzień jest inny. Zależy od tego kto jest akurat na topie, czyj film właśnie wszedł do kin, jaki inny sukces ktoś właśnie osiągnął. Także sportowcy, aktorzy, celebryci, czasem piosenkarze mogą pełnić rolę gospodarza. Raz nawet Trump (rok temu, kiedy trwała kampania prezydencka) pełnił tę zacną funkcję.

O, i ta leżąca plaża (lying beach) Hilary Clinton równie zaszczyciła swą osobą SNL.

Nie można również zapomnieć o występach urzędujących POTUS-ach i FLOTUS-ach. Barack Obama z Pierwszą Damą był i sobie żartował.

Także nie byle kto tam się pokazuje. Jedna zasada jest tylko – poczucie humoru, dystans do siebie. Żadnych fochów. Wokół gospodarza tworzy się kilkanaście skeczy i już. Program rozpoczyna się zawsze (ok, prawie zawsze. Pamiętam wyjątek po zamachu w Paryżu rok temu. Zamiast otwierającego skeczu, członek ekpiy zaśpiewała „Halelujah“. A może to było z okazji śmierci Leonarda Cohena? Nic to. Chodzi o fakt, że rzadko, ale zdarzają się nieotwierające skecze). Na koniec „wstępniaka“ gospodarz sam lub z członkami ekipy krzyczą:

LIVE FROM NEW YORK, IT’S SATURDAY NIGHT

Gość muzyczny śpiewa przeważnie 2 piosenki. I to też jest ktoś, kto akurat jest na topie, wydał płytę, dostał nagrodę. Ed Sheeran był, Taylor Swift tuż po debiucie płyty była dwa tygodnie temu. Także nie byle kto, a gwiazdy pierwszej klasy.

Dygresja – Madonna prowadziła szoł, ale nie kojarzę, żeby śpiewała? Nie dziwne to w sumie, bo zasada jest jedna dla śpiewających gości – ma być na żywo. Półplejbek dopuszczalny przy ruchliwym i męczącym układzie scenicznym wykonawcy. A jak wiemy Królowa Popu głos ma jak dzwon 🙂

I kilka dni temu dowiedziałem się, że Showmax robi SNL Polska – polska edycja amerykańskiego programu.

Prowadzący – ten aktor od Szopena i Papieża. Piotr Adamczyk?

Śpiewaczka – Daria Zawiałow. Hm. No ok, jest na jakimś topie, reedycję płyty wydała niedawno. Ale na pierwszy odcinek ona? No nie wiem.

Trzymałem kciuki za szoł, bom fan. Wiedziałem, że zadanie sprowadzenia SNL do Polski to mission impossible.

Około miesiąca amerykańska ekipa pracowała z polską. Plus – to mało znane twarze (przynajmniej dla mnie) w ekipie. Oczywiście jest kilka gwiazd.

Obejrzałem pierwszy odcinek.

Plusy? Niestety brak.

Największy minus dla Showmaxa za niepotrafienie udostępnienia tego bez przygód. Wiesza się. Blokuje. Trzeba resetować przeglądarkę. Za drugim razem tak się zawiesiło, że ostatnie 5 minut zostało mi jeszcze do zobaczenia.

Gospodarz – słabo. Niby naturalnie ale za bardzo wpatrzony w oryginał. Gdzieś pędził. Wiedział, że ma powiedzieć coś śmiesznego, więc mówił. Wypadało to nieśmiesznie. Za bardzo chciał, żeby dorównać do oryginału.

Weekend Update – kompletnie bez wyrazu prowadzący.

Skecze – tematyka może i dobra – nabijanie się z Prezesa i (Stra)szydła. Byli i Lewandowscy. Ale wszystko to jakieś nieśmieszne, sztuczne, na siłę, nienaturalne.

https://www.youtube.com/watch?v=Dlqb4-Jn-CY

I najbardziej kłujące w uszy:

NA ŻYWO Z WARSZAWY. TO JEST SNL POLSKA

 

No, ok. Jakie miasto, taki okrzyk. Blado wypadło. Choć nie. Ten otwierający, tytułowy okrzyk, to była jedyna rzecz, która mnie zniesmaczyła i rozbawiła zarazem.

 

Trzymam kciuki. Pierwsze koty za płoty. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Bo gorzej chyba nie.

Może poluzować warkocze i aż tak bardzo nie starać się robić amerykańskiego szoł. W Polsce jesteśmy. Róbmy po naszemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!