życie

el paso, TX albo ule

jesień nadeszła. Psikuśna jaka. Czasem słońce, czasem deszcz. Po kilku dniach fajnego lat(k)a (nie było to lato. Ale takie małe lato = latko) nadszedł deszcz. A nie dalej jak wczoraj słyszałem w radio, że fala afrykańskich upałów nadciąga nad Polskę. Że to niby gorący październik będzie. To niech się ta fala spieszy, bo tego miesiąca nie za wiele zostało. Spojrzałem na przepowiednie i tak sobie myślę, czy deszczowe dni albo 6 stopni to iście afrykański upał? Albo fala jaka?

I taki jestem w rozterce. Nie wiem znowu jak zatytułować wpis. Pan w radio powiedział „a teraz zespół z El Paso w Teksasie“. I tak jakoś się cieplej zrobiło. Trzeba ten stan odwiedzić. Czy to jest dziki zachód? Wild West? Czy może down South? Trzeba by Uli z Teksasu zapytać.

A drugi tytuł wpisu miał być krótki – Ule.

Pomyślawszy nie za długo, nadałem tytuł, jaki nadałem. Z okazji 21 października, pięknej pogody za oknem, życzę wszystkim Ulom wszystkiego najlepszego. Pisałem już wcześniej, że tych Ul znam ze 40. To pożyczam wszystkim tu i teraz. Miłego dnia szanowne koleżanki w Waszym dniu.

I ten Teksas mnie kusi i kusi. Wracając do El Paso i tego zespołu. Już w lipcu podczas wczasów w Gdańsku odkryłem Papierosy Po Seksie. Bardzo mi się podobało. Myślałem, że posłucham kilka razy i zapomnę. Ale nie. Wciąż są. Pumarosa z kolei wypadła kompletnie z mej pamięci i biblioteki muzycznej. Także jeśli ktoś ma ochotę na nieprzeszkadzające dźwięki, to zespół z Teksasu jak najbardziej polecam. Cigarettes After Sex.

Z nowych dźwięków słucham, nie wiem czemu, Post Malone „Stoney“. Nie wiem czemu. Hip-hop i rap ale jakiś też nienarzucający się.

I jeszcze kończąc wątek muzyczny – naszła mnie ochota na Kate Bush i jej „A Sky of Honey“. Dwa razy posłuchane dziś było. A to już 12 lat będzie.

 

Co u mnie? A no nic. Żona, dwójka dzieci. 🙂

Byłem na foto sesji z kolegą. Marcin lata po wieżowcach warszawskich i robi zdjęcia z góry. Do tej pory mnie nie zabierał, bo wolał z jakimiś młodymi asystentkami się wdrapywać. Spoko, też bym wolał. Ale jakaś mu odmówiła i trafiło mi się, jak ślepej kurze ziarno. Na bok fochy i niesnaski. Przeżycie niesamowite. Opatrzyłem się już miasta z 9 czy 11 piętra. Taras widokowy w PKiN też nie pociąga. A teraz było inaczej. Ponoć z Marriott’a, Westin’a i Złotej44 lepiej widać. W Marriott‘cie kiedyś byłem w tej knajpie. Widok jakoś nie porywał. Może dlatego, że przez szybę?

Zostaliśmy wpuszczeni na 32 piętro, na taras w Warsaw Financial Center. Niestety były barierki i nie dało się dobrze ustawić statywu, a jak zaczęło wiać, to i aparat się trząsł. Jak na moją pierwszą sesję, to uważam, że całkiem, całkiem mi poszło. Następnym razem będzie lepiej 🙂

Trzeba się na jakieś lekcje foto zapisać do Słodkokwaśnej. Po tych wszsytkich latach moich tłumaczeń jemu na angielski. Rewanżuj się!

3 komentarze

  • Ula

    Kawał drogi do/z El Paso, zimą tam jest zimno i śnieg pada dosyć regularnie. Pewnie to już jest Dziki Zachód, spytam sąsiadów naszych co stamtąd przyjechali.

    W imieniu jednej Uli z tx, dziękuję za życzenia ☺️?

    A co do tych sesji fotograficznych, to lepiej daj se spokój..za ładne zdjęcia Ci wychodzą i zaraz zrobi się z Ciebie celebryta..???
    Piękne foty!! ??

Skomentuj mdobrogov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!